poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Od Marka do Emmy (100 POST)

Przesadziła. Zapłaci za to. Słono. Wychodząc z zimnej wody, patrzyłem się wisielczym wzrokiem na dziewczynę. Wszystko mi przemokło, ale na szczęście na dworze było dość ciepło. Ściągnąłem swoją koszulkę i rzuciłem ją w twarz Emmie. Zauważyłem, że ubranie z satysfakcjonującym plaśnięciem uderzyło w brunetkę. Podszedłem do niej i poklepałem po głowie z lekceważeniem.
- Nie gniewam się dzieciaczku, rozumiem, że musisz się czasem wyżyć – pokiwałem mądrze głową.
Emma patrzyła na mnie z niedowierzaniem i delikatnymi podejrzeniami, na co ja tylko się uśmiechnąłem. Położyłem się na pomoście i ignorując dziewczynę patrzyłem w niebo. Czułem jej rosnące zdziwienie, ale po chwili ona także położyła się obok mnie. Leżeliśmy razem, oddychając miarowo. Odwróciłem głowę w jej kierunku.
- Emm, co u Ciebie? Jak się czuj...
- Dobrze – szybko przerwała moje pytania, po czym uśmiechnęła się nerwowo. Westchnąłem cicho, po czym usiadłem i szybko przytuliłem Emmę. Kiedy poczułem, że powoli się rozluźnia, uśmiechając się w jej szyję, popchnąłem ją prosto do jeziora. Dziewczyna zszokowana leciała w dół. Powiedziałbym, że zrobiła to z niesamowitą gracją motyla... Ale kłamać to grzech. Gdy wynurzyła się z wodnych odmętów parskając i złorzecząc, uśmiechnąłem się stojąc na pomoście.
- Dziecinka się już wyżyła?
Odpowiedzią było tylko solidne chlapnięcie. Śmiejąc się wskoczyłem do wody i rozpętała się wielka wojna. Nagle jednak usłyszałem jakiś dziwny hałas. Odwróciłem szybko głowę i zobaczyłem, że przy brzegu stoją śmieszne... Warzywa? Autentycznie obok siebie stała przerośnięta pietruszka, delikatnie spasiona marchewka z bezzębnym uśmiechem i rzepa. A przynajmniej tak mi się wydawało, że to była rzepa. Wszystkie miały rączki, nóżki, oczka i tam całą resztę. Trzeba przyznać, że trochę się wystraszyłem i, nawet nie wiem jak i kiedy, wylądowałem w ramionach równie zaskoczonej Emmy. Dziewczyna spojrzała się na mnie sarkastycznie i wypuściła z rąk, a sama podeszła do dziwnych stworzonek. Stanęła w bezpiecznej odległości i z zainteresowaniem przyglądała się im. Wynurzając się z wody, ironicznie powiedziałem.
- Mamy wodę, mamy warzywa. Co powiesz na rosół?
Brunetka spiorunowała mnie wzrokiem, zresztą podobnie jak pietruszka, która pogroziła mi swoim małym palcem. Dziewczyna zaczęła coś gruchotać do stworzonek, a ja uniosłem ręce do góry i zrobiłem minę niewiniątka. Nadal jednak czułem się trochę niepewnie, biorąc pod uwagę, że marchewka wciąż patrzyła się na mnie ze swoim szerokim, bezzębnym uśmiechem. Nagle jedno z warzyw wydało jakiś dziwny odgłos, po czym odwróciło się i zaczęło iść w kierunku drogi powrotnej do kampusu. Podążyła za nim nawet marchewka. Emma spojrzała się na mnie z psotnym uśmiechem i poganiając mnie gestem także ruszyła za leśnymi istotami. Kręcąc głową wyszedłem z wody. Nie mając innego wyjścia poszedłem za naszą dziwną brygadą.

<Em? Odkrywco rosołu?>
(XDDDDDDDDDDDDDDDDD ~WUA)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz