Strony

sobota, 15 września 2018

Od Nightraya i Nathaniela do Henrietty


Nathaniel wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Nie wrócił jednak do siebie, ale udał się z powrotem do lasu, w miejsce, w którym znaleźli pijanego mężczyznę i ranną Henriettę.
Człowiek nadal tam był, przewieszony przez gałąź grubego, wyschniętego drzewa. Pojękiwał cicho i co jakiś czas poruszał to ręką, to nogą. Nathaniel podszedł do niego i chwycił go za obdartą koszulkę, po czym szybkim ruchem sprowadził go na ziemię. Mężczyzna podniósł się powoli i posłał Nathanielowi szeroki uśmiech.
− Dziękuję, chłopcze, dzięku...
Rozległ się huk, a kawałki mózgu i krew pijaka rozbryzgały się po drzewach i ziemi. Nathaniel z kamienną miną patrzył, jak ciało mężczyzny upada, po czym schował broń pod połę płaszcza i z obojętnym wyrazem twarzy poszedł przed siebie.

***

„Nigdy nie tknę cię w ten sposób bez twojej zgody.”
To on chciał jej zgody?
Nagle drzwi otworzyły się i do środka wszedł Nathaniel. Na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.
− Och, nie przeszkadzam w czymś?
Nightray poczuł, jak coś się w nim gotuje i już miał odpowiedzieć to co zwykle, gdy nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł.
− Owszem, przeszkadzasz.
Położył dłoń na plecach Henrietty i napisał na nich:
„Być może mnie znienawidzisz”.
Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, a wtedy przycisnął swoje wargi do jej ust. Przechylił głowę tak, by brat nie zobaczył jej rozszerzonych z zaskoczenia oczu.
Oderwał się od niej i posłał bratu triumfalne spojrzenie, a Nathaniel odchrząknął i wyszedł. Nightray odetchnął i spojrzał na Henriettę, uśmiechając się przepraszająco.
− Wybacz −  powiedział cicho.
Spojrzał w śliczne oczy dziewczyny, po czym przeniósł wzrok na jej drobne usta.
− Wiesz, tak w sumie to mi się podobało...
Chwycił ją za podbródek i uniósł delikatnie jej twarz, odgarnął włosy z jej oczu i ponownie złączył ich usta.

<Hen? <3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz