piątek, 14 lipca 2017

Od Rin do Okame

Gdy tylko dźwięk do mnie dobiegł, moją pierwszą reakcją była osłona Okame. Gdy dziewczyna się mnie złapała, ja już wyciągałam rękę i przesuwałam ją do tyłu, nieco za moje plecy. Wpatrywałam się w ścianę lasu przez kilka sekund, ale odgłos umilkł i już nie powrócił. Przygryzłam wargę a następnie uśmiechnęłam się szeroko, odwracając się do lekko spłoszonej ale i zaciekawionej koleżanki
- Nie uważasz.. Że trzeba to sprawdzić? – zapytałam z iskrą w oku, już czując w powietrzu przygodę. Oki spojrzała na mnie nieco szerzej otwartymi oczami i puściła moje ramię
- Żartujesz, tak? – gdy nic nie odpowiedziałam tylko wciąż się w nią wpatrywałam, westchnęła i pokręciła głową – Nie wiem czy to dobry pomysł.. Ale… - teraz to ona przygryzła wargę po czym zerknęła na las, następnie kierując spojrzenie na mnie – Ale faktycznie chcę wiedzieć co to było i.. No wiesz, jesteś pewna, że to bezpieczne? Znaczy, czy nic nam się nie stanie?
- Skarbie, właśnie chcemy wejść do obcego, super ciemnego i gęstego lasu w magicznym wymiarze za jakimś niepokojącym dźwiękiem. To na pewno nie jest bezpieczne – powiedziałam szczerze i wzruszyłam ramionami.
W tej samej chwili zauważyłam moment przemiany w nastawieniu przyjaciółki. W jej wzroku zapłonął ognik, wyprostowała się nieco bardziej, uśmiechnęła i spojrzała ponownie na las.
A kilka sekund później zorientowałam się, że nazwałam ją w swoich myślach przyjaciółką. Uśmiechnęłam się delikatnie w duchu i spojrzałam na rozemocjonowaną i zafascynowaną drzewami dziewczynę, która teraz stała dwa kroki przede mną. Mimo, że znam ją tyle, co nic, mam wrażenie.. Duh, jestem pewna, wiem, że to jest ktoś, kto będzie na zawsze. Że stanie się dla mnie kimś bardzo ważnym, kimś kogo będę chciała stale chronić, i nawet jeśli nie będziemy w przyszłości non stop razem to.. Gdzieś będziemy, dla siebie będziemy nie ważne co.
No, a przynajmniej tak się teraz czułam i miałam cichą nadzieję, że to nie jest spowodowane jedynie wpływem chwili.
- To co, idziemy? – spytałam podchodząc do Oki i uśmiechając się. Ta skinęła głową i złapała mnie za rękę, postępując krok na przód
- Bez dwóch zdań
Zaśmiałam się i trzymając się za dłonie, podeszłyśmy do linii drzew po czym wchodząc pierwsza, poprowadziłam dziewczynę do środka lasu. Co chwila któraś z nas o coś zahaczyła albo oberwała liściem w twarz, co powodowało u nas obu atak niekontrolowanego chichotu i żarty. W pewnym momencie pod naszymi stopami pojawiły się duże, grube korzenie, które przeszłam uważnie
- Uważaj Oki, pod stopami mamy.. – i zanim zdążyłam dokończyć usłyszałam lekki krzyk dziewczyny a następnie poczułam uderzenie w plecy. Kolejna rzeczą, którą udało mi się zarejestrować była ziemia w ustach i na twarzy oraz ciężar na plecach - ..korzenie Oki, korzenie – wydyszałam z powodu zgniatanych płuc. Dziewczyna dostała napadu śmiechu i sturlała się ze mnie, wręcz płacząc. Spojrzałam na nią z wydętymi ustami i zmrużonymi oczami, wciąż leżąc brzuchem na ziemi
- No.. No ale.. Przynajmniej zamortyzowałaś mi upadek – wyjąkała dziewczyna dusząc się i krztusząc wesołością
- Ha-ha-ha, świetny pozytyw – zrzędziłam wstając i otrzepując się oraz wypluwając piach z ust, co i raz patrząc bykiem na leżącą dziewczynę
- Oj noo! Nie moja wina! – krzyknęła i śmiała się dalej. Po chwili patrzenia na nią, pokręciłam głową i sama zaczęłam się śmiać
- Wstawaj głupia – powiedziałam podając jej rękę i ciągnąc do góry. Po chwili dalej kontynuowałyśmy swoją wędrówkę w dzicz rozmawiając i chichrając się. Nagle, gdy byłyśmy już daleko od wejścia do lasu i gdy w którejś chwili drzewa nagle się przerzedziły, zauważyłam coś cudownego. Zatrzymałam gwałtownie i siebie i Okame
- Co tam?
- Musimy. Wejść. Na. To. Drzewo. – powiedziałam zachwycona patrząc na gigantyczny dąb z gałęziami od samej ziemi wprost idealne do wspinania. Wokół jego stóp rosły piękne dzikie kwiaty i zioła rozległe na kilka metrów kwadratowych. Zauważyłam też poziomki i jeżyny. Stojąc kilkanaście metrów od niego słyszałam ten anielski chór śpiewający o jego cudowności z anielskim „Alleluja” w tle
- Nooo, w porządku – uśmiechnęła się dziewczyna po czym zaczęła biec, śmiejąc się głośno – Kto pierwszy! – krzyknęła. Nabrałam zaskoczona powietrza po czym wystartowałam za nią. Do drzewa dopadłam sekundę po Oki. Spojrzałyśmy na siebie uśmiechnięte i zaczęłyśmy się wspinać, chociaż zanim to zrobiłyśmy nie mogłyśmy się powstrzymać, żeby nie zjeść kilku poziomek. Drzewo było naprawdę wysokie ale z łatwością się na nie wchodziło, prawie jak po drabinie, aż do samego szczytu. Gdy znalazłyśmy się w jego gęstej koronie u samej góry, usiadłyśmy na grubym konarze czując się na nim bezpiecznie jak na ławce.
I wtedy zorientowałyśmy się, że to drzewo jest nieco wyższe od pozostałych a my mamy widok na cały wielki las ciągnący się aż po horyzont. Otworzyłam usta patrząc się w malujący się przed mną obraz i poczułam dreszcze na ciele (komentarz autorki: Och ludzie, wyobraźcie to sobie!)
- Och łał – szepnęłam nie mogąc wydobyć z siebie nic więcej. Po kilku chwilach usłyszałam głos Oki
- Hej zaraz.. Rin, czy to jest domek na drzewie? – zaskoczona skierowałam wzrok w tę samą stronę co dziewczyna, czyli na nieco wyższe i umieszczone bardziej w głąb, gałęzie drzewa, na którym się znajdowałyśmy.


< Okame? *^* Deam, jak wyobraziłam sobie tą scenę i ten widok to naprawdę dostałam dreszczy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz