Mruknęłam pod nosem gdy owiał mnie lodowaty wiatr. A słońce zapowiadało taką ładną pogodę. Jasne, świeci sobie jak gdyby nigdy nic, ale do temperatury chyba nie dotarło, że jest wiosna. Jak najszybciej weszłam do budynku biblioteki i ruszyłam do pomieszczeń muzycznych na piętrze. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy nikogo tam nie zastałam i zdjęłam szalik, rzucając go na jeden z foteli. Na kilka chwil przytuliłam się do grzejnika, przykładając do niego dłonie, żeby się nieco rozgrzać. Potem usiadłam przy lśniącym, czarnym fortepianie ustawionym obok wielkiego okna. Przebiegłam palcami po klawiaturze, ciesząc się idealnie nastrojonym instrumentem. Nie tracąc czasu, zaczęłam grać prostą melodię, aby nieco się rozgrzać. W mojej głowie pojawiły się wspomnienia z dawnego życia. W głowie miałam przede wszystkim Olivera. Nasze wspólne wieczory, spotkania i wyjazdy. Jeśli kopia mnie wciąż żyje na Ziemi, tak jak ja, to czy nadal jesteśmy z chłopakiem parą? Właściwie, czy ta druga Rinea ma do niego prawo? To ja powinnam teraz tam być. Albo to Oliver powinien być tutaj.
Nie mogąc odpowiednio skupić się na utworze, zaczęłam grać na bieżąco, pod wpływem emocji tworząc nowy.
Gwałtownie otworzyłam, wcześniej zmrużone oczy i oderwałam dłonie od klawiszy gdy usłyszałam coś za plecami. Odwróciłam się dość gwałtownie i zobaczyłam stojącego przy drzwiach chłopaka o dwukolorowych włosach. Uśmiechnęłam się lekko, w duchu wzdychając, że ktoś zakłócił mi cenny spokój. Ale hej, nie bądźmy nieprzyjemni. Może to jakiś epicki książę-wojownik z tego świata, który odnalazł mnie po latach poszukiwań, i zaraz oznajmi mi, że jestem zbawicielką... Jak Jezus. Może też dostanę moc zmartwychwstania.
- Hej - rzuciłam w końcu, gdy już doszłam do wniosku, że obcy nie rwie się by oddać mi pokłon jako najlepszej z najlepszych. Na jego ustach pojawił się krzywy uśmiech.
<Seraph, zbawicielu? Znalazłam ci motywację do pisania - mnie! XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz