Nie wiedziałam czego się spodziewać podchodząc do drzwi, do
których pukanie rozdarło panującą wokół ciszę. Jedyne co zrobiłam to wzięłam
głęboki, oczyszczający oddech. W chwili kiedy nacisnęłam na klamkę w mojej
głowie wykreowały się najgorsze scenariusze rodem z kryminałów, które tak
uwielbiałam. Nie planowałam nigdy stać się bohaterką jednego z nich, po moim
karku przeszedł jednak dreszczyk ekscytacji zmieszany z adrenaliną. Zaskoczył
mnie jednak JEJ widok. Polubiłam Rin od pierwszego momentu, kiedy uśmiechnęła
się I gorączkowo zaczęła wszystko wyjaśniać. Mam wrażenie, że też zaważyła to,
jak bardzo jesteśmy sobie bliskie, mimo zaledwie kilku minut spędzonych w swoim
towarzystwie.
Kiedy już wiedziałam wszystko co I ona, zaproponowałam mały
obchód terenu. Skierowałyśmy nasze kroki do biblioteki. Kiedy szłyśmy tak ramie
w ramie poczułam się niemal jak jej siostra bliźniaczka. Nieco niższa siostra
bliźniaczka, ale jednak. Uśmiechnęłam się do siebie.
Wszedłszy do budynku zaciągnęłam się mocno, wdychając zapach
starych książek.
- Kocham ten zapach! – mruknęłam spoglądając na nią kątem
oka. – Książki są dla mnie jak… jak drugi dom. – roześmiałam się szczerze.
- Też kocham książki. – odrzekła, po czym podeszła I
przejechała dłonią po półce pełnej niekończących się historii.
- W takim razie naprawdę mamy wiele wspólnego. – mój śmiech
niczym roztargnione dzwoneczki, znów rozległ się wokół nas.
Rin wzięła do ręki pewną książkę. Była oprawiona w czerwoną
skórę, a wzdłuż jej grzbietu biegły złote litery układające się w napis. Zmrużyłam
oczy, jednocześnie przekręcając głowę nieco w bok.
- "Krótki przewodnik o świecie wyśnionych" –
przeczytałam, po czym dotarło do mnie, że to właśnie ta książka, o której
zaledwie kilka minut temu opowiadała mi dziewczyna.
Moje oczy niczym dwa ogromne spodki wpatrywały się w księgę.
- Mogę? – zapytałam wreszcie wyciągając ręce przed siebie,
niczym małe dziecko sięgające po najnowszą zabawkę, którą dopiero co zobaczyło
w telewizji, a nazajutrz rodzic przynosi ją do domu z radością patrząc na
szczęście dziecka.
- Pewnie! – Rin podała mi książkę i stanęła za moimi plecami
wskazując na okładkę. – Piękna, prawda?
- O tak. – powiedziałam wciąż oczarowana, po czym
przejechałam delikatnie dłonią po miękkiej powierzchni.
Otworzyłam przewodnik na pierwszej stronie. Faktycznie, było
tam wszystko, co zdążyła mi już przekazać Rin. W połowie stronnice były jednak
czyste, co nie zmienia faktu, że to książka, więc przewertowałam ją szybko,
zniżając głowę tak, że mój nos znalazł się niemalże między kartkami.
Westchnęłam wdychając jej niesamowity zapach.
- Zarąbiście pachnie! – wypowiedziałam słowa niemal z
namaszczeniem, na co Rinea skinęła głową.
- Zapachy książek, oprócz samej treści są najlepsze i
niepowtarzalne. – dziewczyna także pochyliła się nad kartką, a na jej ustach
powoli rozkwitł słodki uśmiech.
- Wow!- powiedziałam otwierając buzię ze zdziwienia. Zdawało
mi się, że widzę samą siebie rozpływającą się nad zapachem ulubionej powieści.
– Nigdy jeszcze nie spotkałam osoby, która tak jak ja uwielbiałaby zapach
starych książek. – Co prawda nie kryłam przed chłopakami z drużyny zamiłowania
do kryminałów i literatury faktu, a czasem i nawet dobrego horroru z nutą
fantasy, jednak kiedy zawsze przed meczem lub na trybunach w czasie kontuzji
wąchałam książki nikt nie mógł zrozumieć co ja do jasnej cholery robię.
- Żartujesz? – dziewczyna roześmiała się. – To jedna z
najlepszej rzeczy na świecie! Tak samo jak nocne niebo upstrzone milionami
mrugających gwiazd.
Śmiałyśmy się obie przez dobre parę minut. Następnie
zamknęłam czerwoną okładkę i przekazałam z powrotem w ręce Rin. Ta zaś odłożyła
ją na dawne miejsce na półce z wygrawerowaną literą „A”.
Nie mogłam się powstrzymać i ją przytuliłam. Szczerze, po
prostu. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki od serca. Przyjaciółki. Do tej
pory moimi bratnimi duszami odznaczały się osoby płci męskiej, więc przyjaźń z
dziewczyną okazała się dla mnie miłą odmianą.
- Wyróżnia się w półce wielkością. – przyznałam, kiedy dobre
kilka godzin później skierowałyśmy się już do wyjścia, po oblocie całej
biblioteki przynajmniej ze trzy razy.
- Hm? – Rin zmarszczyła brwi, a na jej oczy opadła grzywka,
którą szybko odgarnęła na bok. – Masz na myśli przewodnik? – skinęłam głową,
więc ochoczo podjęła temat. – Tak, jest znacznie większy niż przeciętna
książka. Zastanawiam się jednak dlaczego większość stron jest nadal pusta.
- Też mnie to zaintrygowało. – powiedziałam przykładając
prawą dłoń do wargi i skubiąc ją lekko w zamyśleniu. – Może chodzi o to, żeby
to Śniący ją jakoś zapełnili? – zapytałam, chociaż sama nie byłam pewna tego co
mówię.
- Może. – przyznała dziewczyna. – Gdzie chcesz teraz iść?
- Nie masz nic przeciwko, żebyśmy poszły teraz do stołówki?
Umieram z głodu! – wyznałam, po czym zdałam sobie sprawę, że słońce wpadające
przez okno kładzie cień na ziemię wskazując na pierwszą po południu. Byłam w
tym miejscu już prawie cały dzień. Nie zmartwiło mnie to jednak zbyt mocno, za
to jedynie wzbudziło moją ciekawość. – Czy nasze ciała znajdują się w stanie
nieważkości? Czas płynie tu chyba zupełnie inaczej, no nie? Gdyby było tak samo
jak w realnym świecie nasi bliscy zamartwiliby się na śmierć, nieprawdaż? Zaraz
to chyba niemożliwe, ponieważ to wszystko to inny wymiar, wszechświat. Trochę
trudno odpowiedzieć na to logicznie, ale z drugiej strony liczy się zabawa i to
jakie nowe przygody spotkają nas jako śniących! – wykrzyknęłam wyrzucając ręce
w górę.
- Tak, rzeczywiście trochę to zagmatwane. – rozbawiona Rin
przyznała jednak, że pora coś zjeść, poszłyśmy więc na sąsiadującą z biblioteką
stołówkę.
- Duża. – roześmiałam się wchodząc za nią do pomieszczenia.
- Za to wyjątkowo pusta. – odwzajemniła uśmiech Rin
podchodząc do okienka, z którego wyglądały przeróżne dania i potrawy od
potrawki z indyka po kimchi i bimimbap. – Na co się decydujesz?
- Hmm. – otaksowałam spojrzeniem dostępne produkty. – Chyba
wezmę sałatkę owocową z dodatkiem miodu i orzechów włoskich, a do tego zieloną
herbatę. – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i chwyciłam miskę w obydwie dłonie.
- Na bogato. – skomentowała siadając obok mnie przy stole
liczącym miejsce dla sześciu osób.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie szkolnych obiadów z
przyjaciółmi. Wtedy musieliśmy dostawiać krzesła do stołu, a tutaj tak wiele
stało pustych.
- Co ty na to, żeby zrobić sobie małą rundkę po terenie? –
zapytałam kiedy obydwie skończyłyśmy już jeść.
- Z chęcią. – Przystała na pomysł rozprostowania kości po
czasie spędzonym w bibliotece.
Przykucnęłam i zacieśniłam różową kokardkę wplecioną w
ciężkie, czarne buty.
- Gotowa? – zapytała Rin, kiedy już wstałam z klęczków.
- Zdecydowanie! – powiedziałam pełna energii i gotowa do
biegu.
Porwałyśmy się do biegu przez trawę upstrzoną milionami
tęczowych kwiatów. Biegłyśmy równym tempem, chwilami jednak Rin wyprzedzała
mnie o pół kroku. Nic dziwnego – pomyślałam. – przecież ma dłuższe nogi.
Uśmiechnęłam się i odgarnęłam z przed oczu niesforne kosmyki włosów. Po chwili
przed moimi oczami rozpostarł się, zapierający dech w piersiach niczym mur
Chiński, ogromny ciemno-zielony Las.
- Robi wrażenie. – przystanęłam kładąc ręce na biodrach.
Podeszłam nieco bliżej wyciągając dłoń w stronę lasu, przez
którego wysokie drzewa prześwitywały promienie słońca. Zahipnotyzowana
zamknęłam w garści pochwyconą smugę światła.
Nagle odgłos przypominający łamanie gałęzi dobiegł moich
uszu z głębi tajemniczej puszczy. Zmroziło mnie, mimo, iż moje dopiero co
rozgrzane mięśnie po biegu dodatkowo chroniła lawendowa bluza z wizerunkiem
złoto- zielonego smoka na plecach.
- Rin? – cofnęłam się niepewna i chwyciłam koleżankę za
nadgarstek
<Rinuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz