Strony

niedziela, 9 lipca 2017

Od Grace do Archera

Zalewała ją woda. Wszechobecna i potężna fala, która nawet na chwilę nie dawała jej nabrać powietrza. Dusiła się, nie mogąc nic zrobić przeciw tej pierwotnej potędze. Poczuła jak woda wlewa jej się do płuc, by…
Nareszcie się obudzić.
Grace, drżąc na całym ciele, gwałtownie wciągnęła powietrze i otworzyła oczy. Skulona pod cienkim kocem wpatrywała się w jeden punkt, by wreszcie się uspokoić. Miarowe oddechy i powtarzanie niczym mantrę "Jestem w domu. Swoim domu" to nawyk przy prawie każdym budzeniu. Kiedy wzrok wreszcie się wyostrzył, a serce zaczęło normalnie bić, Grace z przerażeniem stwierdziła… Że to nie jest jej znajome ciasne mieszkanko w jednej z najgorszych dzielnic Londynu. Poderwała się gwałtownie, przez co błędnik w jej głowie na chwile oszalał. Gdy opanowała zawroty, czujnie rozejrzała się po nowym miejscu. Pokój nie był duży, ale urządzony tak, by było jak najwięcej miejsca. Dziewczyna musiała przyznać, że prawdopodobnie spodobałby się jej, gdyby nie podejrzewała, że w jakiś dziwny sposób została uprowadzona. Co przypomniało jej, że nie powinna mieć przy sobie telefonu. A przecież wyraźnie czuła znajomy ciężar smartfonu w kieszeni ukochanych czarnych spodni. Zdziwiona wyjęła go z kieszeni i uważnie się przyjrzała. To faktycznie był jej telefon, nie dało się tego ukryć. I w sumie nie powinna być związana przy porwaniu? Albo przynajmniej pilnowana przez kogoś? Wiedziona tą myślą podeszła do drzwi i otworzyła je. Wychodziły jedynie na pusty korytarz z innymi drzwiami, do innych pokoi. Wybiegła do najbliższego i spróbowała go otworzyć. Drzwi były zamknięte. Podbiegła do następnych i następnych. Wszystkie były zamknięte. Powoli zaczynała się bać coraz bardziej. Miała wrażenie, że ściany zamykają ją w ciasnej klatce bez wyjścia. Postanowiła odszukać wyjście. Pędem rzuciła się przez korytarz, co chwila próbując odnaleźć główne drzwi. Nagle z poczuciem ulgi otworzyła jedne i poczuła powiew świeżego powietrza. Przed jej oczami ukazał się niedorzecznie piękny widok. Otaczał ja las, który niesamowicie imponował swoją wielkością. Czuło się wręcz majestatyczne spojrzenia tych drzew. Zielona trawa była soczyście zielona i miękka, a niebo różowe od zachodzącego słońca. Zahipnotyzowana otaczającą ja przestrzenią ruszyła przed siebie, co chwila zauważając nowe, fascynujące rzeczy. Krajobraz powoli ją uspokajał, lecz nadal gdzieś z tyłu głowy słyszała gwałtowne myśli. Jej uwagę przykuł kolejny domek parę metrów od niej. Ciekawa ruszyła ku niemu. Ręce jej się trzęsły ze zdenerwowania. Zdecydowanie potrzebowała zapalić. Przystanęła przy drzwiach wejściowych obejmując wzrokiem budynek. Właściwie nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Rozglądając się na boki zauważyła także inne domki, w podobnym stylu. Zaczęła się gorączkowo zastanawiać co robi w takim miejscu, lecz niestety nic jej nie przychodziło do głowy. Nagle cała się napięła, gdyż wydawało jej się, że usłyszała jakieś głosy odbiegające z poprzedniego domku. Zareagowała instynktownie i szybko weszła do drugiego domku, gwałtownie zamykając za sobą drzwi. Oddychała chrapliwie, jakby właśnie przebiegła maraton. Oparła się o ścianę plecami i zjechała w dół. Objęła się rękami, a głowę położyła na kolanach. Co ona wyprawia? Co to za dziwaczne miejsce? Uniosła głowę, gdy usłyszała odgłos... Kopyt? Wiedziona tym dźwiękiem ruszyła wzdłuż korytarza, starając się iść jak najciszej. Dotarła do końca przejścia, gdzie znajdowało się całkiem spore okno. Wyjrzała przez nie I zauważyła stado koni galopujących przez podwórze. Ironicznie pomyślała, że może trafiła do jakiegoś alternatywnego świata zostawiając za sobą swoje stare życie. Teraz zamieni się wojowniczkę, która zmierzy się ze złem dosiadając dzielnego kucyka. Podłamana tym, w jakim stanie znalazł się jej umysł, usiadła ciężko na ziemi. Jednak nagle pojawiła się u niej pewna myśl, która spowodowała tak wielka ulgę, że Grace zachciało się krzyczeć. Zła na siebie, że dała się ponieść sennym emocjom, wstała. To przecież oczywiste, że właśnie śni jakiś przedziwny sen. A najlepszym sposobem na przebudzenie się jest zadanie sobie bólu. Podeszła do ściany i z całej siły uderzyła w nią pięścią. Nie przewidziała jednak ostrego bólu, który nagle przeszył jej rękę. Dziewczyna krzyknęła głośno. Popatrzyła na swoją dłoń, całą czerwoną od wyrządzonej krzywdy. Kostki miała zdarte i piekły boleśnie. Przerażona zrozumiała, że to wszystko dzieje się naprawdę. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, jedne z pobliskich drzwi otworzyły się i stanął w nich wysoki chłopak o lekko przestraszonej twarzy…


Archer?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz