czwartek, 13 lipca 2017

Od Archera do Grace

W chwili gdy lekko zażenowana dziewczyna rzuciła w moją stronę poduszką, która z kolei trafiła w moją twarz a następnie uderzyła o podłogę, zaczęła się prawdziwa walka. Uniosłem się powoli i mrużąc oczy posłałem jej szeroki, lodowaty uśmiech. Dziewczyna w pierwszej chwili uniosła brwi, ale gdy spojrzała na mnie drugi raz, cofnęła się o pół kroku
- Archer, nie żartuj, nic mi nie zrobisz – rzuciła patrząc na mnie uważnie. Zrobiłem oczy niewiniątka ale czułem, że dziewczyna widzi moje rozbawienie sytuacją. Podszedłem do niej i stojąc tuż przed nią, dotknąłem dłonią jej policzka. Ta zrobiła w odpowiedzi wielkie oczy, nie będąc pewną o co mi do cholery chodzi
- Grace, skarbie, jesteś zbyt sztywna –powiedziałem cicho i gdy jej usta już układały się w oburzone „co?” ja jednym ruchem złapałem ją w pasie, przekręciłem i zarzuciłem sobie na plecy. Dziewczyna krzyknęła a gdy dotarło do niej co się stało, wściekła się do granic nieznanych zwykłemu, niewinnemu człowiekowi. Zaczęła się na mnie wydzierać i bluźnić tak, że lepiej nie powtarzać, a ja beztroskim krokiem wyszedłem z pokoju a następnie z domku. Chociaż była już noc, to na dworze było całkiem przyjemnie ciepło, więc zapewne z racji tego, minęło nas kilka osób, przyglądając się mi oraz rozkrzyczanej dziewczynie. Uniosłem wolną rękę i zacząłem mówić głośno, wyraźnie i powoli, żeby każdy zrozumiał
- TO NIE JEST PORWANIE. MOŻECIE WRÓCIĆ DO SWOICH OBOWIĄZKÓW – powiedziałem tak kilka razy a następnie oddaliłem się od tej niewielkiej cywilizacji i skierowałem w starannie wybraną stronę lasu
- Jasna cholera, Archer, czy ty mnie wynosisz do lasu?!?! Obiecuję ci, że jeśli teraz kurwa przywiążesz mnie do drzewa lub zrobisz inną chorą rzecz znajdę cię i osobiście wyrwę ci twoje cenne genitalia, rozumiesz?!?! – wydarła się Grace. Obróciłem lekko głowę w jej stronę
- Oczywiście skarbie, oczywiście, dostaniesz co tylko będziesz chciała, ale teraz bądź grzeczna dobrze? – rzuciłem słodziutkim tonem jak do rozwydrzonego i rozpieszczonego bachora a następnie poklepałem ją kilka razy po pupie, jakbym zrobił to po głowie gdyby dziewczyna stała obok mnie. Usłyszałem jak ta oburzona i zszokowana nabiera gwałtownie powietrza, po czym kilka sekund później – wybuchła:
- ZABIERAJ ŁAPY OD MOJEGO TYŁKA!! – zaśmiałem się w odpowiedzi i szedłem dalej, wiedząc, że już za chwilę będziemy na miejscu. Grace może i miała ciekawy wygląd, z pewnością nietypowy ale zachowywała się jak czterdziestolatka co napawało mnie wręcz niesmakiem. Zastanawiałem się nawet czy ta dziewczyna kiedykolwiek była na prawdziwej imprezie. Mam wrażenie, że nie. Wygląda na odpowiedzialną istotkę, która zaraz po zakończeniu liceum wyprowadziła się od rodziców do ciasnego, dwupokojowego mieszkanka, na które stać ją było ponieważ przez ostatni rok szkoły ciężko i sumiennie pracowała w pobliskiej kawiarni. Gdy już zamieszkała sama na powierzchni mniejszej niż łazienka w jej starym domu, była niesamowicie dumna ze swojego lokum, ponieważ było jej. Samodzielnie je ozdabiała i dbała o nie, jakby było jej dzieckiem a do tego chodziła na swoje wymarzone studia o profilu takim, o jakim ja sam nigdy bym nie pomyślał. W dodatku w jej maleńkim mieszkanku wszędzie widać było objawy jej największej, dla niej niesamowicie ciekawej pasji, pokroju zbierania znaczków czy bursztynów.
Nie no, dobra, przesadziłem. Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nie wypada tak nikogo obrażać.
Przepraszam, znaczki pocztowe, wcale nie jesteście takie nudne, jak zasugerowałem w powyższym monologu.
W tej samej chwili Grace na nowo rozpoczęła kolejna serię krzyków, a ja westchnąłem zirytowany.
- .. ty dupku! Masz mnie w tej chwili postawić, albo…
- Cicho.
- Em, ja.. co? UCISZASZ mnie?! Zaraz ja..
- Grace.. Cicho.- rzuciłem ponownie a zdezorientowana i zaskoczona dziewczyna aż umilkła. Zacząłem napawać się nocnym powietrzem, ciszą i spokojem, ale nie trwało to długo, ponieważ dotarliśmy do obranego przeze mnie celu. Stanąłem, rozkoszując się widokiem. Księżyc był prawie w pełni, więc wszystko było pięknie oświetlone i miało fantastyczny, nocny klimat.
- Jesteśmy. I jak ci się podoba? Ładnie, prawda? – rzuciłem, niepostrzeżenie zsuwając buty
- Nie wiem, Archer. Jedyne co widzę żebym mogła określić mianem ładne, to twój tyłek – rzuciła dziewczyna takim tonem, jakby mówiła do idioty. Powoli uśmiechnąłem się szeroko
- A więc, uważasz, że mam ładny tyłek, co? – gdy to powiedziałem, dziewczyna aż krzyknęła z oburzenia
- Co..? Nie! Nie O TO mi chodziło! Ja..nie.. Aghhh! – ale ja tylko zaśmiałem się i zacząłem biec, bosymi stopami uderzając o deski pomostu – Archer?? Archer! Czy to jest..?!
- Jezioro! – rzuciłem, a następnie wybiłem się w powietrze na końcu konstrukcji, krzyknąłem głośno z niepohamowanego szczęścia i rozbawienia, a po kilku sekundach lotu, uderzyliśmy w taflę wody.


<Grace? Umiesz pływać? Radzę ci umieć, bo jeśli nie, to Archer będzie mieć z ciebie polewke do końca życia c; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz