Przepiękny.
Jego kot leżał na poduszce z dumnie uniesioną głową, a uszy miał delikatnie płasko położone. Przednie łapki były skrzyżowane ze sobą, przez co wyglądał po prostu jak królewicz. Jego oczy były przymrużone, końcówka ogona poruszała się delikatnie.
- Jesteś przepiękny - powiedział Nicolas.
Leżał na plecach i patrzył na swojego zwierzaka. Wyciągnął ręce, by go chwycić. Teraz kociak wisiał nad jego głową i wpatrywał się w niebieskie oczy swojego pana. Miauknął cicho, a wtedy Nicolas przytulił kociaka.
Boccia był wyjątkowym kotem. Nigdy się nie szarpał, nie drapał (chyba że przez przypadek), nie miał nic przeciwko dotykaniu jego łapek i głaskaniu go po brzuszku. Sam przychodził się przytulać, domagał się tego na każdym kroku. Do tego uwielbiał swojego przyrodniego brata - psa Nicolasa, Tetera, nazywanego pieszczotliwie Tetem.
Gdzie jesteś, Tet? - pomyślał Nicolas, muskając futro na karku Bocci. Czyżby trafił tu tylko jego kot? Chłopak spędził w tej dziwacznej krainie już kilka dni i nie było tam ani śladu Tetera, ani Grzesia - jego jaszczurki.
Co dziwne, na niskiej szafce znajdującej się w jego pokoju stało w pełni wyposażone terrarium. Nicolas przeszukiwał je kilkukrotnie, jednak nie znalazł nawet świerszcza.
Chłopak westchnął i podniósł się do siadu. Boccia spojrzał ma niego, po czym ziewnął i podszedł do drzwi.
- Chcesz wyjść? - zapytał Nicolas, na co kot odpowiedział głośnym miauknięciem.
Wstał i podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę i ledwo je uchylił, a Bocci już nie było.
Nicolas zdziwił się tym, ponieważ jego kot zwykle żegnał się z nim czule, zanim gdziekolwiek poszedł. Nicolas wziął głęboki oddech, zamknął drzwi i położył się na łóżku. Włożył ręce pod głowę. Patrzył w sufit, rozmyślając o tym, co się ostatnio wydarzyło w jego życiu. Dotąd myślał, że takie rzeczy mogą się wydarzyć tylko w filmach, czy książkach fantasy. Brakowało tylko chordy zombie i wojownika z super mocami.
Hah.
Na zewnątrz zrobiło się ciemno, a Boccia nadal nie wrócił. Zaniepokojony Nicolas wstał, nałożył płaszcz i wyszedł z pokoju, wyruszył na poszukiwania.
Sprawdził wszystkie budynki w okolicy, wszystkie krzaki i zarośla, jednak nigdzie go nie znalazł.
Jak mógł wypuścić Boccię samego?!
Kretyn - zganił się w myślach.
Pokręcił się jeszcze chwilę, myśląc o tym, że najchętniej zrobiłby sobie teraz krzywdę. W pewnym momencie zobaczył postać w słabym świetle latarni. Podszedł do niej, mając nadzieję, że może nieznajomy widział Boccię.
Na pewno był to mężczyzna, Nicolas poznał to po sylwetce. Szerokie barki, silne ramiona. Był wysoki, na pewno wyższy od Nicolasa.
- Przepraszam - mówi Nicolas i podchodzi do chłopaka, przy którym czuje się jak krasnoludek.
Chłopak odwraca się do niego, a Nicolas czuje się, jakby ktoś właśnie uderzył go w twarz.
Ciemne włosy, wyglądające jak artystyczny nieład, wąskie oczy i spojrzenie, za którym kryje się długa historia tego człowieka. Blizny na twarzy, które nadają mu niesamowitego wyglądu i w pewnym sensie, uroku.
Nicolas przez chwilę nie wie, co powiedzieć, jednak zdobywa się na jedno pytanie:
- Przepraszam, widziałeś może gdzieś mojego kota?
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz