Strony

niedziela, 16 lipca 2017

Od Miyuki do Shibido

Czułam jak z każdym jego słowem rumieńce przybywają na moją twarz. On był taki miły i przyjazny, a ja się na niego wydarłam. Nie chciał zrobić nic złego, a ja zachowałam się okropnie.
- Przepraszam - powiedziałam spuszczając głowę.
- Za co? Nie masz za co mnie przepraszać - odparł.
- Mam... przepraszam za nazwanie cię idiotą - oznajmiłam jeszcze bardziej spuszczając głowę o ile się dało.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się - rozumiem, że mogłaś się zdenerwować... to co, masz ochotę wybrać się ze mną do tego baru?
Spojrzałam na niego, po czym lekko przytaknęłam. Chłopak posłał mi miłe spojrzenie, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Ale jeśli nie masz nic przeciwko pierw odprowadzę koty i zaniosę szkicownik - powiedziałam.
- Okey, pójdę z tobą jeśli chcesz.
- Możesz iść-mruknęłam i ruszyłam do pokoju.
Podczas drogi Shibido bawił się z kotami i próbował nawiązać rozmowę. Było to dość trudne ze względu na mój charakter, a że tak średnio umiałam angielski to odpowiadałam dość krótko.
-Widzę, że jesteś mało rozmowa - zaśmiał się chłopak.
-Po prostu średnio gadam po angielsku – odparłam - urodziłam się w Japonii.
Otworzyłam drzwi i spojrzałam na Shibido. Nie wiedziałam czy wpuścić go do środka. Znałam go dopiero jakieś pół godziny, ale wydawał się miły. Chwilę tak staliśmy aż w końcu nie chcąc wyjść na debilkę, która nie wie czy wejść do własnego pokoju wpuściłam go do środka. Papugi od razu widząc mnie i chłopaka zaczęły coś gadać, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Odłożyłam torbę, a szkicownik schowałam do szafki. Skierowałam wzrok na Bastera, który tylko obleciał nas wzrokiem i wrócił do drzemki niezbyt nami zainteresowany.
- Ładnie tu masz - odezwał się Shibido.
- Arigatō – odparłam – Znaczy, dziękuję, czasem się zapominam.
- Nic się nie stało, przynajmniej już wiem jak mam ci dziękować po japońsku - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się lekko. Poszłam do łazienki, a gdy z niej wyszłam zobaczyłam jak chłopak bawi się z kotami. Był to słodki widok, a nietypowy wygląd Shibido sprawiał, że wyglądali jak z jakiegoś filmu fantastycznego. W końcu opuściliśmy mój pokój i ruszyliśmy do baru, o którym wspominał chłopak.
- Daleko to? - zapytałam, gdy byliśmy na zewnątrz.
- Nie aż tak, a co? - odparł chłopak.
- Tak pytam - mruknęłam.
Trochę dziwnie się czułam przebywając w jego towarzystwie. Nie przez jego wygląd, a dlatego, że nie byłam zbytnio przyzwyczajona do przebywania w towarzystwie jakiegoś chłopaka, którym nie jest mój brat. Dalej też nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam zgadzając się na wyjście z nim, ale raczej nie jest jakimś zboczeńcem, który tylko czeka na odpowiednią okazję aby zaciągnąć mnie w jakieś ciemne miejsce. Odgoniłam od siebie te myśli, czasem na prawdę zachowuję się jak paranoiczka.
- Już jesteśmy niedaleko - oznajmił Shibido.
W końcu doszliśmy na miejsce. Zajęliśmy jeden ze stolików.
- Na co masz ochotę? - zapytał chłopak.
Otworzyłam buzię żeby odpowiedzieć, jednak nagle zauważyłam, że po mojej nodze coś chodzi. Zdając sobie sprawę co to jest odskoczyłam drąc się na całą sale. Uderzyłam się w stół, a moja skóra rozcięła się od tak mocnego nacisku na jego krawędź. Zignorowałam to i szybko odsuwałam się od pająka, który tym razem był na siedzeniu i szedł w moją stronę. Czułam spływające łzy po moich policzkach i spadłam na ziemie, dalej czołgając się jak najdalej od niego.


Shibido?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz