poniedziałek, 10 lipca 2017

Od Okame do Rinei

Nie wiedziałam czego się spodziewać podchodząc do drzwi, do których pukanie rozdarło panującą wokół ciszę. Jedyne co zrobiłam to wzięłam głęboki, oczyszczający oddech. W chwili kiedy nacisnęłam na klamkę w mojej głowie wykreowały się najgorsze scenariusze rodem z kryminałów, które tak uwielbiałam. Nie planowałam nigdy stać się bohaterką jednego z nich, po moim karku przeszedł jednak dreszczyk ekscytacji zmieszany z adrenaliną. Zaskoczył mnie jednak JEJ widok. Polubiłam Rin od pierwszego momentu, kiedy uśmiechnęła się I gorączkowo zaczęła wszystko wyjaśniać. Mam wrażenie, że też zaważyła to, jak bardzo jesteśmy sobie bliskie, mimo zaledwie kilku minut spędzonych w swoim towarzystwie.
Kiedy już wiedziałam wszystko co I ona, zaproponowałam mały obchód terenu. Skierowałyśmy nasze kroki do biblioteki. Kiedy szłyśmy tak ramie w ramie poczułam się niemal jak jej siostra bliźniaczka. Nieco niższa siostra bliźniaczka, ale jednak. Uśmiechnęłam się do siebie.
Wszedłszy do budynku zaciągnęłam się mocno, wdychając zapach starych książek.
- Kocham ten zapach! – mruknęłam spoglądając na nią kątem oka. – Książki są dla mnie jak… jak drugi dom. – roześmiałam się szczerze.
- Też kocham książki. – odrzekła, po czym podeszła I przejechała dłonią po półce pełnej niekończących się historii.
- W takim razie naprawdę mamy wiele wspólnego. – mój śmiech niczym roztargnione dzwoneczki, znów rozległ się wokół nas.
Rin wzięła do ręki pewną książkę. Była oprawiona w czerwoną skórę, a wzdłuż jej grzbietu biegły złote litery układające się w napis. Zmrużyłam oczy, jednocześnie przekręcając głowę nieco w bok.
- "Krótki przewodnik o świecie wyśnionych" – przeczytałam, po czym dotarło do mnie, że to właśnie ta książka, o której zaledwie kilka minut temu opowiadała mi dziewczyna.
Moje oczy niczym dwa ogromne spodki wpatrywały się w księgę.
- Mogę? – zapytałam wreszcie wyciągając ręce przed siebie, niczym małe dziecko sięgające po najnowszą zabawkę, którą dopiero co zobaczyło w telewizji, a nazajutrz rodzic przynosi ją do domu z radością patrząc na szczęście dziecka.
- Pewnie! – Rin podała mi książkę i stanęła za moimi plecami wskazując na okładkę. – Piękna, prawda?
- O tak. – powiedziałam wciąż oczarowana, po czym przejechałam delikatnie dłonią po miękkiej powierzchni.
Otworzyłam przewodnik na pierwszej stronie. Faktycznie, było tam wszystko, co zdążyła mi już przekazać Rin. W połowie stronnice były jednak czyste, co nie zmienia faktu, że to książka, więc przewertowałam ją szybko, zniżając głowę tak, że mój nos znalazł się niemalże między kartkami. Westchnęłam wdychając jej niesamowity zapach.
- Zarąbiście pachnie! – wypowiedziałam słowa niemal z namaszczeniem, na co Rinea skinęła głową.
- Zapachy książek, oprócz samej treści są najlepsze i niepowtarzalne. – dziewczyna także pochyliła się nad kartką, a na jej ustach powoli rozkwitł słodki uśmiech.
- Wow!- powiedziałam otwierając buzię ze zdziwienia. Zdawało mi się, że widzę samą siebie rozpływającą się nad zapachem ulubionej powieści. – Nigdy jeszcze nie spotkałam osoby, która tak jak ja uwielbiałaby zapach starych książek. – Co prawda nie kryłam przed chłopakami z drużyny zamiłowania do kryminałów i literatury faktu, a czasem i nawet dobrego horroru z nutą fantasy, jednak kiedy zawsze przed meczem lub na trybunach w czasie kontuzji wąchałam książki nikt nie mógł zrozumieć co ja do jasnej cholery robię.
- Żartujesz? – dziewczyna roześmiała się. – To jedna z najlepszej rzeczy na świecie! Tak samo jak nocne niebo upstrzone milionami mrugających gwiazd.
Śmiałyśmy się obie przez dobre parę minut. Następnie zamknęłam czerwoną okładkę i przekazałam z powrotem w ręce Rin. Ta zaś odłożyła ją na dawne miejsce na półce z wygrawerowaną literą „A”.
Nie mogłam się powstrzymać i ją przytuliłam. Szczerze, po prostu. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki od serca. Przyjaciółki. Do tej pory moimi bratnimi duszami odznaczały się osoby płci męskiej, więc przyjaźń z dziewczyną okazała się dla mnie miłą odmianą.
- Wyróżnia się w półce wielkością. – przyznałam, kiedy dobre kilka godzin później skierowałyśmy się już do wyjścia, po oblocie całej biblioteki przynajmniej ze trzy razy.
- Hm? – Rin zmarszczyła brwi, a na jej oczy opadła grzywka, którą szybko odgarnęła na bok. – Masz na myśli przewodnik? – skinęłam głową, więc ochoczo podjęła temat. – Tak, jest znacznie większy niż przeciętna książka. Zastanawiam się jednak dlaczego większość stron jest nadal pusta.
- Też mnie to zaintrygowało. – powiedziałam przykładając prawą dłoń do wargi i skubiąc ją lekko w zamyśleniu. – Może chodzi o to, żeby to Śniący ją jakoś zapełnili? – zapytałam, chociaż sama nie byłam pewna tego co mówię.
- Może. – przyznała dziewczyna. – Gdzie chcesz teraz iść?
- Nie masz nic przeciwko, żebyśmy poszły teraz do stołówki? Umieram z głodu! – wyznałam, po czym zdałam sobie sprawę, że słońce wpadające przez okno kładzie cień na ziemię wskazując na pierwszą po południu. Byłam w tym miejscu już prawie cały dzień. Nie zmartwiło mnie to jednak zbyt mocno, za to jedynie wzbudziło moją ciekawość. – Czy nasze ciała znajdują się w stanie nieważkości? Czas płynie tu chyba zupełnie inaczej, no nie? Gdyby było tak samo jak w realnym świecie nasi bliscy zamartwiliby się na śmierć, nieprawdaż? Zaraz to chyba niemożliwe, ponieważ to wszystko to inny wymiar, wszechświat. Trochę trudno odpowiedzieć na to logicznie, ale z drugiej strony liczy się zabawa i to jakie nowe przygody spotkają nas jako śniących! – wykrzyknęłam wyrzucając ręce w górę.
- Tak, rzeczywiście trochę to zagmatwane. – rozbawiona Rin przyznała jednak, że pora coś zjeść, poszłyśmy więc na sąsiadującą z biblioteką stołówkę.
- Duża. – roześmiałam się wchodząc za nią do pomieszczenia.
- Za to wyjątkowo pusta. – odwzajemniła uśmiech Rin podchodząc do okienka, z którego wyglądały przeróżne dania i potrawy od potrawki z indyka po kimchi i bimimbap. – Na co się decydujesz?
- Hmm. – otaksowałam spojrzeniem dostępne produkty. – Chyba wezmę sałatkę owocową z dodatkiem miodu i orzechów włoskich, a do tego zieloną herbatę. – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i chwyciłam miskę w obydwie dłonie.
- Na bogato. – skomentowała siadając obok mnie przy stole liczącym miejsce dla sześciu osób.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie szkolnych obiadów z przyjaciółmi. Wtedy musieliśmy dostawiać krzesła do stołu, a tutaj tak wiele stało pustych.
- Co ty na to, żeby zrobić sobie małą rundkę po terenie? – zapytałam kiedy obydwie skończyłyśmy już jeść.
- Z chęcią. – Przystała na pomysł rozprostowania kości po czasie spędzonym w bibliotece.
Przykucnęłam i zacieśniłam różową kokardkę wplecioną w ciężkie, czarne buty.
- Gotowa? – zapytała Rin, kiedy już wstałam z klęczków.
- Zdecydowanie! – powiedziałam pełna energii i gotowa do biegu.
Porwałyśmy się do biegu przez trawę upstrzoną milionami tęczowych kwiatów. Biegłyśmy równym tempem, chwilami jednak Rin wyprzedzała mnie o pół kroku. Nic dziwnego – pomyślałam. – przecież ma dłuższe nogi. Uśmiechnęłam się i odgarnęłam z przed oczu niesforne kosmyki włosów. Po chwili przed moimi oczami rozpostarł się, zapierający dech w piersiach niczym mur Chiński, ogromny ciemno-zielony Las.
- Robi wrażenie. – przystanęłam kładąc ręce na biodrach.
Podeszłam nieco bliżej wyciągając dłoń w stronę lasu, przez którego wysokie drzewa prześwitywały promienie słońca. Zahipnotyzowana zamknęłam w garści pochwyconą smugę światła.
Nagle odgłos przypominający łamanie gałęzi dobiegł moich uszu z głębi tajemniczej puszczy. Zmroziło mnie, mimo, iż moje dopiero co rozgrzane mięśnie po biegu dodatkowo chroniła lawendowa bluza z wizerunkiem złoto- zielonego smoka na plecach.

- Rin? – cofnęłam się niepewna i chwyciłam koleżankę za nadgarstek

<Rinuś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz