- Mark...? Wszystko, okay? – zapytała zmartwiona dziewczyna.
Poczułem jak trzęsie mi się broda, gdy spode łba spojrzałem się na bruneta.
- Odebrałeś mojemu posiłkowi smak!
Mattowi drgnął kącik ust, gdy dotarło do niego znaczenie moich słów. Nałożyłem jedzenie na widelec i pęknie wystrzeliłem nim w twarz chłopaka. Gdy ta śmiertelna broń dosięgła celu, brunet zamarł na chwilę... Po czym rozpętała się wojna. Emma starała się nas powstrzymać, jednak w chwili, gdy ona także oberwała, rzuciła się w wir walki. A trzeba przyznać, że biła się zaciekle. Wojna niestety musiała się w końcu zakończyć. Została rozwiązana w dość brutalny sposób, kiedy to nasza cicha, urocza oraz niewinna sprzątaczka podeszła do Matta i trzasnęła go po głowie miotłą.
- I to jest właśnie czyn rozsądku! – krzyknąłem zadowolony, kiedy chłopak, rozmasowując sobie czoło, przepraszał pokojówkę. Na moje słowa dziewczyna odwróciła się i pogroziła mi palcem. Może była niziutka i słodka, ale tym jednym gestem obudziła we mnie respekt. Cofnąłem się o krok, uśmiechając się i łapiąc niezręcznym gestem za kark. Jedynie Emma zachowała zimną krew. Podeszła do dziewczyny i ze skruchą w głosie, powiedziała, że posprzątamy cały bałagan. Kiwnąłem potwierdzająco głową, podobnie zresztą jak Matt. Odpowiedzią sprzątaczki była jedynie rzucona szmatka prosto w moją twarz. Emma starała się ukryć swoje rozbawione prychnięcie, słabo jednak ono wyszło. Po chwili cała nasza trójka klęczała na ziemi i sprzątała z niej porozrzucane jedzenie.
<Emma? Czy na ciebie też to jedzenie patrzy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz