niedziela, 13 maja 2018

Od Emmy do Sinary

Znajdowałam się na wzgórzu, pokrytym pięknymi kwiatami. Na szczycie było idealne miejsce do oglądania horyzontu. Przez chwilę siedziałam sama, dopóki nie dołączyła do mnie czerwonowłosa dziewczyna.
- Sinara - przedstawiła się.
Usiadłam obok niej podziwiając zachód słońca. Czerwienie i pomarańcze mieszały się harmonijnie na niebie. Dopóki słońce całkowicie nie zaszło, każda z nas była pogrążona we własnych myślach. Zastanawiało mnie o czym nowo poznana koleżanka może myśleć.
Jej mina była skupiona i nie wyrażała za dużo emocji. Zresztą, sama mam dużo na głowie i powinnam się skupić na swoich problemach.
- Ciemno już, zbierajmy się - zaproponowałam.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, po czym wstała i otrzepała się. Odwróciłyśmy się i zaczęłyśmy kierować w stronę "obozu " - tak to nazywam.
Z polany weszłyśmy do ciemnego, gęstego lasu. Ciężko było ogarnąć gdzie się kierować, a fakt że jest już po zmroku potęgował efekt. Na rozluźnienie zaczęłyśmy ze sobą gawędzić. Praktycznie o wszystkim i o niczym.
Chyba obydwie byłyśmy świadome że ten las nie jest bezpieczny i jakoś próbowałyśmy podnieść się na duchu. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy tu same, co przyprawiało mnie o dreszcze. Zaczął wiać chłodny wiatr, a my idąc miałyśmy wrażenie, jakby grunt pod naszymi nogami był coraz bardziej podmokły. Idąc tu nie przypominam sobie, żebym mijała bagna.
- Coś jest nie tak - rzuciła Sinara, zatrzymując się. Wyjęła mi to z ust. Usłyszałyśmy jakiś trzask za nami. Nie zastanawiając się, wyrwałyśmy w długą, biegnąc ile sił. Nie obchodziło mnie czy to grizzly, elf czy nawet sam święty Mikołaj.
Pierwsza zasada na ten moment: jeśli się zatrzymasz - zginiesz. Biegłyśmy tak, że już zaczynało mi brakować tchu. Omijałam każdy możliwy korzeń, kamień czy coś, co skazało by mnie na śmierć. Lecz nagle zrobiłyśmy ten jeden krok, który decyduje o naszym dalszym losie.
Moja stopa wylądowała na jakimś galaretowatym podłożu, które momentalnie zawaliło się pod nami. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdyż już znalazłam się na twardej ziemi. Jak najszybciej podniosłam się i podałam rękę czerwonowłosej. Dół ma z 2,5 metra, a ziemia wokół jest śliska,
jednak zauważyłam tu korytarz który powinien nas gdzieś wyprowadzić. Z wielką niechęcią ruszyłyśmy przed siebie. Korytarz się dłużył, a ja już traciłam cierpliwość.
- Co to?? - zapytała Sinara. Spojrzałam w przestrzeń przed nami.
- Mgła? - odparłam ze zdziwieniem.
Skąd do jasnej cholery znalazła się tu mgła?! Chwyciłam dziewczynę za nadgarstek i zaczęłam przyśpieszać krok. Ona nie zostawała w tyle i natychmiast wyrównała tempo.
Nagle zaczęłam dostrzegać dziwne urywki z życia. Tylko, że nie z mojego...


Jestem niczym duch, który tylko obserwuje. A przede mną widzę małą dziewczynkę, która właśnie zdmuchuje urodzinowe świeczki. Dostała słuchawki w prezencie. Jest taka szczęśliwa i pełna radości.
Nagle sceneria się zmienia, i jestem gdzieś na drodze. Widzę wypadek, wybuch i słyszę krzyk czerwonowłosej. Później jedynie składanie kwiatów na dwa nagrobki. Świat zaczyna wirować i znajdujemy się w jakimś mieście.
Sinarę otacza grupka ludzi, którzy wyglądają na podpitych. Wszyscy palą, piją lub coś biorą, a ona nie jest wyjątkiem. Później klub, głośna muzyka i dziewczyna wychodzi z nowo poznanym chłopakiem. Chciałam coś powiedzieć, jakoś zareagować, ale nie mogłam.
Znowu zmieniam miejsce pobytu i teraz ląduję w klubie... ze striptizem?! Czerwonowłosa właśnie nieźle się nawciągała i nie wygląda to dobrze. Ruszyła w kierunku stołu, po czym podeszła do rury i zaczęła zmysłowo tańczyć.
Przyznam, że nieźle jej to idzie. Jednak gdy widzę wzrok tych ludzi to aż robi mi się niedobrze. Później widziałam wiele podobnych sytuacji. Tu picie, tam palenie, gdzieś indziej niezły odlot. Wyglądało to jak próby zapomnienia.
Aż coś mnie chwyciło za serce. Teraz mam przed oczami sytuacje z dzisiaj. Pobudka, prysznic, spacer, wspinaczka na wzgórze, podziwianie horyzontu i lot w dół. Obecnie jesteśmy na polanie z piknikiem. Dostrzegam lekki uśmiech na twarzy Sinary.
W tym momencie jesteśmy nad wodą, gdzie dziewczyna skacze z pomostu. Widzę, też jak tańczy z kimś przy delikatnej muzyce. Brunet podnosi ją i razem się obracają. Sceneria znów ulega zmianie i czerwonowłosa słuchając muzyki, zapisuje coś w notatniku.
Jest też przy stole z rodziną i łapie coś co ma pod ręką. Teraz biegnie na przystanek by uchronić się przed deszczem, jednocześnie wkurzając się, że jej papieros zgasł.

Nagle przywaliłam w coś twardego i zobaczyłam wyjście. Ruszyłam czym prędzej i w końcu byłam pod rozgwieżdżonym niebem. Sinara wybiegła tuż za mną, pokazując, że wszystko jest w porządku.
Jestem ciekawa czy widziała to samo, co ja. Jeśli tak, to obydwie nie dajemy po sobie tego poznać. Czuję, że teraz znam ja trochę lepiej i to jeszcze z innej strony. Spojrzałam na nią, po czym zaczęłam podziwiać gwiazdy, uśmiechając się sama do siebie.

<Sinara, a ty czego się dowiedziałaś? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz