Zaciągnął się świeżym, leśnym powietrzem, zamykając oczy i uśmiechając się delikatnie. Cisza. Tego potrzebował.
W lesie było przyjemnie chłodno, liście ogromnych klonów i dębów osłaniały go przed promieniami słonecznymi, a ptaki umilały wędrówkę swoim śpiewem, co jakiś czas przelatując tuż nad głową Erena, a czasami siadając mu na ramieniu.
Gdyby ktoś powiedział mu, że jest niczym księżniczka Disney'a na pewno by tego nie zrozumiał. Zbyt wiele czasu spędził w zamknięciu i odosobnieniu, by mieć jakiekolwiek pojęcie o codziennym życiu. Co prawda wiedział, że trzeba się myć, co jakiś czas prać ubrania i gotować, ale niewiele poza tym. Nie miał ojca, który nauczyłby go, jak należy postępować z kobietami, ani matki, która pocieszałaby go w trudnych chwilach.
Na szczęście, chłopak był dość ogarnięty, by sam nauczyć się niektórych rzeczy.
Niestety, nikt go nie nauczył, że należy wyrażać gniew w inny sposób, niż wbijanie widelców w dłonie prześladowców, lub wydłubywanie im oczu.
Zabawne, że w ogóle mnie to nie rusza – pomyślał, przypominając sobie pielęgniarkę, której wydłubał oko, gdy ta mierzyła strzykawką w żyłę na jego ramieniu.
Była jednak jedna osoba, którą tam lubił. Jedna osoba w całym szpitalu, której Eren nigdy nie chciał skrzywdzić i której ufał. Miała na imię Anabelle i była śliczną, młodą praktykantką, która jako jedyna naprawdę chciała mu pomóc.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie dziewczyny, jednak chwilę później uśmiech zszedł z jego twarzy.
Anabelle nie żyła. Przez niego.
Tak samo, jak jego siostra – Areleen.
Z rozmyślań wyrwał go kobiecy krzyk. Uniósł głowę i rozejrzał się w poszukiwaniu damy w opałach. Szybkim krokiem udał się w kierunku, z którego dochodził odgłos. Po kilku minutach dotarł na miejsce i uśmiechnął się, widząc, co się dzieje.
Na jednej z gałęzi dużego drzewa siedziała dziewczyna o krótkich, białych włosach i z przerażeniem wpatrywała się w usiłującego dobrać się do niej niedźwiedzia, a dokładniej niedźwiedzicy. Chłopak podszedł do nich powoli i stanął tuż za ogromnym zwierzęciem, po czym podrapał je po karku. Stworzenie odwróciło łeb i spojrzało na niego.
– Dlaczego chcesz skrzywdzić tę kobietę? – zapytał Eren, patrząc na niedźwiedzicę z blaskiem w oczach.
Niedźwiedź mruknął coś i zszedł na cztery łapy, a nawet wtedy jego łeb sięgał chłopakowi do ramienia. Zwierzę zrobiło parę kroków przed siebie i zaczęło grzebać w zaroślach. Eren odwrócił się do białowłosej dziewczyny i wyciągnął do niej swoją trupiobladą rękę.
– Możesz już zejść. Nic ci nie zrobi – powiedział spokojnie.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła to na niego, to na niedźwiedzia, po czym podała mu swoją dłoń. Eren pociągnął ją delikatnie, a wtedy nieznajoma wpadła w jego ramiona, wydając z siebie cichy okrzyk zaskoczenia. Postawił ją na ziemi, a wtedy ona spojrzała na niego z mieszaniną przerażenia i zainteresowania w oczach.
– Kim ty... – zaczęła, ale chłopak położył palec na jej ustach, po czym lekko popchnął jej ramię, dając znać, by usiadła, a gdy już to zrobiła usadowił się obok niej.
W końcu niedźwiedzica podniosła łeb, a wtedy dwójka zobaczyła w jej pysku małego niedźwiadka. Drugi wychylił łeb z wysokiej trawy, a gdzieś tam było słychać trzeciego. Misie podbiegły do Erena i zaczęły uderzać w niego łapkami i ciągnąć za ubrania.
Eren zaśmiał się, gdy niedźwiedzica upuściła misia na jego kolana. Pogłaskał go, po czym zaczął oburącz masować jego kark. Spojrzał na nieznajomą z życzliwym uśmiechem.
– Weszłaś na ich teren. Martwiła się o młode – powiedział.
Niedźwiedzica położyła się obok dziewczyny i ziewnęła, pokazując ogromne, białe kły. Jeden z misiów uderzył delikatnie w ramię dziewczyny, po czym ułożył się na plecach, na jej kolanach.
– Śmiało, dotknij jej – powiedział chłopak, wskazując niedźwiedzicę skinieniem głowy.
<Grace?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz