Tak się zastanawiałam, czy ktoś byłby dumny, gdybym jakoś
ten świat starała się ulepszyć. Tak, chyba tak. Nawet mam pomysł! Spadnę z
dachu i wceluję prosto w tego... no w Hennę. Cóż, może radykalny zabieg, ale...
świat byłby lepszy, to się liczy! Rzuciłam mu jedno, zimne spojrzenie.
Zastanawiałam się też, za jakie grzechy mnie ktoś tu wsadził? I tak moje życie
było doszczętnie spierdolone, więc... ech. W sumie to miejsce nawet spoko
wyglądało. Weszliśmy do domu, w którym się obudziłam. Dlaczego ten Bieber się
do mnie przyczepił? Dlaczego to zawsze wypada na mnie? Ja wiem, że spuszczanie
głowy w kiblu, słodkiemu Scottowi Stalskiemu to grzech, ale jedyny, jaki
popełniłam w tym tygodniu! To już coś! Popatrzyłam się na niego, lekko się
krzywiąc. No normalnie Ken od Barbie.
— A nie mówiłem, że to stodoła?
Jego głos od razu zaczął mnie drażnić. A może zrobić z nim
to, co z moimi kochanymi lalkami Barbie, włącznie z Kenem? Tak mówię tu, o
spuszczeniu ich w muszli klozetowej. Ach, piękne czasy. Normalnie mam chcice,
żeby do nich wrócić. Ech, łazienka była w moim pokoju, a do niego go nie
zaprowadzę. Jeszcze przyjdzie kiedyś, bo będzie miał pająka na ścianie i co
wtedy? Zrywaj się dla księcia z łóżka, aby zabić słodkiego pajęczaka. Na razie
chyba pozostaje mi znalezienie dwustronnej taśmy, żeby mu zakleić usta i
przyczepić go do ściany budynku. Po raz kolejny stwierdziłam, że ja to mam łeb.
— Z łaski swojej, proszę, abyś się nie odzywał. Twoje
brzmienie głosu wywołuje u mnie przysłowiowe umieranie w środku. Tak jak
podczas słuchania darcia mordy przez rockowców, słuchanych przez mojego
wujaszka.
Chłopak wywrócił teatralnie oczami i znów otworzył usta,
żeby drażnić moje uczy, wypowiadanymi słowami. Uciszyłam go gestem ręki,
rzucając mu złowrogie spojrzenie. Wkrótce zaszliśmy do biblioteki, a ja od razu
wyczułam niezadowolenie chłopaka. Cóż... wyglądał na takiego, co nawet nie wie,
gdzie postawić przecinek. Na półce, od razu rzucił mi się w oczy podobny
egzemplarz książki, którą znalazłam w moim pokoju. Wzięłam ją do ręki, wodząc
opuszkami palców po okładce. Chciałam ją podać chłopakowi, ale on nie przyjął
"Poradnika Świata Wyśnionych", czy jak to tam się nazywało.
— Ale... że ja mam czytać? — oburzyła się Henna. Ta, no po
prostu pięknie. Ja mu na głos, jak małemu dziecko czytać nie będę, po moim
trupie.
— A jak myślisz Henneczko? — prychnęłam — Tatusiów nie ma,
więc nikt ci nie poczyta.
Uśmiechnęłam się sztucznie, wysuwając książkę bardziej w
jego stronę. Jednak podróbka Justina nie przyjęła czytadła. Boże, pomysły na
samobójstwo mi się kończą. Chyba wrócę do pomysłu przejścia na Islam. O tak! A
może tak...
— Nie przeczytam tego, melonie. Ty możesz przeczytać i mi
ładnie o wszystkim opowiedzieć,
... przewrócić na niego regał? Ech, mam już tego gościa
dość, okej? Rzuciłam do niego (lub trochę w niego) książką. On prawie ją
wypuszczając, złapał ją ślamazarnie. Ell dyskretnie przyłożyła dłoń do czoła,
śmiejąc się ze swojego życia. Już wyobrażała sobie scenę, gdzie popychała Hennę
pod regał, kiedy ten znów zaczął jęczeć. Spotkać innego człowieka tutaj, to
marzenie.
— Rób, jak chcesz. Mogę cię tu zostawić i pójść gdzieś, a ty
umrzesz na widok pająka na ścianie.
<Luis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz