Chwycił za telefon, którego dzwonek już powoli zaczynał go drażnić. "Niech już przestanie dzwonić!" – pomyślał, kiedy wyciszył urządzenie, a następnie wrócił do śledzenia najnowszych wiadomości. Od czasu do czasu udało mu się złapać sygnał radia policyjnego. Szykowała się kolejna akcja, a nie chciał wpaść tylko dlatego, że został wystawiony. Nowi klienci, zawsze ta sama obawa. Nagle rozległ się dźwięk pukania. Było tak delikatne, że Ace podejrzewał, iż to przewrażliwiona sąsiadka znów potrzebuje pomocy z pralką bądź komputerem. Jednak chwila, ona wyjechała. Nawet prosiła, żeby odbierać jej pocztę i podlewać kwiatki. Mężczyzna wówczas począł się zastanawiać, co ma zrobić. Może udawać, że nikogo nie ma w domu lub otworzyć i przekonać się, kogo tu niesie. Ześlizgnął się z kanapy, by podnieść się z ziemi i ruszyć do drzwi. W drodze chwycił za kij oparty o szafkę, tuż obok framugi salonu. Skulony ostrożnie podchodził do wyjścia i powoli pociągnął do siebie klamkę. Dwóch mężczyzn powitało go szerokim uśmiechem, a jeden z nich wymierzył cios. Na szczęście udało się go zablokować, na nieszczęście kolejny już nadciągał i był o wiele szybszy i silniejszy. Rudy zgiął się, a następnie upadł na kolana, próbując złapać oddech. Następnie poczuł krótkotrwały ból, kiedy dostał w głowę, stracił przytomność. Telefonu jeszcze raz zamigotał, rozpraszając ciemność w pokoju. Na ekranie pojawiły się wiadomości o nieodebranych połączeniach oraz tekst: "Ty cholerny idioto! Opuść kryjówkę, natychmiast! Wpadliśmy!". Było jednak za późno.
Obudził się w nieznanym pomieszczeniu, jednak nowe otoczenie go nie zdziwiło, a raczej brak siniaków. Był prawie pewny, że został, delikatnie mówiąc, uszkodzony. Złapał się za głowę, szukając czegoś, co mogłoby świadczyć, że użyto wobec niego przemocy. Nic takiego nie znalazł. Podniósł się do siadu i rozejrzał wokół. Nie wyróżniający się zbytnio pokój, bardzo przypominał te obozowe. Brakowało tylko piętrowych łóżek zamiast tego jednego pojedynczego. Uśmiechnął się pod nosem, ale wówczas poczuł ból w szyi. Nie trafił do łóżka, a obok niego i całą noc przespał na ziemi. Chwila, ale nie czuje się, jakby przespał noc. Coś mu nie grało, ale nie wiedział co. Usłyszał pukanie do drzwi. "O nie, tym razem nie powtórzę tego samego błędu." Otwarł okno na rozcież, wychylił się z niego, by sprawdzić wysokość. "Nie zabiję się" – powiedział do siebie w duchu, a następnie wyskoczył. Lądowanie miał dobre, więc jedynie jego kostki na tym ucierpiały. Miał już wstawać, ale nad sobą zauważył dziewczynę. Była odrobinę wyższa od tych przeciętnych, które wcześniej spotykał Ace. Uśmiechała się do niego promiennie, jakby znała go od lat i wyciągnęła ku niemu dłoń. Mężczyzna zmierzył ją podejrzliwym wzrokiem. Ostrożnie zbliżał do niej rękę, ta tylko czekała, aby pomóc mu wstać. Z jednej strony go to uspokoiło, a z drugiej pojawiły się obawy. Czego może chcieć ta młoda dama? Właśnie, czy ona jest młoda, czy tylko na taką udaje? Co, jeśli jest związana z tą grupą przestępczą, która go porwała? No właśnie, Ace wciąż myśli, że został uprowadzony, chyba niezbyt to się różni od prawdy. Kiedy już stanął na równe nogi, mocniej ścisnął kobietę i przysunął się do niej bliżej.
– To boli – warknęła tonem, którego nigdy w życiu nie udałoby się przypisać. – Puść mnie – powiedziała łagodniej niż wcześniej. Domyśliła się, że facet nie zamierza jej zrobić większej krzywdy. – Chciałam ci tylko pomóc. Jesteś nowy i pomyślałam, że dobrym pomysłem byłoby to, gdyby ktoś cię oprowadził.
– Oprowadzić? Po czym? Zbieracie niewolników czy co? – zapytał. – Jeśli tak, od razu mówię, że nie nadaję się do ciężkiej pracy, bo nie lubię. Jeśli chcesz mi pomóc, to którędy wrócę do domu?
– Na razie nie wrócisz. Nikomu jeszcze to się nie udało.
– Hę? Najwidoczniej słabo im zależało. W takim razie żegnam.
Mężczyzna rozluźnił uścisk, a następnie ukłonił się teatralnie. Ruszył w stronę lasu, ale został zatrzymany. Jego nadgarstek złapany został przez drobne, kobiece rączki, a kiedy się odwrócił, od razu rzuciły mu się czarne oczy, które się w niego wpatrywały.
– Nie radzę. – Na te słowa zmarszczył jedynie brwi, jednakże to nie zniechęciło dziewczyny do tego, by mówić dalej. – Mówię, że jesteś tu nowy i nie wiesz jeszcze wielu rzeczy o tym świecie.
– Świecie? – Przybliżył wolną rękę do twarzy, drapiąc się palcem po policzku. – Nie urodziłem się wczoraj.
– Ale przybyłeś dopiero dzisiaj. – Puszczając, odsunęła się od niego. – Witaj w Świecie Wyśnionych.
– Świat Wyśnionych? W takim razie opowiedz mi o nim więcej... Em?
– Moony! – Powrócił ten uśmiech z początku.
– Ace... – mruknął pod nosem, tak chyba będzie fair? – Wprowadziłabyś mnie w ten tajemniczy świat za darmo, nie żądając niczego w zamian? Naprawdę? – Westchnął. – Trudno mi w to uwierzyć i jeśli masz zamiar mnie naciągnąć, to się nie uda. Nie mam przy sobie ani grosza, ale przyznam... Bajeczka rewelacyjna, prawie byłbym skłonny w to uwierzyć.
Moony? Skromnie na start, mam nadzieję, że wena mnie nie opuści c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz