piątek, 22 czerwca 2018

Od Nightraya do Henrietty

Obudził się na środku polanki. Przez chwilę patrzył w bezchmurne niebo, zastanawiając się, jakim cudem znalazł się w tym miejscu. Nie przypominał sobie, żeby w ogóle wychodził wczorajszego wieczoru z pokoju.
Podniósł się powoli i rozejrzał w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby wyjaśnić mu zaistniałą sytuację. Czyżby został porwany? Nie, niemożliwe. Był zbyt czujny. Poza tym miał psa, który ostrzegłby go przed każdym zagrożeniem.
Właśnie, gdzie jego pies?
– Zeff – zawołał, jednak nie usłyszał odpowiedzi w postaci szczeknięcia, nie zobaczył też jego sylwetki gdzieś nieopodal.
Westchnął. Miał nadzieję, że jego czworonożnemu przyjacielowi nic się nie stało.
***
Po pewnym czasie znalazł się w miejscu, które wyglądało jak ośrodek dla wczasowiczów. Uniósł brew w zdziwieniu. Co to miało być?
Usłyszał radosne szczekanie i odwrócił się, by zobaczyć Zeffa, swojego psiaka.
– Zeff! – zawołał radośnie i rozłożył ramiona, pies rzucił się na niego i zaczął oblizywać jego twarz. – Cieszę się, że nic ci nie jest – uścisnął zwierzaka.
Zaczynało się ściemniać, a Nightray musiał gdzieś przenocować. Czuł, że coś ciągnie go do jednego z budynków.
Instynkt, a raczej jakaś magiczna siła, przywiodła go do ogromnej biblioteki. Nie chciał jednak czytać żadnego z otaczających go tomów. Chodziło mu o jedną książkę, chociaż sam dokładnie nie wiedział jaką.
Zajął miejsce przy jednym ze stoliczków i rozejrzał się. Jego wzrok spoczął na grubej księdze spoczywającej kilka stołów dalej, obok dziewczyny o blond włosach, będącej jedyną poza nim osobą w pomieszczeniu.
– Zeff – przynieś – polecił krótko, a pies poszedł przed siebie.
Wskoczył przednimi łapami na wysoki stolik i chwycił książkę w zęby, nawet nie patrząc na dziewczynę. Jedynie poruszył nosem, kiedy otarł się o jej koszulkę. Wrócił do Nightraya i upuścił mu książkę na kolana, machając długim ogonem i śliniąc się.
– Uh, Zeff... Dzięki, piesku. Będę musiał wyprać płaszcz. I ile razy ci mówiłem, że nie ma skakania na stół – trzepnął go delikatnie w ucho, a pies fuknął i zajął miejsce na ławce obok pana.
Kiedy Nightray otworzył książkę, zwierzę wetknęło łeb pod jego ramię i spojrzał na kartki, jakby również chciał się czegoś dowiedzieć. Nightray spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się delikatnie, po czym zaczął czytać.

<Henrietta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz