Strony

czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Emmy do Marka

Tak to właśnie z nami jest. Raz śmiech, raz łzy, a następnie, wraz z tymi imbecylami, muszę szorować stołówkę na kolanach. Co ja z nimi mam... Chociaż muszę przyznać szczerze, że lecący pulpecik w twarz chłopaków był zabawny.
Sprzątając czasem zerkałam na nich, patrząc, jak ładnie pucują na glancka podłogę. Mimo że nadal sytuacja z Mattem jest dziwna, to widać, że powoli wszystko się rozluźnia.
Mark też już wyglądał lepiej. Na szczęście zaczął już patrzeć na jedzenie z taką samą miłością co wcześniej. Po godzinie czyszczenia sprzątaczka wydawała się zadowolona z naszej pracy. Tylko jak odchodziliśmy patrzyła na chłopaków piorunującym wzrokiem.
Sądzę, że będzie miała ich na oku. Na ich miejscu byłabym już grzeczna, nawet z obawy przed zamknięciem w schowku na szczotki. Po wszystkim wyszliśmy ze stołówki i ruszyliśmy na plac. Chodząc w kółko bez celu, zaczęłam kombinować co robić. Nasza sytuacja była dość niezręczna.
Trzeba nam rozrywki, jakiegoś zapełnienia czasu. Czegoś co sprawi, że znów poczujemy się w miarę swobodnie.
- Ej chłopaki, co powiecie na ognisko dziś wieczorem?
Oboje nie wyglądali na zbyt przekonanych, jednak gdy zobaczyli moje spojrzenie szybko się zgodzili. Tego właśnie nam trzeba, żeby miło spędzić czas. Było dopiero południe, więc uzgodniliśmy że spotkamy się przy ognisku jakoś przy zachodzie słońca.
Z racji tego, że dziś byłam najbardziej ogarnięta, to ja wyznaczałam zadania. Na siebie przyjęłam zdobycie jedzenia ze stołówki. Miałam wrażenie, że jak oni się tam zjawią, to ich szybko nie zobaczę. Im natomiast przydzieliłam, jakże to męskie zadanie.
Mieli znaleźć drewno na opał, oraz rozpalić ogień. Dokładnie wiedziałam gdzie znajduje się chrust na opał, jednak uznałam to za zbyt łatwe. Za to dzisiejsze pucowanie mają własnoręcznie zdobyć podpałkę. Gdy wszystko było ustalone, rozdzieliliśmy się.
Po chwili miałam już mięsko, kiełbaski i inne pyszności. O dziwo nie zostałam też nigdzie zamknięta. Ruszyłam w stronę pokoju, by się przebrać. Zaczęłam się martwić czy ta dwójka da sobie sama rade. Teoretycznie znam ich i wiem, że nie ma czego się bać...
Jednak wątpliwości zostają. Nie byłabym zdziwiona, gdyby okazało się, że uciekali przed wielkim niedźwiedziem. Gdy dotarłam do pokoju, odłożyłam jedzenie na biurku i ległam jak kłoda na łóżko. Nie wiem czemu, oczy mi się same kleiły.
- Mała drzemka będzie odpowiednia - powiedziałam sama do siebie i pogrążyłam się w krainie snów.
Przebudziłam się, gdy słońce zaczęło właśnie zachodzić. Spałam może z dwie lub trzy godziny. Szybkim ruchem zaplotłam włosy w warkocz oraz zarzuciłam na siebie bluzę.
Wzięłam cały pakunek, który przygotowałam wcześniej i wyszłam z pokoju. Gdy opuściłam domek skierowałam się w umówione miejsce. Idąc tam podziwiałam piękny zachód słońca...


< Mark? A co tam się u was działo? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz