piątek, 28 lipca 2017

Od Marka do Leloo

Sam nie wiedziałem, dlaczego się uśmiechnąłem… Ale chłopak miał taki miły, delikatny głos. Podejrzewałem, że równie niewinnie wyglądał, jak mówił, gdyż nie można się wyslawiac w tak uroczy sposób, nie prezentując się tak samo. Niestety, sierota Mark, znowu zgubiła okulary. A jak nie mam okularów jestem ślepy jak kret. Chociaż pewnie i tak powinienem się cieszyć, że nie zostałem zeżarty przez to bydle, tylko wpadłem na jakiegoś sympatycznego chłopaka. Bez porównania. Ledwo widziałem jego rękę przed swoją twarzą, jednak czułem, że chłopak czuje się niepewnie, gdyż dziwnie napięcie falowało od niego. Ciągle przepraszał, a ja nawet nie wiedziałem dlaczego. Pomimo fatalnego pierwszego wrażenia, jakie pewnie sprawiłem, postanowiłem zachować resztki godności. Otrzepałem kolana, po czym wyciągając w jego kierunku rękę, przywitałem się.
-Pomijając to, że nie minęło 5 minut, a ja już na tobie leżałem, co jest trochę żenujące… Jestem Mark.
Zdziwiłem się trochę, gdy dobiegło mnie ciche parsknięcie, a potem dotyk jego dłoni, gdy obrócił mnie w drugim kierunku. W myślach solidnie sobie dokopałem, no bo jak można podać rękę powietrzu?!
-Leloo - powiedział krótko -Rozumiem, że nie masz żadnych dodatkowych okularów, albo soczewek?
Pokręciłem jedynie głową.
-Okulary aktualnie leżą gdzieś w lesie, a soczewek nigdy nie noszę.
Zapadła na jakiś czas cisza, gdy żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. W końcu sam zadałem pytanie.
-Gdzie właściwie jestem?
Wtedy Leloo opowiedział mi o Świecie Wyśnionych i przewodniku, który znalazł w swoim pokoju. Słuchałem uważnie i chociaż ciężko było w to wszystko uwierzyć, chyba jednak musiałem to zrobić. Nagle jedna rzecz mnie tknęła.
-Zaraz, zaraz. W TWOIM POKOJU? Chcesz powiedzieć, że ty wylądowałeś w ciepłym pokoiku, a ja w lesie?! - zaskoczony i trochę urażony, otworzyłem usta.
Znowu usłyszałem cichy śmiech nowo poznanego kolegi, a potem ujrzałem z jego strony kiwnięcie głową. Z niedowierzaniem spojrzałem na niego i zagryzłem z rozbawieniem usta. To chyba tylko ja mogę mieć takie szczęście. Jednak po chwili jeszcze jedna rzecz mnie zastanowiła.
-Ale to chyba nie jest sugestia, że mam mieszkać w lesie, co?
W tej samej chwili w swojej kieszeni poczułem pewien ciężar. Zaskoczony włożyłem do niej rękę, by wyjąć klucz, na którym było napisane moje imię, oraz numer domku (3) i pokój (11). Z wielkim uśmiechem na twarzy, pokazałem swoją zdobycz Leloo, na co chłopak też odpowiedział uśmiechem.
-To chyba sugestia, że masz jednak mieszkać w pokoju - powiedział, po czym nagle nieśmiało dopowiedział - Mogę cię zaprowadzić… Oczywiście, jeśli chcesz.
Kiwnąłem zadowolony głową. Bałem się, że sobie pójdzie, a ja wejdę w jakąś ścianę. Zresztą i tak nie wiem gdzie co jest.
-W takim razie prowadź.
Chłopak posłusznie ruszył, jednak tym razem maszerowaliśmy w ciszy. Każdy szedł pogrążony we własnych myślach, lecz nie było to nic nieprzyjemnego. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem od niego dużo wyższy. Nagle chłopak zatrzymał się, a ja spojrzałem na niego z niemym pytaniem w oczach. Jednak on napięcie się odwrócił i pobiegł w kierunku lasu… Przynajmniej tak mi się wydawało. Ruszyłem za nim, szepcząc.
-Leloo, co robisz? Wracaj no!
Jednak chłopak całkowicie mnie zignorował, aż w końcu wpadł w zieloną otchłań. Bez zastanowienia też tam skoczyłem, bojąc się, że potwór znowu się pojawi. Przerażony stwierdziłem, że straciłem z oczu chłopaka. Nawoływałem go cicho, jednocześnie przeszukując las. Nagle usłyszałem szelest i modląc się, żeby to nie była bestia wpatrywałem się w krzaki. Wyszedł z nich jednak Leloo, lekko przestraszony, jednakże z triumfalną miną trzymając moje okulary. Wypuściłem głośno powietrze, nie wiedząc czy śmiać się, czy krzyczeć. W końcu po prostu usiadłem ciężko na ziemi. Chłopak podszedł do mnie niepewnie i podał mi moją zgubę. Patrzyłem na niego poważnie, po czym zacząłem się śmiać.
-Jesteś zupełnie niemożliwy… Chyba właśnie przeżyłem zawał… Boże, ratuj… - krztusząc się, powiedziałem wreszcie "Dziękuję", po czym założyłem okulary na nos, by wreszcie zobaczyć swojego kolegę.
<Leloo? Proszę nie bij… Przynajmniej nie publicznie…>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz