– Nie bój się, ona nie gryzie – powiedział żartobliwie.
Niepewnie podała mu swoją rękę, a on ją ścisnął, zaczynając ciągnąć za sobą. Miała zamiar protestować, ale ostatecznie się poddała i dała mu prowadzić. Zaledwie kawałek dalej zobaczyli Nightray'a i jego psa.
– Gdzie się tak śpieszysz, braciszku? – zapytał zainteresowany Nathaniel.
Młodzieniec drgnął, odwracając się w ich stronę i patrząc na nich niemal morderczym wzrokiem.
– Co tutaj robicie? – syknął, ignorując spojrzenie Henrietty, wymierzone w jego stronę.
– Nie wiem jak ty, ale nie mam zamiaru tracić z oczu dopiero co odnalezionego brata.
– Nie jesteśmy braćmi.
– Och, łamiesz mi serce – powiedział, kładąc wolną dłoń na swojej klatce piersiowej – Przecież ci już powiedziałem, że jesteśmy.
– I myślisz, że ci uwierzę? – zaśmiał się bez humoru – Skąd mam wiedzieć, że nie mówisz czegoś podobnego innym osobom napotkanym w lesie?
– Jej nie powiedziałem czegoś takiego – stwierdził, wskazując na dziewczynę.
– Pfft, ona się nie liczy – oznajmił ostrym tonem.
– Dlaczego tak agresywnie? Jesteś na nią zły za to, że wybrała mnie zamiast ciebie?
– Co cię to obchodzi?!
– Ponieważ jesteś moim bratem.
– Nie jestem twoim bratem! – krzyknął – Po coście za mną poszli?
– Nasza panienka była bardzo przygnębiona, kiedy sobie poszedłeś. Najwidoczniej zaczęło ją zjadać poczucie winy.
Policzki nastolatki delikatnie się zarumieniły na niechcianą uwagę. Nightray tylko parsknął.
– Mimo wszystko nie pochwalam takich żartów tego typu. Myślałem, że będziesz lepiej wychowany bra-
– Jeszcze raz nazwiesz mnie swoim bratem, a obiecuję, że coś ci zrobię – zagroził.
– Spokojnie, spokojnie – podniósł obie dłonie w górę, w końcu uwalniając Aparatkę z uścisku – Nie musimy robić niczego nieracjonalnego.
– Ale możemy, jeśli nie przestaniesz wygadywać bzdur!
– Dlaczego mi nie wierzysz? – zapytał głupio.
– Pytasz poważnie?
– Tak, naprawdę nie rozumiem –
Przestała słuchać ich dalszą wymianę zdań, patrząc na nich ze znudzeniem. Oboje byli idiotami... Szkoda, bo Nathaniel wydawał się w porządku. Ostatni raz uraczyła swoim spojrzeniem kłócących się... braci? Tak, Hen była prawie pewna, że byli braćmi. Tak samo uparci... No więc ostatni raz uraczyła ich swoim spojrzeniem, po czym cofnęła się kilka kroków i niezauważona weszła w głąb lasu. No dobra, Zeff to zauważył. Warknął i zaczął ciągnąć swojego właściciela za nogawkę spodni, ale ten go zignorował, woląc kłócić się z Nathanielem. Pies zaskomlał z niezadowoleniem, zostając u boku Nightray'a, chociaż miał ochotę biec za dziewczyną.
Henrietta szła powoli, próbując sobie przypomnieć, gdzie dokładnie jest i jak stąd trafić do domu. Dodatkowo jej myśli przeklinały obojga mężczyzn. Niby to ją Nightray nazywał dzieckiem, a sam się tak zachowywał.
– P-Przepraszam, p-panienko...
Odwróciła się w stronę głosu, spotykając się ze starszym mężczyzną siedzącym pod drzewem. Był łysy, z jedynie owłosioną twarzą i ubiorem pozostawiającym wiele do życzenia. Najgorszy był jego zapach... Zmarszczyła nos, gdy tylko poczuła ten odór. Mężczyzna ściskał w swojej dłoni pustą butelkę piwa.
– Ma może pani poratować paroma groszami? – zapytał niewyraźnie.
Pokręciła przecząco głową, mając zamiar go minąć. Niestety, pijak miał inny zamiar. Złapał jej but, a dziewczyna straciła równowagę, upadając na ziemię. Już trzeci raz tego dnia... Wszedł na nią i przygwoździł do ziemi. Kłębuszek próbowała go zepchnąć, co nie spodobało się mężczyźnie. Zamachnął się trzymaną przez niego butelką i z całej siły uderzył ją w głowę. Dźwięk roztrzaskanego szkła przerwał leśną ciszę. Sapnęła na nagły ból, który wybuchnął w okolicy skroni. Jej wzrok pociemniał, ale całą siłą woli utrzymała się przy przytomności. Resztką siły kopnęła menela w brzuch, a gdy tylko uwolniła się z jego uścisku, zaczęła czołgać się jak najdalej od niego. Z każdą kolejną sekundą ból był coraz gorszy. Jej twarz została ubrudzona krwią oraz łzami bezsilności. Po co ona uciekała? Mogła rozwiązać ich spór lub postać i poczekać, aż sami to załatwią. Chyba jednak Nightray miał rację, gdy nazwał ją dzieckiem... Upadła na plecy, dysząc ze zmęczenia. Jej wzrok stawał się coraz bardziej niewyraźny, przez co wiedziała, że długo nie utrzyma się przy zmysłach. Na szczęście pijaczyna dał sobie spokój i mamrotał coś pod nosem, najprawdopodobniej w ogóle zapominając o sytuacji sprzed chwili. Jej oczy samoistnie zaczęły się zamykać, a ona się temu poddała. Mogłaby przysiąść, że nim całkowicie straciła przytomność, usłyszała głosy, wołające jej imię.
Niepewnie podała mu swoją rękę, a on ją ścisnął, zaczynając ciągnąć za sobą. Miała zamiar protestować, ale ostatecznie się poddała i dała mu prowadzić. Zaledwie kawałek dalej zobaczyli Nightray'a i jego psa.
– Gdzie się tak śpieszysz, braciszku? – zapytał zainteresowany Nathaniel.
Młodzieniec drgnął, odwracając się w ich stronę i patrząc na nich niemal morderczym wzrokiem.
– Co tutaj robicie? – syknął, ignorując spojrzenie Henrietty, wymierzone w jego stronę.
– Nie wiem jak ty, ale nie mam zamiaru tracić z oczu dopiero co odnalezionego brata.
– Nie jesteśmy braćmi.
– Och, łamiesz mi serce – powiedział, kładąc wolną dłoń na swojej klatce piersiowej – Przecież ci już powiedziałem, że jesteśmy.
– I myślisz, że ci uwierzę? – zaśmiał się bez humoru – Skąd mam wiedzieć, że nie mówisz czegoś podobnego innym osobom napotkanym w lesie?
– Jej nie powiedziałem czegoś takiego – stwierdził, wskazując na dziewczynę.
– Pfft, ona się nie liczy – oznajmił ostrym tonem.
– Dlaczego tak agresywnie? Jesteś na nią zły za to, że wybrała mnie zamiast ciebie?
– Co cię to obchodzi?!
– Ponieważ jesteś moim bratem.
– Nie jestem twoim bratem! – krzyknął – Po coście za mną poszli?
– Nasza panienka była bardzo przygnębiona, kiedy sobie poszedłeś. Najwidoczniej zaczęło ją zjadać poczucie winy.
Policzki nastolatki delikatnie się zarumieniły na niechcianą uwagę. Nightray tylko parsknął.
– Mimo wszystko nie pochwalam takich żartów tego typu. Myślałem, że będziesz lepiej wychowany bra-
– Jeszcze raz nazwiesz mnie swoim bratem, a obiecuję, że coś ci zrobię – zagroził.
– Spokojnie, spokojnie – podniósł obie dłonie w górę, w końcu uwalniając Aparatkę z uścisku – Nie musimy robić niczego nieracjonalnego.
– Ale możemy, jeśli nie przestaniesz wygadywać bzdur!
– Dlaczego mi nie wierzysz? – zapytał głupio.
– Pytasz poważnie?
– Tak, naprawdę nie rozumiem –
Przestała słuchać ich dalszą wymianę zdań, patrząc na nich ze znudzeniem. Oboje byli idiotami... Szkoda, bo Nathaniel wydawał się w porządku. Ostatni raz uraczyła swoim spojrzeniem kłócących się... braci? Tak, Hen była prawie pewna, że byli braćmi. Tak samo uparci... No więc ostatni raz uraczyła ich swoim spojrzeniem, po czym cofnęła się kilka kroków i niezauważona weszła w głąb lasu. No dobra, Zeff to zauważył. Warknął i zaczął ciągnąć swojego właściciela za nogawkę spodni, ale ten go zignorował, woląc kłócić się z Nathanielem. Pies zaskomlał z niezadowoleniem, zostając u boku Nightray'a, chociaż miał ochotę biec za dziewczyną.
Henrietta szła powoli, próbując sobie przypomnieć, gdzie dokładnie jest i jak stąd trafić do domu. Dodatkowo jej myśli przeklinały obojga mężczyzn. Niby to ją Nightray nazywał dzieckiem, a sam się tak zachowywał.
– P-Przepraszam, p-panienko...
Odwróciła się w stronę głosu, spotykając się ze starszym mężczyzną siedzącym pod drzewem. Był łysy, z jedynie owłosioną twarzą i ubiorem pozostawiającym wiele do życzenia. Najgorszy był jego zapach... Zmarszczyła nos, gdy tylko poczuła ten odór. Mężczyzna ściskał w swojej dłoni pustą butelkę piwa.
– Ma może pani poratować paroma groszami? – zapytał niewyraźnie.
Pokręciła przecząco głową, mając zamiar go minąć. Niestety, pijak miał inny zamiar. Złapał jej but, a dziewczyna straciła równowagę, upadając na ziemię. Już trzeci raz tego dnia... Wszedł na nią i przygwoździł do ziemi. Kłębuszek próbowała go zepchnąć, co nie spodobało się mężczyźnie. Zamachnął się trzymaną przez niego butelką i z całej siły uderzył ją w głowę. Dźwięk roztrzaskanego szkła przerwał leśną ciszę. Sapnęła na nagły ból, który wybuchnął w okolicy skroni. Jej wzrok pociemniał, ale całą siłą woli utrzymała się przy przytomności. Resztką siły kopnęła menela w brzuch, a gdy tylko uwolniła się z jego uścisku, zaczęła czołgać się jak najdalej od niego. Z każdą kolejną sekundą ból był coraz gorszy. Jej twarz została ubrudzona krwią oraz łzami bezsilności. Po co ona uciekała? Mogła rozwiązać ich spór lub postać i poczekać, aż sami to załatwią. Chyba jednak Nightray miał rację, gdy nazwał ją dzieckiem... Upadła na plecy, dysząc ze zmęczenia. Jej wzrok stawał się coraz bardziej niewyraźny, przez co wiedziała, że długo nie utrzyma się przy zmysłach. Na szczęście pijaczyna dał sobie spokój i mamrotał coś pod nosem, najprawdopodobniej w ogóle zapominając o sytuacji sprzed chwili. Jej oczy samoistnie zaczęły się zamykać, a ona się temu poddała. Mogłaby przysiąść, że nim całkowicie straciła przytomność, usłyszała głosy, wołające jej imię.
<Nightray? Nathaniel?>
Men\'s Titanium Wedding Band 2021 - Titsanium Arts
OdpowiedzUsuńTitsanium titanium chain has been designed for concerts throughout the year with omega seamaster titanium special titanium bracelet effects of traditional rock, rock, and all titanium fat bike the songs from stainless steel vs titanium apple watch the series.