Spacerował ulicami miasta. Jego twarz zasłonięta była kapturem czarnego płaszcza. Rozglądał się uważnie, poszukując ludzi, którzy mogliby mu w jakikolwiek sposób zagrozić. Musiał uważać, odkąd zaczął pracować dla jednego z największych, najznakomitszych mafiozów na świecie.
Nagle dostrzegł dziwną, wpatrującą się w niego postać, której twarz również została zasłonięta kapturem. Niewątpliwie była to kobieta, Nightray poznał to po sylwetce i sposobie poruszania się tajemniczej damy. O dziwo tłum nie zwracał uwagi ani na nią, ani na niego.
Postać odwróciła się i ruszyła biegiem przez wąskie uliczki. Nightray puścił się za nią biegiem, a jego pies, Zeff, ruszył za nim, szczekając donośnie.
– Hej! Stój! – zawołał chłopak za tajemniczą kobietą.
Nagle ziemia pod nim zapadła się, a chłopak nie zdążył się zatrzymać. Chwycił się krawędzi i tak zwisał. W ostatniej chwili złapał swojego pupila za obrożę.
Odetchnął. Gdyby coś stało się jego kochanemu zwierzakowi, Nightray nigdy by sobie nie wybaczył.
Postać stała na dole i wpatrywała się w niego, uśmiechając przy tym wyzywająco. W pewnym momencie zdjęła kaptur, młodzieniec wstrzymał oddech.
To była jego matka zastępcza. Jakim cudem, skoro...
– Zaskoczony? – zapytała. – Duchy twoich ofiar będą za tobą podążać do końca twego nędznego życia, aż w końcu sam zginiesz okropną śmiercią, a oni zajmą się wtedy twoją brudną i zgniłą duszą.
– Bierz ją! – wrzasnął i puścił obrożę Zeffa, nie mogąc dłużej znieść jej słów.
Pies warknął i rzucił się na kobietę, która nawet nie krzyczała, po prostu wpatrywała się w Nightraya, a on wpatrywał się w nią. Widział, jak pies rozszarpuje jej ciało tak, jak wtedy, kilka lat temu.
Dłonie chłopaka drżały, tak samo, jak oddech. Zwykle spokojny i opanowany, nie ważne, czy zabijał kobietę, czy mężczyznę, zwykle nieustraszony, teraz trząsł się jak małe dziecko, przerażony perspektywą swojej duszy nękanej przez duchy setek ofiar.
– Na kogo ty wyrosłeś – usłyszał znajomy głos.
Spojrzał w górę i zobaczył swoich prawdziwych rodziców. Matka o pięknych, złotych lokach i koralowych ustach wbijała w niego nienawistne spojrzenie cudownych, jasnoniebieskich oczu.
Ojciec, wysoki i postawny mężczyzna również patrzył na niego z nienawiścią wypisaną na twarzy.
Między nimi stał mały chłopiec o ciemnych włosach i jasnych oczach, które odziedziczył po matce. Jego młodszy brat, Nicolas. Ten, który nieświadomie odebrał mu to wszystko.
– Dobrze, że się ciebie pozbyliśmy – powiedział ojciec.
– Nigdy tego nie żałowaliśmy – tym razem odezwała się matka.
– Gdybyśmy wiedzieli, na kogo wyrośniesz, zrobilibyśmy to o wiele szybciej – znów ojciec.
– Nigdy cię nie kochaliśmy, Nightray.
Ojciec nadepnął na dłoń chłopaka, który syknął z bólu, jednak nadal trzymał się krawędzi. Mężczyzna zaczął wykonywać okrężne ruchy nogą, co wywoływało jeszcze większy ból.
W końcu chłopak puścił i zaczął lecieć w dół. Wszystko jakby zwolniło, a on spadał, spadał i spadał. Nightray zauważył, że Nicolas wyciąga w jego stronę swoją małą rączkę, jakby chciał mu pomóc.
Ciągnęło się to w nieskończoność, aż w końcu młodzieniec uderzył o twarde podłoże. Podniósł się powoli i rozejrzał po dobrze sobie znanym miejscu.
Jego pokój u bossa mafii
– Kiedyś byłeś lepszy w te klocki, chłopcze – usłyszał jego głos.
Odwrócił się tylko po to, by zobaczyć wycelowaną w jego głowę, lufę pistoletu.
Nightray podniósł się gwałtownie i zaczął łapczywie łykać powietrze. Zeff podniósł łeb i spojrzał na swojego pana.
To sen, to był tylko sen.
Chłopak opadł ponownie na poduszkę. Czarne, lepiące się od potu włosy rozsypały się na białej poduszce.
Co to w ogóle miało znaczyć?
Zeff wdrapał się na łóżko i położył łeb na klatce piersiowej pana. Chłopak powoli podniósł dłoń i zaczął głaskać przyjaciela drżącą ręką, stopniowo się uspokajając.
Nie miał pojęcia, co to wszystko znaczyło. Dlaczego akurat to mu się śniło?
W głowie cały czas miał obraz chłopca wyciągającego rękę w jego stronę.
Nie wiedział, jak znalazł się w tym świecie, po co i kto go tu sprowadził, ale być może Nicolas także tutaj trafił.
Nightray od dawna to wiedział, ale ten sen jeszcze bardziej utwierdził go w jego przekonaniach.
Musi znaleźć tego chłopca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz