Strony

wtorek, 4 września 2018

Od Henrietty Przez Nightraya do Nathaniela


Henrietta biegła ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Jeśli miała być szczera, sama nie była pewna, co jej odbiło. Znaczy się, miała powód. I to dość dobry. Kto normalny na początku znajomości żartuje sobie, że jest gwałcicielem? Najwidoczniej Nightray! Tylko dziewczyna w sumie wątpiła, czy on aby na pewno jest normalny. Instynkt kazał jej uciekać, więc uciekła. Czy zostanie przez kogoś znaleziona? Zapewne tak. Już mogła usłyszeć za sobą odgłos szybkich kroków. Zapewne był to Zeff, bo wątpiła, że Nightray by ją tak szybko dogonił. Ciekawe co takiego chłopak kazał zrobić swojemu pupilowi? Rozszarpać? Przyprowadzić żywą, żeby mógł się nią jeszcze pobawić? Nie dość, że żałowała, że nie potrafi mówić, to teraz jeszcze było jej przykro z powodu, że nie mogła zrozumieć mowy zwierząt. W przeciwnym razie może jakoś by się z nim dogadała...
Zaczynała już odczuwać ból nóg przez nieustanne bieganie, a dźwięki za nią stawały się coraz głośniejsze. Spanikowana, zaczęła się rozglądać wokół, dostrzegając duże, wysokie drzewo. Gdy była dzieckiem, to czasem się na takie wspinała. Nie miała innego pomysłu. Bez zastanowienia, czym prędzej zaczęła wchodzić na roślinę. Usiadła nie tak wysoko, na jednej z bardziej stabilnych gałęzi i rozglądała się wokół. Po kilku sekundach dostrzegła biegnącego psa, który jednocześnie miał przyciśnięty nos do ziemi, szukając jej zapachu. Zatrzymał się przy drzewie, spojrzał w górę i zaczął warczeć. Oczywiście, że ją wytropił, nie był aż taki głupi. A szkoda... Jednak dziewczyna postanowiła siedzieć cicho i nawet przestała oddychać, mając nadzieję, że zwierzę sobie pójdzie. Jeśli nie dostrzeże żadnego ruchu i nie usłyszy żadnego dźwięku, to powinien to zrobić, prawda? Miała taką nadzieję...
Jej błagania zostały wysłuchane, bo po chwili zobaczyła, jak pies odchodzi. Po chwili w jej polu widzenia pojawił się Nightray.
 Gdzie ona jest? −  usłyszała, jak zapytał swojego towarzysza.
Zauważyła, jak Zeff podkulił ogon i zaczął skomleć.
 Cholera −  mruknął chłopak −  Mogłem jej tak nie straszyć −  stwierdził.
 „Racja, mógłbyś” −  przeszło jej przez myśl, gdy zmarszczyła brwi.
Patrzyła jak ta dwójka odchodzi, słysząc, jak Nightray ją nawołuje. Nie poddałaby się jednak tak ławo. Mimo swojej paniki mniej więcej zapamiętała, skąd przybiegła i jak wrócić do domku, w którym znajdował się jej pokój.
Gdy otoczyła ją całkowita cisza, oprócz sporadycznie ćwierkających ptaków, postanowiła zejść z miejsca swojego schronienia. Odetchnęła z ulgą, kiedy tylko jej stopy dotknęły miękkiej trawy. Otrzepała się z ewentualnego leśnego brudu, mając zamiar sobie pójść, ale w ostatnim momencie powstrzymał ją przyjemny, obcy głos.
 Co się dzieje? Czy coś się stało? Zgubiłaś się?
Odwróciła się w stronę nieznajomej jej osoby. Przed nią stał mężczyzna o czarnych włosach i z maską na twarzy.
Zamrugała zdezorientowana, patrząc na niego. Jakie szczęście, że zabrała ze sobą swój plecak. Pokazała jednym palcem, że ma chwilę poczekać, po czym zdjęła z pleców swój bagaż. Zerknęła do wnętrza, wyciągając z niego notes i długopis. Założyła ponownie torbę na plecy i otworzyła notatnik. Chwilę w nim coś bazgrała, po czym pokazała towarzyszowi.
„Wszystko w porządku, nic mi nie jest. Dziękuję za troskę.”
 Dlaczego nie mówisz? −  zapytał −  Jesteś chora, czy coś?
Napisała odpowiedź.
„Jestem niemową.”
 Och, to przykre −  poklepał ją po głowie, ze współczuciem na twarzy.
Hen gwałtownie odsunęła się od dotyku nieznajomego. Na jej nieszczęście potknęła się o pobliski patyk i upadła na tyłek.
 Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć! −  powiedział, podnosząc ręce −  Nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię.
„Nightray też tak mówił” −  pomyślała z niezadowoleniem.
„Nie wierzę ci” napisała, gdy tylko wstała.
 Nie musisz, w sumie ci się nie dziwię. Jestem Nathaniel, a ty?
Zastanawiała się przez pewien czas, czy powinna mu się przedstawić. Po chwili jednak stwierdziła, że nic jej to nie szkodzi. Henriett na świecie mogło być wiele.
„Henrietta.”
 Ładne imię, rzadko spotykane −  powiedział z uśmiechem −  Więc, droga Henrietto, co cię przyciągnęło do tych lasów?
„Uciekałam przed pewnym prawdopodobnym zboczeńcem.”
<Nathaniel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz