Strony

wtorek, 11 września 2018

Od Henrietty do Nightraya i Nathaniela


Pierwszą rzeczą po przebudzeniu, którą poczuła, był okropny ból głowy. Chrząknęła cicho, kładąc dłoń na czole. Zdziwiła się, gdy poczuła pod palcami bandaż. Otworzyła oczy, co było złym pomysłem. Jęknęła cicho na zbyt jasne światło, które ją zaatakowało. Zmrużyła powieki, żeby przyzwyczaić się do nasłonecznienia. Próbowała sobie przypomnieć, co w ogóle się stało. Uciekała przed Nightray'em, znalazła Nathaniela, a to raczej on znalazł ją, przybył Nightray, „bracia” się pokłócili, uciekła, spotkała jakiegoś mężczyznę i... Co dalej? Coś musiało się stać, jeśli miała opatrunek na głowie i leży w łóżku.
W dodatku nie sama.
Otworzyła gwałtownie i szeroko oczy, gdy uświadomiła sobie, że ktoś ją obejmuje w pasie. Przekręciła głowę, zauważając spokojnie śpiącego Nightray'a. Sapnęła cicho, czując dziwny skręt w żołądku. Dlaczego chłopak spał z nią w jednym łóżku? Chyba że...
Nieprzyjemne uczucie w brzuchu zwiększyło się, a serce dziewczyny zaczęło mocniej bić, do jej oczu napłynęły łzy. Naprawdę ją wykorzystał?! Dlaczego Nathaniel go nie powstrzymał?! A może tak naprawdę on też był zły i tylko się nią bawił?
Wyrwała się z uścisku chłopaka, budząc go przy tym.
− Co...? − wydukał sennie, przecierając oczy.
Henrietta podeszła do drzwi z zamiarem wyjścia, ale drogę zagrodził jej Zeff. Chciała przegonić psiaka, jednak ten stał w bezruchu. Bezradność tej sytuacji sprawiła, że w końcu zaczęła płakać. Zasłoniła usta dłonią, żeby powstrzymać szloch.
− Co jest? − zapytał chłopak.
Odwróciła się szybko w jego stronę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ten nie śpi. Nightray siedział na łóżku, dziwnie na nią patrząc. Zrobiła parę kroków w tył, aż w końcu jej plecy oparły się o ścianę. Zaczęła głośniej oddychać, zaciskając mocno oczy. Chciała stąd wyjść...
− Hen! − podszedł do niej, chcąc złapać ją za ramię.
Poczuła, jak się zbliża i otworzyła oczy akurat wtedy, gdy ten chciał ją dotknąć. Uderzyła jego dłoń, patrząc na niego z nienawiścią.
− O co chodzi? Co się stało? − poprosił łagodnie.
Jej złość i rozpacz na chwilę zmieniła się w szok. Miał czelność ją o to pytać?! Jak on mógł?! Bez namysłu zaczęła uderzać pięściami w jego klatkę piersiową. Nie biła mocno, ale też nie lekko. Nawet jeśli on ją prawdopodobnie skrzywdził, to ona nie potrafiła zrobić tego samego. Nagle poczuła, jak chłopak złapał ją za nadgarstki i pociągnął w stronę łóżka. Zaczęła się szarpać, co sprawiło, że zacisnął mocniej dłonie na jej rękach. Syknęła z bólu, a porcja świeżych łez spłynęła jej po policzkach.
Rzucił ją na posłanie i przygwoździł do materaca, wisząc nad nią. Mimo bólu nadgarstków i zapewne przyszłych siniaków na nich nadal próbowała się uwolnić.
Nightray nie chciał jej zranić, ale nie miał innego wyboru. Byli w tej pozycji, dopóki dziewczyna się nie zmęczyła. Oddychała ciężko, a kolejne łzy plamiły jej twarz. Młodzieniec przewrócił oczami. Ileż można płakać?
− Już się uspokoiłaś? − zapytał, rozluźniając uścisk na jej nadgarstkach.
Skrzywił się na widok swoich odcisków palców na jej skórze. Automatycznie zaczął pocierać zranienia swoimi kciukami, patrząc jej w oczy.
− Odpowiesz mi czy nie?
Chciałaby znów mówić, żeby móc wygarnąć mu wszystko, co myśli, ale mogła jedynie pokiwać głową.
− Dobrze − skinął − Pewnie jesteś zdezorientowana, więc twoja reakcja mnie specjalnie nie dziwi. Teraz wytłumaczę ci, co się stało, a ty nie będziesz mi przerywać, w porządku?
Kolejne kiwnięcie głową.
− Świetnie − odsunął się od niej, pomagając jej usiąść.
Ponownie spojrzał na jej nadgarstki.
− Najpierw jednak pójdę po jakiś żel na to − wskazał na jej ręce − Nigdzie nie uciekaj, a ty Zeff ją pilnuj − powiedział, wchodząc do łazienki.
Zeff podszedł do dziewczyny, położył swoją głowę na jej kolana i spojrzał na nią maślanymi oczami. Uśmiechnęła się lekko do zwierzaka i pogłaskała po grzbiecie.
Mężczyzna wrócił do pokoju i usiadł obok niej oraz Zeffa. Poklepał swojego przyjaciela, po czym zwrócił się do dziewczyny.
− Pokaż ręce.
Niechętnie wykonała jego polecenie. Nightray westchnął na widok jej niepewności, ale tego nie skomentował. Nałożył dokładnie żel na jej obrażenia i wsmarował w skórę. Dziewczyna lekko się skrzywiła z powodu bólu. Po zakończeniu „opatrywania” wytarł śliskie dłonie do chusteczki.
− Obiecałem ci wszystko wyjaśnić, więc powiedz mi, proszę, jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz?
Zaczęła się rozglądać po notatniku, jednak jej plecak znajdował się niedaleko wyjścia. Zapewne chłopak nie pozwoliłby jej wstać, więc jak mogłaby mu na to odpowiedzieć? Spojrzała na niego, jak na idiotę, a ten patrzył na nią nieświadomie. Oczywiście po kilku sekundach się zorientował.
− Oh, faktycznie − mruknął − Zaraz przyniosę ci coś do pisa−
Już miał wstać, ale złapała go za ramiona i zmusiła, żeby został na miejscu. Posłał jej zaskoczone spojrzenie, a zmieszał się jeszcze bardziej, gdy zaczęła jeździć swoim palcem po jego ramieniu.
− Co ty robisz? − zapytał zdezorientowany.
Przewróciła oczami, pacnęła jego ramię i ponownie kontynuowała ruchy palcem. Zajęło mu chwilę, żeby zorientować się, że dziewczyna pisze na jego skórze.
− O, możesz powtórzyć?
Westchnęła przez nos, pisząc to samo po raz trzeci.
„Mężczyzna w lesie.”
− No więc ten... dupek uderzył cię butelką w głowę i straciłaś przytomność. Dzięki Zeffowi dowiedzieliśmy się, że zniknęłaś, znaleźliśmy cię, zanieśliśmy tutaj, opatrzyłem cię i wykąpałem −
Wzięła głęboki oddech, patrząc na niego z pogardą.
− −ale cię całkowicie nie rozebrałem, nie martw się − poinformował szybko, widząc jej minę − Wykąpałem cię w bieliźnie, ubrałem, w to co znalazłem w szafie i położyłem do łóżka. Tyle. Cała historia.
Hen ponownie zaczęła pisać po jego skórze.
„Dlaczego mam ci wierzyć?”
− A dlaczego nie? Nie mów, że nadal masz w głowie ten żart z gwałtem.
„To w żaden sposób nie był żart, żarty są zabawne.”
− No dobra, nie było to śmieszne, ok? Zadowolona?
„Spaliśmy w jednym łóżku.”
− No i?
„To wystarczający powód, bym ci nie ufa−”
Nie dokończyła, bo odsunął jej rękę od swojego ramienia i spojrzał prosto w oczy.
− Powiem ci coś całkowicie szczerze. Jebie mnie to, co pomyślisz o mnie po tym, co ci powiem, ale mam nadzieję, że przestaniesz twierdzić, że cię zgwałciłem − zaczął − Jeśli naprawdę chciałbym cię tknąć w ten sposób, to na pewno nie zrobiłbym tego, gdy byłaś nieprzytomna. Gwałciciele pragną, żeby ich ofiary się szarpały, płakały i błagały, żeby nic im nie robić, prawda? Jaką dałabyś mi przyjemność, gdybyś leżała jak kłoda? Masz rację, żadną. Druga kwestia. Gdybym naprawdę to zrobił, to teraz byś ze mną nie rozmawiała. Dlaczego? Bo już dawno leżałabyś gdzieś w krzakach ze złamanym karkiem i szczałyby na ciebie lisy. Proste? Proste. Nadal twierdzisz, że cię wykorzystałem?
Przez moment jedynym dźwiękiem w pokoju było ich oddychanie. Henrietta ponownie podniosła rękę i niepewnie napisała kolejną rzecz.
„Dlaczego akurat lisy, a nie wilki?”
Młodzieniec parsknął.
− Tak jakoś. Sam nie wiem − stwierdził.
„W porządku. Tylko... To, co powiedziałeś, naprawdę mnie przeraziło...”
Westchnął. Złapał jej twarz w swoje dłonie i ponownie spojrzał jej w oczy.
− Henrietto, ty głupi bachorze…
Zmarszczyła brwi i nos z zirytowania.
− Uroczyście przysięgam, że nigdy nie tknę cię w ten sposób bez twojej zgody, rozumiesz? A gdy złamię tę obietnicę, pozwalam ci, zrobić ze mną cokolwiek chcesz. Zgoda?
Odsunęła jego ręce, dokładnie go zlustrowała poważnym wzrokiem, po czym skinęła głową.
− Cudownie − uśmiechnął się lekko − A teraz... Co tyś sobie kurwa myślała, żeby iść gdzieś sama?! Ten mężczyzna mógł cię zabić tą butelką! Masz szczęście, że nic poważnego się nie stało! Od teraz nie odstępujesz mnie na krok, w porządku?
Ponownie skinęła głową, delikatnie się uśmiechając. Bawiła ją zmienność humoru Nightray'a. Jak mogła w niego zwątpić? W sumie znali się zaledwie dzień, więc mogła, no ale...
Bez zastanowienia mocno go przytuliła, chowając swoją twarz w zgięciu jego szyi. Poczuła, jak wzdrygnął się z zaskoczenia, ale nie odsunęła się od niego. Po pewnym czasie postanowiła napisać na jego plecach:
„ Przepraszam i dziękuję.”
− Nie ma za co, też przepraszam − mruknął, niezręcznie ją obejmując.
Trwali tak przez jakiś czas i w momencie, w którym mieli już się odsunąć, akurat ktoś musiał otworzyć drzwi i wejść do pokoju.
− Oh, czyżbym w czymś przeszkadzał?
Oczywiście, że musiał to być Nathaniel.
<Nightray? Nathaniel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz