Widząc jej wściekłość
w pewnej chwili musiałem się powstrzymywać, żeby się nie zaśmiać, jednocześnie
jednak współczułem jej pecha. Ale nie czułem się winny – w końcu hej – chciałem
być miły, to ona podlazła pod drzwi. Spojrzałem na nią unosząc brwi i ruchem
dłoni wskazałem wnętrze łazienki
- Cóż skarbie, oboje wiemy, że nie zrobiłaś mi nic poza
zakłóceniem ciszy na korytarzu, więc pytanie uważam za zbędne – posłałem jej
uśmiech kącikami ust, co ewidentnie zdenerwowało ją jeszcze bardziej - A teraz posłuchaj, miło było z tobą przebywać
ale tak się pechowo złożyło, że akurat miałem zamiar iść na stołówkę – wskazałem
kciukiem drzwi wyjściowe za moimi plecami – Jeżeli już przemyjesz sobie dłoń
oraz, um, twarz jeśli będzie trzeba, to wpadnij tam, może mnie jeszcze
zastaniesz – powiedziałem i nie czekając na jej odpowiedź odkręciłem się – Do
miłego! – rzuciłem jeszcze ruszając w stronę wcześniej wspomnianych drzwi i
czując satysfakcję z udanej przemowy
- Pechowo to złożyły się drzwi z moją twarzą.. – usłyszałem
mamrotanie za sobą na co mimowolnie szeroko się uśmiechnąłem. W chwili gdy
miałem przekroczyć próg usłyszałem za sobą wołanie dziewczyny. Zatrzymałem się
i lekko przekręciłem głowę w jej stronę – Archer! Ja nie wiem gdzie jest
stołówka! – krzyknęła wkurzona na co tylko się roześmiałem i wyszedłem. Tak jak
zapowiedziałem, skierowałem się w stronę dużego budynku rekreacyjnego, po
drodze ciesząc się świeżym wieczornym powietrzem i widokami. Świat śniących? To
się jeszcze rozkmini. Na razie jest ładnie i miło a ja jestem głodny.
Wchodząc na stołówkę zobaczyłem Rinee wychodzącą z
biblioteki kilka metrów dalej, która na mój widok machnęła mi dłonią z lekkim
uśmiechem. Odpowiedziałem tym samym. Sympatyczna dziewczyna, poznaliśmy się
parę dni temu właśnie na stołówce, do której w tej chwili wszedłem. Kilka osób
już tu było, głównie siedząc parami. W pomieszczeniu panowała przyjemna
atmosfera, zapadający zmrok, miękkie fotele, rozmawiający ludzie a do tego ktoś
(albo coś?) zapalił kominek na środku ściany z dużymi oknami.
Wziąłem sobie burgera z dodatkami a do tego kubek czarnej
niesłodzonej herbaty. Wrzuciłem wszystko na drewnianą tackę, zaniosłem do
jakiegoś niewielkiego stolika w rogu nad którym nisko zwieszały się dwie lampy
po czym odstawiłem jedzenie i zapadłem się w miękką żółtą pufę, czy może po
prostu worek do siedzenia.
Kilka minut później, gdy prawie już skończyłem jeść a na
dworze było całkowicie ciemno, nagle przed moimi oczami, dokładnie naprzeciwko
mojego siedzenia, o stół głośno uderzyła tacka z jedzeniem. Zaraz nad nią
pojawiła się dziewczyna z korytarza o wciąż wkurzonej minie. Usiadła gwałtownie
i spojrzała na mnie na co ja posłałem jej uśmiech, nie mogąc się już doczekać
co ciekawego za chwile się wydarzy
- Tak? – zapytałem nieco niewinnie brzmiącym tonem.
Dziewczyna westchnęła, przewróciła oczami, spojrzała na mnie po czym znowu
westchnęła
- Grace – przedstawiła się wbijając widelec w swoją sałatkę.
Wyszczerzyłem się szeroko.
Wyszczerzyłem się szeroko.
<Grace, słonko? Jesteś promyczkiem szczęścia dla Archera
w takie ciemne wieczory >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz