Była to tylko kwestia sekund. W jednej chwili leciałam w ramionach
Archera, a w drugiej zawładnęła mną lodowata woda.
Mój największy koszmar stał się rzeczywisty.
Sparaliżowana strachem przez chwile nie wiedziałam co robić,
jednak gdy dotarło do mnie gdzie jestem i że za cholerę nie umiem pływać,
starałam się kurczowo złapać tego dupka. Byłam tak przestraszona, że nie miałam
nawet siły krzyczeć, prosiłam tylko, by mnie nie puszczał. Wspięłam się na
niego, oplatając go nogami i trzęsłam się z nagłego zimna. Archer sapnął nagle.
-Cholera, Grace…
Fuknęłam na niego szczekając zębami.
-Czego?
Archer spojrzał na mnie i krzywo się uśmiechnął.
-A nic. Jesteś cholernie ciężka.
Trzepnęłam go ze złością po głowie.
-Nie pozwalaj…
Niestety zdania nie dokończyłam, gdyż poczułam jak ręce
blondyna mnie puszczają, a ja sama zaczynam się ześlizgiwać do wody.
-NIE! ARCHER IDIOTO!
Chłopak spojrzał na mnie i zrobił minę "Czyżbyś coś
mówiła?" po czym uniósł brew. Czułam już tylko jego jedną dłoń, a cała
byłam zanurzona w wodzie po szyję. Oddychając płytko warknęłam "proszę",
gdy wybawiciel wreszcie znów mnie złapał.
-Następnym razem trochę grzeczniej, nurku. - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego ponuro, na co chłopak uniósł brwi i
znowu zaczął powoli mnie puszczać.
-Dobra! Przepraszam!
-Tak lepiej - wyszczerzył się chłopak.
W odpowiedzi jedynie mocniej złapałam się za jego szyję. Co
za ironia. Był jednocześnie moim wybawicielem i ciemiężycielem. Pewnie gdyby
ktoś teraz na nas spojrzał z boku, pomyslałby o tylko jednej rzeczy, tym
bardziej, że….
-Archer, dyszysz mi do ucha.
Chłopak potrząsnął głową, po czym wziął mnie na ręce. Zanim
zdążyłam o cokolwiek się spytać wyrzucił mnie, bym z pluskiem zanurzyła się w
wodzie po głowę. Krztusząc się, jakimś cudem wypłynęłam na powierzchnię młócąc
wodę.
-CZY CIEBIE DO KOŃCA POJEBAŁO?!
Archer jedynie parsknął niewesołym śmiechem.
-Grace.
-TY CHOLERNY…
-Grace, skarbie.
-NIE MÓW NA MNIE SKARBIE, TY…
-Grace, promyczku…
-NIE PRZERYWAJ MI, GDY CIĘ WYZYWAM ARCHERZE!
Chłopak widocznie nie wytrzymywał, bo huknął nagle.
-PIERDUŚNICO, SAMA UTRZYMUJESZ SIĘ NA WODZIE!
Z zaskoczenia aż zamilkłam i przestałam się ruszać, przez co
oczywiście znowu zaczęłam się topić. Ale nie dało się ukryć, przez chwilę
dawałam rade sama się utrzymać. Nagle poczułam silną dłoń chłopaka, który
wyciągał mnie z wody. Jakimś cudem sprawił, że dopłynęliśmy do brzegu.
Klapnęliśmy oboje, tak samo zmęczeni całą sytuacją. Archer leżał i wpatrywał
się w niebo, natomiast ja siedziałam i jeszcze raz analizowałam całą sytuację.
Nagle, sama wprawiając się w zdumienie, poczułam jak na moje usta ciśnie się
uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać. Chwilę później wybuchłam i zaczęłam
się histerycznie śmiać. Chłopak podniósł zdziwiony głowę i parsknął krótko. A
ja dalej śmiałam się jak głupia, nawet nie ocierając łez, które zgromadziły mi
się w kącikach oczu.
-Pie… Pierduś… Pierduśnica….? - wykrztusiłam rechocząc.
Początkowo Archer uśmiechał się jedynie, jednak z każdą chwilą jego uśmiech
powiększał się, aż w końcu przerodził się w równie głośny śmiech, co mój.
Leżeliśmy oboje chichocząc jak nastolatki, nie mogąc przestać. Po raz pierwszy
od dawna czułam się wolna, a radość, która ze mnie się wylewała nie znała
granic. Ta dawno się nie śmiałam, nie robiłam nic szalonego - odkryłam
zszokowana. A to wszystko zasługa tego... Sama nie wiem już jak go nazywać.
Kiedy opanowaliśmy już nasz nagły wybuch wesołości położyliśmy się na pomoście,
by trochę odetchnąć. Chłonęłam widok jak gąbka, bo naprawdę zapierał dech w
piersiach. Odwróciłam głowę do blondyna.
-Archer? Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie, na co on
jedynie przewrócił oczami.
-To jest tak słodkie, że zaraz się porzygam.
Zaskoczona trzepnęłam go w ramię, po czym wstałam. Podeszłam
do jeziora i zdjęłam z siebie sweter, zostając w podkoszulce. Zanurzyłam go w
wodzie i z zadowoloną miną ruszyłam ku chłopakowi. Tym razem cieszyłam się z
jego ignorancji w stosunku do mnie, bo miałam czyste pole do niespodzianki. Z
satysfakcją zaczęłam wyciskać sweter prosto na chłopaka. Zerwał się, gdy poczuł
znowu na sobie wodę.
-Słyszałam, że się przesłodziłeś - rzuciłam słodko,
uśmiechając się ironicznie. Chłopak wyglądał jak obrażony, mokry kot.
Zadowolona usiadłam obok patrząc się na niego wyzywająco. Archer wyszczerzył
jedynie zęby, po czym zaczął się otrzepywać, mocząc także mnie. Patrzyłam się
na niego z niedowierzaniem, unosząc brwi, gdy nagle usłyszałam jakiś dziwny
odgłos, przez co odwróciłam głowę. Brzmiał jak chichot i nagle znowu dobiegł
nas, lecz już z innej strony. Archer zaciekawiony wstał. Po chwili usłyszeliśmy
tupot gołych stóp, a za nami pojawiła się dziwna postać niebieskowłosego
chłopca…
<Archer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz