Na początku pomyślałem, że to jakiś żart, ale gdy usłyszałem
przestraszony głos Emmy zdałem sobie sprawę z sytuacji w jakiej przebywaliśmy.
Przed nami stał jakiś stwór, który prawdopodobnie chciał zaprosić nas na
kolacje, tylko, że daniem głównym bylibyśmy właśnie my. Przejechałem wzrokiem
po postaci, miała ogromne kły oraz pazury, dzięki którym bez problemu mogła nas
rozszarpać. Do tego masywne, ale dość długie łapy, które umożliwiały jej szybki
bieg, więc i na ucieczkę nie było co liczyć. Zacząłem rozglądać się jak szalony
w poszukiwaniu jakiejś broni, adrenalina aż we mnie buzowała, a to uczucie nieznane
mi było od bardzo dawna. Kątem oka zerknęłam na stwora, który szykował się do
ataku.
- Kou!
Wszystko stało się w tym samym momencie. Potwór skoczył
wywołując krzyk dziewczyny, a jednocześnie ja sięgnąłem jedną ręką po gruby,
wielki kołek i wycelowałem w zwierzę, a drugą odepchnąłem Emmę. Kawałek drzewa
połamał się, jednak stworzenie lekko odleciało na bok, a z jego pyska ciekła
krew. Był przez chwilę oszołomiony, więc pomogłem wstać dziewczynie.
- Właź szybko na drzewo - powiedziałem.
- A ty? - zapytała.
- Właź! - rozkazałem.
Podstawiłem Emmie rękę i byłem na tyle skupiony na pomocy
jej, że nie zauważyłem podnoszącego się zwierzęcia.
- Uważaj! - usłyszałem krzyk dziewczyny.
Zdążyłem ujrzeć skaczącą przede mną postać, a zobaczyłem
Emmę leżącą na ziemi. Szybko skierowałem wzrok na potwora, który krążył przede
mną szykując się do kolejnego ataku. Bez zastanowienia sięgnąłem po kolejne,
tym razem większe kołki i tym razem, gdy stworzenie skoczyło trafiłem nimi na
raz w to samo miejsce. Pysk zwierzęcia aż się wykrzywił, a to pisnęło i padło
na ziemie. Po chwili podniosło się i uciekło gdzieś w las zostawiając za sobą
krwiste ślady.
Gdy tylko potwór zniknął w zaroślach podbiegłem do Emmy. Od
razu w oczy rzuciła mi się głęboka rana na obojczyku. Lekko nią potrząsnąłem i
sprawdziłem puls, żyła, ale była nieprzytomna. Wziąłem dziewczynę na ręce i
ruszyłem do wyjścia z lasu. Podczas drogi sprawdzałem co jakiś czas czy
oddycha. W końcu doszedłem na miejsce, wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą
drzwi. Jak najszybciej położyłem Emmę na łóżku i zmierzyłem do łazienki po
apteczkę. Gdy wróciłem koty już zdążyły zebrać się koło niej. Odgoniłem je i
zabrałem się za opatrzenie rany. Nie zajęło mi to długo, a na koniec ułożyłem
dziewczynę w bezpiecznej pozycji. Zaniosłem apteczkę do łazienki, po czym
wróciłem do pokoju i usiadłem obok niej. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że
powoli usypiam.
~~~
Poczułem coś mokrego na policzku. Skrzywiłem się i zacząłem
machać rękami. Moja dłoń natknęła się na czyjeś ciało. Automatycznie
przypomniałem sobie zdarzenia z wczoraj i aż podskoczyłem. Otworzyłem oczy i
spojrzałem na Emmę. Senność i zmęczenie odeszły, od razu sprawdziłem czy
oddycha, a gdy upewniłem się, że tak jest odetchnąłem z ulgą. Po uspokojeniu
się wcześniejsze uczucia wróciły, a ja miałem ochotę iść dalej spać. Zamrugałem
parę razy odganiając od siebie ową myśl. Musiałem teraz czekać aż dziewczyna
się obudzi, nawet jeśli moja leniwa strona próbowała przekonać mnie różnymi
argumentami żebym jednak się poddał. Nie wiem ile tak siedziałem, ale czułem,
że mój żołądek aż się skręca z głodu. W pokoju nic nie miałem, a Emmy nie
mogłem zostawić. Czemu akurat dzisiaj siostra musiała odpuścić sobie odwiedziny.
Westchnąłem cicho poprawiając się na fotelu. Nagle ujrzałem, że dziewczyna
lekko się poruszyła. Szybko do niej podszedłem.
- Emma? - odezwałem się.
Dziewczyna lekko otworzyła oczy, a ja poczułem się jakby coś
ciężkiego co trzymało moje ciało właśnie odeszło.
Emma? Tak, wiem, słabe, przepraszam >.<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz