Kiedy tylko poczułem mało smaczną trawę przy swojej twarzy i usłyszałem dziki śmiech Emmy, wiedziałem, co zaraz zrobię. Podnosząc głowę z psotnym spojrzeniem, uśmiechnąłem się groźnie do dziewczyny. Zbladła nagle i powoli zaczęła się wycofywać z nerwowym śmiechem. Wstałem, otrzepałem się, poprawiłem okulary, po czym zacząłem łapać brunetkę, która uciekała z piskiem. Gdy w końcu udało mi się ją pochwycić, unieszkodliwiłem ją łapiąc jej ręce od tyłu i biorąc na pseudo-barana. Trzeba przyznać, że parę razy bym ją upuścił, lekka nie była i strasznie się szamotała, ale dotarłem do obranego celu tej krótkiej podróży. Stałem na niewielkim pagórku, który opadał sobie w kierunku większego pola. Z wijącą się dziewczyną w rękach, stanąłem w heroicznej pozie, wdychając świeże powietrze, po czym nagle wypuściłem ją, by sturlała się pięknie z samej góry. Jej pisk można było chyba usłyszeć w promieniu 100 kilometrów. Kręciła się z niezbyt wielką gracją, aż na sam dół. W sumie byłem nawet zdziwiony, że nie zatrzymała się po drodze. Kiedy zauważyłem, że leży już rozwalona na polanie, powoli zszedłem za nią zadowolony. Dziewczyna wylegiwała się na plecach, zasłaniając sobie oczy ręką i oddychając ciężko. Kopnąłem ją w stopę i szczerząc się zapytałem.
- Jak ci się podobało, słoneczko?
Odpowiedzią było tylko złowrogie spojrzenie jej oczu. Rozbawiony uniosłem ręce do góry i w geście pojednania podałem jej dłoń. Przyjęła ją i wstała szybko, otrzepując się. Poprawiła włosy, zirytowana spojrzała na ubrudzone trawą spodenki i westchnęła. Ja natomiast zacząłem się śmiać i nie mogłem przestać. Wyglądała komicznie kręcąc się w dół. Łzy ciekły mi po twarzy, ledwo mogłem ustać na nogach. Emma próbowała wyglądać na obrażoną, jednak w końcu ona także wybuchła. Wyglądaliśmy jak wariaci, opierając się o siebie i wycierając łzy z kącików oczu.
- Nie myśl sobie, że ujdzie ci to płazem, blondasku.
Pokręciłem tylko z uśmiechem głową.
- I tak tego nie przebijesz.
- Zobaczymy...
Prychnąłem lekceważąco, po czym wziąłem dziewczynę pod łokieć i zacząłem przed siebie prowadzić. Nie mieliśmy obranego kierunku, po prostu szliśmy przed siebie w ciszy. No, może z małym wyjątkiem, gdyż Emma już zaczęła stękać. Doszliśmy do dużej fontanny i usiedliśmy na jej krańcach. Spytałem się dziewczyny, czy wie może coś więcej o tym nowym świecie. Pokręciła jednak głową i powiedziała, że jedyne czego się dowiedziała, to te same informacje z książki, którą i ja czytałem. Stanęliśmy odrobinę w martwym punkcie.
- A może ty chciałabyś gdzieś pójść?
Prychnęła cicho.
- Z dala od ciebie, boję się o swoje życie.
Wyszczerzyłem zęby w wilczym uśmiechu i delikatnie się do niej przybliżyłem. Chciałem już coś powiedzieć, gdy Emma nagle opryskała mnie wodą z fontanny.
- O nie, chłoptasiu, z dala, póki co.
Zrobiłem smutną minę, jednocześnie wycierając zachlapane okulary. Dziewczyna jedynie pogroziła mi zabawnie palcem. Pokręciłem zrezygnowany głową.
- To co? Może wycieczka do lasu?
Wiedziałem, że pomysł jej się spodobał, gdy tylko w jej oczach pojawiły się psotne iskierki. Zatarła z uciechy ręce i pokiwała energicznie głową. Stanęła na murku, podeszła do mnie i wskoczyła mi na barana, wymachując ręką w nieokreślonym kierunku.
- Dalej mój rączy boziaku, prowadź do lasu!
Stękając wstałem powoli i ruszyłem przed siebie. Znowu.
- Robię się już na to za stary.
Odpowiedzią było jedynie trzepnięcie mnie po głowie i zadowolony krzyk brunetki, gdy zrezygnowany powoli przyspieszyłem.
<Em? Nie żeby coś, ale właśnie ujeżdżasz moją postać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz