Strony

niedziela, 24 czerwca 2018

Od Henrietty do Nightraya

Henrietta zdjęła dłonie z twarzy, wpatrując się w ostatnie zdania znajdujące się w książce. Zdziwiła się, że reszta stron była zupełnie pusta. Zamknęła ją i odsunęła od siebie. Miała zamiar wstać i wyjść z pomieszczenia, kiedy nagle usłyszała czyjeś kroki. Zamarła, nerwowo patrząc w stronę dobiegających dźwięków. Po chwili w jej polu widzenia znalazł się młody mężczyzna. Rzucił na nią okiem, ale bardziej zainteresował się pokojem. Gdyby nie przeczytała tej książki, pomyślałaby, że to jeden z jej porywaczy. Młodzieniec był dobrze zbudowany, miał czarne włosy i... czy to czerwone oczy?!
Zajął miejsce przy stoliku, nieopodal niej. Była tak zaciekawiona jego osobą, że nawet nie zauważyła podchodzącego do niej psa. Dopiero kiedy usłyszała coś uderzające o stół, zdała sobie sprawę z obecności zwierzęcia. Nagły trzask zaskoczył ją tak bardzo, że aż odsunęła się od mebla. Doberman nie przejął się jej reakcją, biorąc książkę w zęby i odchodząc. Aparatka wodziła za nim wzrokiem, zauważając, że podał książkę temu mężczyźnie. Chłopak podziękował mu, klepiąc go po głowie. Po chwili zabrał się do czytania. Dziewczyna niecierpliwie na niego patrzyła, zastanawiając się, co zrobić. Chciałaby podejść do niego i o coś zapytać, dowiedzieć się czegoś, ale nie była pewna, czy to wypali. Jak na złość zapomniała swojego plecaka, a z tym notesu i długopisu, przez co komunikacja byłaby utrudniona. Po drugie, jeśli czytał tę książkę, to musiałoby to oznaczać, że on też się tutaj dopiero znalazł. Co za tym idzie, nie mógłby jej pomóc. Z innej strony nie chciała siedzieć jak słup soli i patrzeć na niego jak jakiś stalker. Nawet jeśli nic by nie wiedział, to zawsze miło było mieć kogoś, z kim można byłoby spędzić czas lub po prostu „porozmawiać”.
Dobra.
Raz kozie śmierć.
Dziewczyna wstała, niepewnie podchodząc do nieznajomego i jego psa. Stworzenie chyba zorientowało się, co zamierza, ale niestety nie przyjęło tego dobrze. Doberman wyszczerzył zęby i zaczął na nią warczeć. Gwałtownie się zatrzymała, obawiając się ataku z jego strony.
– Zeff, przestań – czarnowłosy się odezwał.
Momentalnie pies się uspokoił, pochylając głowę z pokorą.
– Grzeczny pies – pochwalił go, po czym spojrzał na nastolatkę, przeszywając ją swoimi czerwonymi oczami.
Podniósł brew w niemym pytaniu.
Dziewczyna tylko krzywo się uśmiechnęła i mu pomachała, robiąc kilka kroków do przodu.
Coś czuła, że może być zabawnie.

<Nightray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz