wtorek, 27 marca 2018

Od Archera do Grace

Gdy pożegnałem się z dziewczyną, wciąż rozbawiony, skierowałem się w okolice stajni, widząc tam Rin siedzącą pod jednym z drzew. Posłała mi lekki uśmiech, gdy przysiadałem obok niej na wilgotnej trawie. Ciemnowłosa wpatrywała się w konie pasące się po drugiej stronie polany. Spędziliśmy razem trochę czasu, aż Rinea nie zaczęła jęczeć, że jej zimno. Odprowadziłem ją wtedy do domku i udałem się do własnego. Zaraz po wieczornych toaletach, padłem na łóżko i natychmiast zapadłem w sen.

Wcześnie rano wyszedłem z domku. Trawa była wilgotna, słońce dopiero co pojawiło się na niebie, ale świeciło mocno i przyjemnie grzało. Dookoła było cicho, nawet konie w oddali wciąż spały. Powietrze było nieruchome. Odetchnąłem głęboko i ruszyłem do stołówki. Pomieszczenie było puste, więc wziąłem talerz jajecznicy i grzanek, i usiadłem na pufie przy dużych oknach. Jedząc, obserwowałem jak otoczenie powoli budzi się do życia. Około godziny później, gdy kilka osób już pojawiło się przy stołach dookoła, postanowiłem pójść po Grace.
Bez precedensu po prostu wszedłem do jej pokoju i podskakując przysiadłem na łóżku, w nogach dziewczyny. Mamrocząc, uniosła powieki i zaspana próbowała zorientować się w sytuacji.
- Ładne obrazki - rzuciłem przeglądając szkicownik, znaleziony gdzieś po drodze. W tej chwili Grace natychmiast się rozbudziła i nie korzystając z pokładów zgrabności rzuciła się i wyrwała mi zeszyt z dłoni. Prychnąłem rozbawiony i podnosząc się z łóżka, złapałem ją za nadgarstki, pociągając dziewczynę do góry.
- Skoro już i tak się ruszyłaś, to pora wstawać - Grace zdołała ustać obok mnie o własnych siłach, a ja roześmiałem się. Dziewczyna przyciskała do piersi szkicownik i w piżamie stała zaspana i poczochrana ze zgorzkniałą miną mamrocząc coś po nosem.
Popchnąłem ją w kierunku szafy, a gdy wyjęła jakieś ubrania - w stronę łazienki. Poszła tam razem z rysunkami.
Wróciła już ogarnięta i przytomna, skanując mnie wzrokiem.
- To było niemiłe - wymamrotała. Posłałem jej krzywy uśmiech i wyszedłem z pokoju.
- Dbam o to, żebyś nie umarła z głodu i samotności - orzekłem bohatersko, gdy już mnie dogoniła - Moim zdaniem to bardzo miłe.
Na zewnątrz świat powoli wracał do życia, można już było usłyszeć ptaki i zobaczyć kilka osób zmierzających do stołówki. Za ich przykładem, też się tam udaliśmy, po drodze trochę rozmawiając.
Zająłem wolny stolik, jak zwykle wybierając worek do siedzenia i poczekałem aż wróci Grace ze swoim jedzeniem. W tym czasie przysiadła się do mnie Rin, a poza chwili dotarła także i dziewczyna.

<Grace, kochana? Co za jedzonko masz na swojej tacce?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz