W chwili gdy lekko zażenowana dziewczyna rzuciła w moją
stronę poduszką, która z kolei trafiła w moją twarz a następnie uderzyła o
podłogę, zaczęła się prawdziwa walka. Uniosłem się powoli i mrużąc oczy
posłałem jej szeroki, lodowaty uśmiech. Dziewczyna w pierwszej chwili uniosła
brwi, ale gdy spojrzała na mnie drugi raz, cofnęła się o pół kroku
- Archer, nie żartuj, nic mi nie zrobisz – rzuciła patrząc
na mnie uważnie. Zrobiłem oczy niewiniątka ale czułem, że dziewczyna widzi moje
rozbawienie sytuacją. Podszedłem do niej i stojąc tuż przed nią, dotknąłem
dłonią jej policzka. Ta zrobiła w odpowiedzi wielkie oczy, nie będąc pewną o co
mi do cholery chodzi
- Grace, skarbie, jesteś zbyt sztywna –powiedziałem cicho i
gdy jej usta już układały się w oburzone „co?” ja jednym ruchem złapałem ją w
pasie, przekręciłem i zarzuciłem sobie na plecy. Dziewczyna krzyknęła a gdy
dotarło do niej co się stało, wściekła się do granic nieznanych zwykłemu,
niewinnemu człowiekowi. Zaczęła się na mnie wydzierać i bluźnić tak, że lepiej
nie powtarzać, a ja beztroskim krokiem wyszedłem z pokoju a następnie z domku.
Chociaż była już noc, to na dworze było całkiem przyjemnie ciepło, więc zapewne
z racji tego, minęło nas kilka osób, przyglądając się mi oraz rozkrzyczanej
dziewczynie. Uniosłem wolną rękę i zacząłem mówić głośno, wyraźnie i powoli,
żeby każdy zrozumiał
- TO NIE JEST PORWANIE. MOŻECIE WRÓCIĆ DO SWOICH OBOWIĄZKÓW –
powiedziałem tak kilka razy a następnie oddaliłem się od tej niewielkiej
cywilizacji i skierowałem w starannie wybraną stronę lasu
- Jasna cholera, Archer, czy ty mnie wynosisz do lasu?!?!
Obiecuję ci, że jeśli teraz kurwa przywiążesz mnie do drzewa lub zrobisz inną
chorą rzecz znajdę cię i osobiście wyrwę ci twoje cenne genitalia,
rozumiesz?!?! – wydarła się Grace. Obróciłem lekko głowę w jej stronę
- Oczywiście skarbie, oczywiście, dostaniesz co tylko
będziesz chciała, ale teraz bądź grzeczna dobrze? – rzuciłem słodziutkim tonem
jak do rozwydrzonego i rozpieszczonego bachora a następnie poklepałem ją kilka
razy po pupie, jakbym zrobił to po głowie gdyby dziewczyna stała obok mnie.
Usłyszałem jak ta oburzona i zszokowana nabiera gwałtownie powietrza, po czym
kilka sekund później – wybuchła:
- ZABIERAJ ŁAPY OD MOJEGO TYŁKA!! – zaśmiałem się w
odpowiedzi i szedłem dalej, wiedząc, że już za chwilę będziemy na miejscu.
Grace może i miała ciekawy wygląd, z pewnością nietypowy ale zachowywała się
jak czterdziestolatka co napawało mnie wręcz niesmakiem. Zastanawiałem się
nawet czy ta dziewczyna kiedykolwiek była na prawdziwej imprezie. Mam wrażenie,
że nie. Wygląda na odpowiedzialną istotkę, która zaraz po zakończeniu liceum
wyprowadziła się od rodziców do ciasnego, dwupokojowego mieszkanka, na które
stać ją było ponieważ przez ostatni rok szkoły ciężko i sumiennie pracowała w
pobliskiej kawiarni. Gdy już zamieszkała sama na powierzchni mniejszej niż
łazienka w jej starym domu, była niesamowicie dumna ze swojego lokum, ponieważ było
jej. Samodzielnie je ozdabiała i dbała o nie, jakby było jej dzieckiem a do
tego chodziła na swoje wymarzone studia o profilu takim, o jakim ja sam nigdy
bym nie pomyślał. W dodatku w jej maleńkim mieszkanku wszędzie widać było
objawy jej największej, dla niej niesamowicie ciekawej pasji, pokroju zbierania
znaczków czy bursztynów.
Nie no, dobra, przesadziłem. Po zastanowieniu doszedłem do
wniosku, że nie wypada tak nikogo obrażać.
Przepraszam, znaczki pocztowe, wcale nie jesteście takie nudne,
jak zasugerowałem w powyższym monologu.
W tej samej chwili Grace na nowo rozpoczęła kolejna serię
krzyków, a ja westchnąłem zirytowany.
- .. ty dupku! Masz mnie w tej chwili postawić, albo…
- Cicho.
- Em, ja.. co? UCISZASZ mnie?! Zaraz ja..
- Grace.. Cicho.- rzuciłem ponownie a zdezorientowana i
zaskoczona dziewczyna aż umilkła. Zacząłem napawać się nocnym powietrzem, ciszą
i spokojem, ale nie trwało to długo, ponieważ dotarliśmy do obranego przeze
mnie celu. Stanąłem, rozkoszując się widokiem. Księżyc był prawie w pełni, więc
wszystko było pięknie oświetlone i miało fantastyczny, nocny klimat.
- Jesteśmy. I jak ci się podoba? Ładnie, prawda? – rzuciłem,
niepostrzeżenie zsuwając buty
- Nie wiem, Archer. Jedyne co widzę żebym mogła określić
mianem ładne, to twój tyłek – rzuciła dziewczyna takim tonem, jakby mówiła do
idioty. Powoli uśmiechnąłem się szeroko
- A więc, uważasz, że mam ładny tyłek, co? – gdy to
powiedziałem, dziewczyna aż krzyknęła z oburzenia
- Co..? Nie! Nie O TO mi chodziło! Ja..nie.. Aghhh! – ale ja
tylko zaśmiałem się i zacząłem biec, bosymi stopami uderzając o deski pomostu –
Archer?? Archer! Czy to jest..?!
- Jezioro! – rzuciłem, a następnie wybiłem się w powietrze
na końcu konstrukcji, krzyknąłem głośno z niepohamowanego szczęścia i
rozbawienia, a po kilku sekundach lotu, uderzyliśmy w taflę wody.
<Grace? Umiesz pływać? Radzę ci umieć, bo jeśli nie, to
Archer będzie mieć z ciebie polewke do końca życia c; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz