piątek, 30 marca 2018

Od Seraphina do Rin

Otworzył gwałtownie oczy, gdy poczuł na karku lodowaty powiew powietrza. Jego ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. Natychmiast poderwał się z łóżka, żeby zamknąć okno, ale nagle zastygł jak wryty, gdy stopami dotknął zimnej podłogi, a mroczki przed oczami zniknęły. To znowu się stało.
Znajdował się w niewielkim domku, którego ściany i dach były wykonane z ciemnego, nieoszlifowanego drewna. Domek ten nie miał drzwi, jedynie naprzeciwko ściany, pod którą stało łóżko Seraphina, widniało okno osadzone w pomalowanej na biało, drewnianej ramie. Powieszone nad oknem firanki z misternie wyszytymi kwiecistymi wzorami łopotały cicho na wietrze. Na środku pokoju leżał okrągły, brązowy dywan spleciony ze sznurka, zaś na nim stał czarny i pięknie lśniący fortepian.
Seraphin podniósł się z łóżka i powoli podszedł do instrumentu, zapominając o otwartym na oścież oknie oraz przenikającym przez jego kości mrozie. Wstrzymał na chwilę oddech, po czym wyciągnął dłoń i zbliżył ją do klawiszy. Zatrzymał ją w połowie, z widocznym wahaniem w oczach wpatrywał się w swoje odbicie na pokrywie fortepianu. Nie potrafił się poruszyć, mimo że jego serce, dusza, umysł krzyczały, aby przemógł się i pozwolił muzyce porwać w słodkie zapomnienie. Tak bardzo tęsknił za tym poczuciem nieograniczonej wolności.
Zacisnął dłoń w pięść i z całej siły uderzył w klawisze.

Poderwał się, przez przypadek zrzucając przy tym kilka książek ze stolika. Uderzyły o ziemię z głośnym hukiem, na co Seraphin skrzywił się nieznacznie, a potem zaskoczony rozejrzał dookoła, lecz nie ujrzał już małego domku z drewna ani fortepianu. Otaczały go jedynie regały, wypełnione po brzegi książkami. Było ich tak wiele, że niektóre nie zmieściły się na półkach i ułożone w stosiki stały obok. Seraphin odetchnął ciężko, rozluźniając spięte mięśnie. Przetarł twarz dłońmi, a potem oparł głowę na metalowym nadgarstku. Nie umiał się przyzwyczaić do kawałka złomu, zamiast ręki. Działała jak naturalna kończyna, ale wciąż towarzyszyło mu uczucie obcości oraz obrzydzenia do protezy. Nie próbował wracać do gry na fortepianie, ale czymś takim na pewno nie mógłby grać. Instrumenty to delikatne przedmioty, nieprzeznaczone dla stali.
Spojrzał na książkę, którą czytał, zanim zasnął. „Jenny codziennie starannie pielęgnowała kwiaty. Uważała, że każdy z nich ma duszę, o którą należało dbać.” - przeczytał. Nie dziwił się, że zasnął, skoro wybrał tak nużącą, nieciekawą powieść, chociaż nie ukrywał, że potrzebował byle czego, żeby zająć rozbiegane myśli. Ostatnio nie potrafił ich poukładać i czuł się jakby coś próbowało rozbić go od środka.
Podniósł się z krzesła, żeby pozbierać opasłe książki, które spadły przez jego nieuwagę. Odniósł wszystkie na miejsca, z których je wziął, po czym wrócił do stołu po bluzę. Z ciężkim westchnieniem założył ją na siebie i ruszył w stronę wyjścia. Przeszedł koło schodów, gdzie zatrzymał się na dłuższą chwilę, kiedy usłyszał dźwięki fortepianu. Rozbrzmiewały cichym echem na parterze biblioteki, a Seraphin nie potrafił przejść obojętnie. Całe życie spędził wśród muzyki, dlatego teraz nie potrafił jej tak po prostu zignorować.
Po schodach wspiął się na piętro i zatrzymał w wejściu do sali muzycznej. Przy fortepianie siedziała drobna dziewczyna o okrągłej, nieco dziecięcej twarzy z wyraźnie zarysowanym podbródkiem i delikatnymi kośćmi policzkowymi. Miała mały, lekko zadarty nos i duże, ciemnoniebieskie oczy. Wąskie usta zaciskała w wąską kreskę, skupiając się na melodii. Seraphin nigdy podobnej nie słyszał, a jego pamięć nigdy nie zawodziła. Obserwował jak dziewczyna uderzała o klawisze smukłymi palcami i tonęła w swojej muzyce jak on niegdyś.
Nagle przestała grać, a następnie odwróciła głowę w stronę Seraphina.
– Hej – powiedziała krótko.
– Hej, wybacz – odparł zmieszany, że jej przerwał. Nie wyglądała na zadowoloną z jego towarzystwa, ale nie powinien być zdziwiony. Wiele razy czuł irytację, gdy ktoś wtrącał się w jego próby. – Ładne. W sensie utwór. Twój?
– Improwizowałam. – Dziewczyna odwróciła się i zaczęła delikatnie stukać w jeden klawisz.
– Zazdroszczę zmysłu artystycznego. Jestem Seraphin – rzekł.

Rin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz