piątek, 14 lipca 2017

Od Grace do Archera

Była to tylko kwestia sekund. W jednej chwili leciałam w ramionach Archera, a w drugiej zawładnęła mną lodowata woda.
Mój największy koszmar stał się rzeczywisty.
Sparaliżowana strachem przez chwile nie wiedziałam co robić, jednak gdy dotarło do mnie gdzie jestem i że za cholerę nie umiem pływać, starałam się kurczowo złapać tego dupka. Byłam tak przestraszona, że nie miałam nawet siły krzyczeć, prosiłam tylko, by mnie nie puszczał. Wspięłam się na niego, oplatając go nogami i trzęsłam się z nagłego zimna. Archer sapnął nagle.
-Cholera, Grace…
Fuknęłam na niego szczekając zębami.
-Czego?
Archer spojrzał na mnie i krzywo się uśmiechnął.
-A nic. Jesteś cholernie ciężka.
Trzepnęłam go ze złością po głowie.
-Nie pozwalaj…
Niestety zdania nie dokończyłam, gdyż poczułam jak ręce blondyna mnie puszczają, a ja sama zaczynam się ześlizgiwać do wody.
-NIE! ARCHER IDIOTO!
Chłopak spojrzał na mnie i zrobił minę "Czyżbyś coś mówiła?" po czym uniósł brew. Czułam już tylko jego jedną dłoń, a cała byłam zanurzona w wodzie po szyję. Oddychając płytko warknęłam "proszę", gdy wybawiciel wreszcie znów mnie złapał.
-Następnym razem trochę grzeczniej, nurku. - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego ponuro, na co chłopak uniósł brwi i znowu zaczął powoli mnie puszczać.
-Dobra! Przepraszam!
-Tak lepiej - wyszczerzył się chłopak.
W odpowiedzi jedynie mocniej złapałam się za jego szyję. Co za ironia. Był jednocześnie moim wybawicielem i ciemiężycielem. Pewnie gdyby ktoś teraz na nas spojrzał z boku, pomyslałby o tylko jednej rzeczy, tym bardziej, że….
-Archer, dyszysz mi do ucha.
Chłopak potrząsnął głową, po czym wziął mnie na ręce. Zanim zdążyłam o cokolwiek się spytać wyrzucił mnie, bym z pluskiem zanurzyła się w wodzie po głowę. Krztusząc się, jakimś cudem wypłynęłam na powierzchnię młócąc wodę.
-CZY CIEBIE DO KOŃCA POJEBAŁO?!
Archer jedynie parsknął niewesołym śmiechem.
-Grace.
-TY CHOLERNY…
-Grace, skarbie.
-NIE MÓW NA MNIE SKARBIE, TY…
-Grace, promyczku…
-NIE PRZERYWAJ MI, GDY CIĘ WYZYWAM ARCHERZE!
Chłopak widocznie nie wytrzymywał, bo huknął nagle.
-PIERDUŚNICO, SAMA UTRZYMUJESZ SIĘ NA WODZIE!
Z zaskoczenia aż zamilkłam i przestałam się ruszać, przez co oczywiście znowu zaczęłam się topić. Ale nie dało się ukryć, przez chwilę dawałam rade sama się utrzymać. Nagle poczułam silną dłoń chłopaka, który wyciągał mnie z wody. Jakimś cudem sprawił, że dopłynęliśmy do brzegu. Klapnęliśmy oboje, tak samo zmęczeni całą sytuacją. Archer leżał i wpatrywał się w niebo, natomiast ja siedziałam i jeszcze raz analizowałam całą sytuację. Nagle, sama wprawiając się w zdumienie, poczułam jak na moje usta ciśnie się uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać. Chwilę później wybuchłam i zaczęłam się histerycznie śmiać. Chłopak podniósł zdziwiony głowę i parsknął krótko. A ja dalej śmiałam się jak głupia, nawet nie ocierając łez, które zgromadziły mi się w kącikach oczu.
-Pie… Pierduś… Pierduśnica….? - wykrztusiłam rechocząc. Początkowo Archer uśmiechał się jedynie, jednak z każdą chwilą jego uśmiech powiększał się, aż w końcu przerodził się w równie głośny śmiech, co mój. Leżeliśmy oboje chichocząc jak nastolatki, nie mogąc przestać. Po raz pierwszy od dawna czułam się wolna, a radość, która ze mnie się wylewała nie znała granic. Ta dawno się nie śmiałam, nie robiłam nic szalonego - odkryłam zszokowana. A to wszystko zasługa tego... Sama nie wiem już jak go nazywać. Kiedy opanowaliśmy już nasz nagły wybuch wesołości położyliśmy się na pomoście, by trochę odetchnąć. Chłonęłam widok jak gąbka, bo naprawdę zapierał dech w piersiach. Odwróciłam głowę do blondyna.
-Archer? Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie, na co on jedynie przewrócił oczami.
-To jest tak słodkie, że zaraz się porzygam.
Zaskoczona trzepnęłam go w ramię, po czym wstałam. Podeszłam do jeziora i zdjęłam z siebie sweter, zostając w podkoszulce. Zanurzyłam go w wodzie i z zadowoloną miną ruszyłam ku chłopakowi. Tym razem cieszyłam się z jego ignorancji w stosunku do mnie, bo miałam czyste pole do niespodzianki. Z satysfakcją zaczęłam wyciskać sweter prosto na chłopaka. Zerwał się, gdy poczuł znowu na sobie wodę.
-Słyszałam, że się przesłodziłeś - rzuciłam słodko, uśmiechając się ironicznie. Chłopak wyglądał jak obrażony, mokry kot. Zadowolona usiadłam obok patrząc się na niego wyzywająco. Archer wyszczerzył jedynie zęby, po czym zaczął się otrzepywać, mocząc także mnie. Patrzyłam się na niego z niedowierzaniem, unosząc brwi, gdy nagle usłyszałam jakiś dziwny odgłos, przez co odwróciłam głowę. Brzmiał jak chichot i nagle znowu dobiegł nas, lecz już z innej strony. Archer zaciekawiony wstał. Po chwili usłyszeliśmy tupot gołych stóp, a za nami pojawiła się dziwna postać niebieskowłosego chłopca…


<Archer?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz