Strony

czwartek, 29 marca 2018

Od Marka do Emmy

Wciąż opatulony w ciepłą kołdrę, siedziałem przy oknie i oglądałem co się za nim dzieje. W sumie, tak naprawdę, zastanawiałem się czy wstawać czy nie. Niby była 12:50, ale jakoś nie korciło mnie, żeby wyjść. Łóżka tutaj są naprawdę obłędne... Wciąż nie poznałem zbyt wielu osób,  ale jakoś mnie nie ciągnęło. Ostatnio głównie zwiedzałem okolice. Trzeba przyznać, że było tutaj niesamowicie. Niemal tak pięknie, jak w mojej rodowitej Norwegii. Nagle zobaczyłem jakąś postać przechodzącą przez podwórko. Była ubrana w krótkie spodenki, top i trampki, które chyba gdzieś kiedyś widziałem. Sięgnąłem szybko po okulary. Ta dziewczyna kogoś mi przypominała. Kiedy mój świat powoli się wyostrzył, ona akurat odwróciła głowę w moim kierunku. Zdziwiony otworzyłem szerzej usta. Znałem ją! Znałem bardzo dobrze z naszych wspólnych, młodszych lat. Emma. Moja Emma!!! Wyskakując z łóżka i zakładając jakiś pierwszy lepszy sweter wybiegłem z pokoju. Kiedy znalazłem się już na dworze, popędziłem w kierunku dziewczyny. Byłem już blisko, dlatego skoczyłem na nią, przewracając ją na ziemię.
- Emmuś! To ty! – krzyczałem śmiejąc się jednocześnie i tarmosząc jej uczesane włosy.
Dziewczyna najpierw była zaskoczona, jednak później zaczęła się śmiać, a następnie wić, żeby spode mnie wyjść.
- No już, seksiaku, złaź ze mnie! – krzyknęła w rozpaczy, gdy zobaczyła, że sama raczej się nie wydostanie.
Szczerząc się jak głupi położyłem się na niej całym ciężarem ciała.
- Coś mówiłaś, skarbie?
Emma tylko stęknęła, po czym z całej siły przywaliła mi w ramię. Trochę zabolało. Mała cwaniara. Cholernie tęskniłem. W Norwegii bardzo często wygłupialiśmy się razem, byliśmy nierozłączni... Wstając nagle i krzycząc o pomoc, zacząłem udawać, że umieram.
- Żegnaj świecie! Żegnajcie moje  kulinarne eksperymenty! Żegnajcie słodycze, ciastka i seksiaki, takie jak ja...! – po czym padłem ponownie na ziemię.
Dziewczyna wstała, uniosła brew, otrzepała się i usłyszałem, że gdzieś poszła. Zdziwiony podniosłem głowę, nie rozumiejąc co się dzieje. Wróciła jednak do mnie i położyła na mnie zerwanego z pobliskiego krzaczka kwiatka.
- Amen – powiedziała, łącząc dłonie w geście modlitewnym, po czym padła na mnie jak długa.
Poczułem tylko, jak z moich płuc ucieka powietrze, gdy jej ciężar przygniótł mnie do ziemi. Jęknąłem i wykrztusiłem z wysiłkiem.
- Terapia wstrząsowa zadziałała.
Emma usiadła na mnie i wyszczerzyła się w uśmiechu.
- To dobrze. A teraz chodź, musisz się przebrać.
Chyba zauważyła moje krzywe spojrzenie. Wstała i wyciągnęła ku mnie dłoń. Z ironicznym uśmiechem szepnęła.
- W moim pokoju mam oreo...
Lepszej zachęty nie mogła podać.

<Emm? Liczę na te ciastka>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz