- Skoro widzisz, że nie kłamałam, to powinnaś przeprosić za nieprawidłowe oskarżenia. No czekam, dalej - powiedziałam, opierając się o ruiny. Dziewczyna dalej stała jak słup soli. Serio? Nie mam ochoty stać i czekać, dlatego odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w miejsce, gdzie usłyszałam muzykę. Może, mimo słuchawek, które noszę, to i tak słyszę jakiś głos.
Nie zwróciłam już uwagi na dziewczynę i zaczęłam iść we wskazanym przez ten otóż melodyjny głos, kierunku. Miejsce to okazało się stawem w środku lasu, niedaleko ruin, a wokoło rosły kwiaty. Tylko, że one miały jakiś dziwny kolor. Podeszłam nieco bliżej, aby znaleźć osobę, do której należał głos, jednak zatrzymałam się nagle, gdyż stanęłam oko w oko z potworem. Ten otóż stwór przypominał nieco kobietę. To ona śpiewała. Przypomniało mi się, że syreny tak zwabiały swe ofiary.
Dalej stałam w miejscu, nie poruszyłam się w żaden sposób. Czekałam na to, co się wydarzy. Stwór podszedł do mnie powoli i założył mi wisiorek na szyję. Wyglądał, jak taki duży, perłowy kamień przyozdobiony kawałkami złota. Gdy podniosłam głowę, aby zobaczyć czy stwór dalej tutaj jest, okazało się, że już po niej nie było śladu. Obok mnie stanęła Grace z wyrazem zaskoczenia i zafascynowania. Zaczęła cykać zdjęcia. Ja w tym czasie usiadłam na przewróconym drzewie i założyłam ten złoty łańcuszek, który miałam w kieszeni. Wyjęłam wszystko, co zabrałam i patrzyłam, co takiego wzięłam.
Grace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz