poniedziałek, 26 marca 2018

Od Grace do Archera

Sama byłam zaskoczona tym, jak dobry mam humor. Ale z takim błaznem, jak Archer, chyba nie da się inaczej. Nie mogłam powstrzymać wciąż pojawiającego się na ustach uśmiechu i w sumie dobrze się z tym czułam. Gdy zauważyłam, że Archer zadowolony zerka na mnie, z niemałą satysfakcją spojrzałam się na niego, uniosłam brwi, po czym zacytowałam jego wcześniejsze słowa.
- Archer, bezbożniku, pod twoim spojrzeniem czuje się naga!
Chłopak parsknął, uśmiechając się krzywo.
- No proszę. Nie potrafisz już nawet sama wymyślić zdania, tylko musisz cytować lepszych od siebie?
Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce.
- Tak się składa, że te słowa zostały wypowiedziane przez człowieka, którego imienia nawet teraz ja nie pamiętam, a co dopiero ludzkość. Pewnie musiał to być jakiś imbecyl, który nikogo nie obchodził i utopił się ze smutku w jeziorze - z udawanym przejęciem spojrzałam na blondyna, po czym westchnęłam – ojej.
Archer pokręcił głową i z delikatną groźbą w głosie odpowiedział.
- Uważaj. Jezioro wcale nie jest tak daleko stąd.
Roześmiałam się, unosząc do góry ręce.
- Dobra, dobra. Wyluzuj.
Chłopak spojrzał na mnie ironicznie.
- I kto to mówi.
Tak przekomarzając się, wróciliśmy przed mój domek. A przynajmniej tak sądziłam, że to mój dom... Archer włożył ręce w kieszenie i zaczął kołysać się na piętach, mając wciąż na ustach swój sarkastyczny uśmiech.
- Dziękuje ci dżentelmenie, za odprowadzenie.
Chłopak pokręcił głową i z galanterią ukłonił się.
- Ależ nie ma za co. Trzeba zagonić kury do kurnika, czyż nie?
Trzepnęłam go po jasnej czuprynie, jego teksty naprawdę czasem są żenujące. Otwierając już drzwi, spytałam się, czy jutro także udamy się eksplorować teren. Chłopak uśmiechnął się nonszalancko.
- Widzę, że już beze mnie nie możesz żyć. Ale tak, złapiemy się jakoś. Może przy śniadaniu, o ile po drodze się gdzieś nie zgubisz.
- Ja miałabym się zgubić. Proszę cię – prychnęłam.
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem, po czym odwrócił się z zamiarem odejścia. Na odchodnym krzyknęłam jeszcze tylko dziękuje, na co Archer przekręcił lekko głowę, tak, że zobaczyłam znowu jego krzywy uśmiech i uniesioną dłoń.
- Nie ma za co – powiedział, po czym pogwizdując poszedł dalej.
Weszłam na korytarz do domku i udałam się do drzwi oznaczonych numerem 18, pamiętałam, że właśnie takie oznaczenie zostało mi przydzielone. Zaskoczona stwierdziłam, że wejście nie chce się otworzyć, a przecież na pewno go nie zamykałam. W końcu wcześniej zostałam wyniesiona z pokoju. Rozejrzałam się po korytarzu i nagle coś do mnie dotarło.
- To nie ten dom! – przeklinając Archera wyszłam z budynku i zaczęłam szukać odpowiedniego. Gdy w końcu znalazłam swoje mieszkanie, padłam na łóżko. Zapaliłam nocną lampkę obok i wyjęłam węgiel oraz blok. W końcu i tak nie chciało mi się aż tak spać. Zaczęłam rysować niedawno odwiedzone jezioro i ironicznie oczy chłopaka, póki wciąż te obrazy były świeże w mojej głowie.
<Archer? Ty mój bezbożny modelu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz