Nie sądziłem, że ta dziwaczna kraina będzie mieć tak
cholernie wygodne łóżka… Rozciągając się jak kot, leniwie spojrzałem przez okno
i stwierdziłem, że zachodzi już słońce. Osz kurde… Spałem prawie cały dzień! I
w sumie dobrze. Przekręciłem się na drugi bok, z zamiarem ponownego zaśnięcia,
jednak pewna istotka skutecznie mnie rozbudziła. Dopiero teraz poczułem, że
moje oczy są załzawione, a ja trochę opuchnięty. Przede mną siedział kot. Moje
ukochane zwierzę, na które Bóg zesłał mi alergię. Zaskoczony otworzyłem szerzej
oczy i wydałem z siebie donośne kichnięcie, na co kot jedynie prychnął i zaczął
się dokładnie myć. Ewidentnie mogłem zobaczyć wyraz pyszczka kota, mówiący o
totalnym odrzuceniu. Zafascynowany przyglądałem mu się chwile. Jednak nie
chciałem być cały czerwony, załzawiony i zakatarzony, dlatego rozpocząłem
negocjacje z tym oto osobnikiem.
-Słuchaj... Szymon. Mogę ci mówić Szymon, co? - kot nawet
nie mrugnął - A więc, Szymon, dasz mi szansę przeżycia i wyjdziesz może?
Ze strony kota nastąpiła cisza. Odchrząknąłem znacząco.
-Ja też czuje tą miłość, jednak jest ona zakazana. Dlatego
idź do jakiegoś innego seksownego kociaka, lub kocicy i nie pozwalaj bym
cierpiał… Proszę?
Kot bardzo dosadnie pokazał mi, co o mnie sądzi zaczynając
myć się w dość intymnych miejscach. Wypuściłem powietrze i chcąc nie chcąc
wstałem z łóżka. Ruszyłem w kierunku łazienki, by trochę się obmyć i ogarnąć.
Odświeżony przebrałem się w jakieś sprane dżinsy i wyblakłą, czarna koszulkę.
Co z tego, że się odswieżyłem, nadal czułem się jak staruszek… Powlokłem się w
kierunku drzwi, z zamiarem znalezienia kuchni i najlepiej wielkiego pudła oreo.
Wychodząc na dwór zauważyłem przez swoje załzawione oczy, że jest tu naprawdę
ślicznie. W duchu postanowiłem, że gdy tylko trochę się ogarnę, będę
eksplorować te wielkie tereny. Jednakże, najpierw muszę się jakoś pozbyć tego
cholernego łzawienia. Idąc i rozmyślając nad tym wszystkim, stwierdziłem, że
nie do końca pamiętam, gdzie jest kuchnia… Dlatego na chybił trafił chciałem
otworzyć drzwi od jakiegoś budynku, przy którym stałem, jednak drzwi otworzyły
się tuż przede mną, a ja poczułem jak po raz kolejny ktoś na mnie wpada.
Zaskoczony spojrzałem na, jak się okazało, chłopaka, który patrzył na mnie z
niemym uwielbieniem, ruszając bezgłośnie ustami i układając je w coś w rodzaju
"TO WELON". Jeszcze bardziej zaskoczony poczułem jak chłopak bierze
mnie w niedźwiedzi uścisk. Szeroko otwierając oczy zauważyłem z tyłu dziewczynę
o kolorowych włosach z założonymi rękoma i sarkastycznym uśmiechem. Uniosłem
brwi w niemym pytaniu, a ona odpowiedziała przewracając jedynie oczami. Tak
nawiązał się dziwny kontakt z tulącym mnie chłopakiem i kolorową dziewczyną.
<Ellipse?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz