niedziela, 16 lipca 2017

Od Kou do Emmy

Na początku pomyślałem, że to jakiś żart, ale gdy usłyszałem przestraszony głos Emmy zdałem sobie sprawę z sytuacji w jakiej przebywaliśmy. Przed nami stał jakiś stwór, który prawdopodobnie chciał zaprosić nas na kolacje, tylko, że daniem głównym bylibyśmy właśnie my. Przejechałem wzrokiem po postaci, miała ogromne kły oraz pazury, dzięki którym bez problemu mogła nas rozszarpać. Do tego masywne, ale dość długie łapy, które umożliwiały jej szybki bieg, więc i na ucieczkę nie było co liczyć. Zacząłem rozglądać się jak szalony w poszukiwaniu jakiejś broni, adrenalina aż we mnie buzowała, a to uczucie nieznane mi było od bardzo dawna. Kątem oka zerknęłam na stwora, który szykował się do ataku.
- Kou!
Wszystko stało się w tym samym momencie. Potwór skoczył wywołując krzyk dziewczyny, a jednocześnie ja sięgnąłem jedną ręką po gruby, wielki kołek i wycelowałem w zwierzę, a drugą odepchnąłem Emmę. Kawałek drzewa połamał się, jednak stworzenie lekko odleciało na bok, a z jego pyska ciekła krew. Był przez chwilę oszołomiony, więc pomogłem wstać dziewczynie.
- Właź szybko na drzewo - powiedziałem.
- A ty? - zapytała.
- Właź! - rozkazałem.
Podstawiłem Emmie rękę i byłem na tyle skupiony na pomocy jej, że nie zauważyłem podnoszącego się zwierzęcia.
- Uważaj! - usłyszałem krzyk dziewczyny.
Zdążyłem ujrzeć skaczącą przede mną postać, a zobaczyłem Emmę leżącą na ziemi. Szybko skierowałem wzrok na potwora, który krążył przede mną szykując się do kolejnego ataku. Bez zastanowienia sięgnąłem po kolejne, tym razem większe kołki i tym razem, gdy stworzenie skoczyło trafiłem nimi na raz w to samo miejsce. Pysk zwierzęcia aż się wykrzywił, a to pisnęło i padło na ziemie. Po chwili podniosło się i uciekło gdzieś w las zostawiając za sobą krwiste ślady.
Gdy tylko potwór zniknął w zaroślach podbiegłem do Emmy. Od razu w oczy rzuciła mi się głęboka rana na obojczyku. Lekko nią potrząsnąłem i sprawdziłem puls, żyła, ale była nieprzytomna. Wziąłem dziewczynę na ręce i ruszyłem do wyjścia z lasu. Podczas drogi sprawdzałem co jakiś czas czy oddycha. W końcu doszedłem na miejsce, wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Jak najszybciej położyłem Emmę na łóżku i zmierzyłem do łazienki po apteczkę. Gdy wróciłem koty już zdążyły zebrać się koło niej. Odgoniłem je i zabrałem się za opatrzenie rany. Nie zajęło mi to długo, a na koniec ułożyłem dziewczynę w bezpiecznej pozycji. Zaniosłem apteczkę do łazienki, po czym wróciłem do pokoju i usiadłem obok niej. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że powoli usypiam.
~~~
Poczułem coś mokrego na policzku. Skrzywiłem się i zacząłem machać rękami. Moja dłoń natknęła się na czyjeś ciało. Automatycznie przypomniałem sobie zdarzenia z wczoraj i aż podskoczyłem. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Emmę. Senność i zmęczenie odeszły, od razu sprawdziłem czy oddycha, a gdy upewniłem się, że tak jest odetchnąłem z ulgą. Po uspokojeniu się wcześniejsze uczucia wróciły, a ja miałem ochotę iść dalej spać. Zamrugałem parę razy odganiając od siebie ową myśl. Musiałem teraz czekać aż dziewczyna się obudzi, nawet jeśli moja leniwa strona próbowała przekonać mnie różnymi argumentami żebym jednak się poddał. Nie wiem ile tak siedziałem, ale czułem, że mój żołądek aż się skręca z głodu. W pokoju nic nie miałem, a Emmy nie mogłem zostawić. Czemu akurat dzisiaj siostra musiała odpuścić sobie odwiedziny. Westchnąłem cicho poprawiając się na fotelu. Nagle ujrzałem, że dziewczyna lekko się poruszyła. Szybko do niej podszedłem.
- Emma? - odezwałem się.
Dziewczyna lekko otworzyła oczy, a ja poczułem się jakby coś ciężkiego co trzymało moje ciało właśnie odeszło.


Emma? Tak, wiem, słabe, przepraszam >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz