Strony

środa, 6 czerwca 2018

Nowa Śniąca!



Imię: Henrietta
Pseudonim: Trudno byłoby skrócić jej imię, biorąc pod uwagę jego specyficzność. Na szczęście jej znajomi znaleźli na to sposób. Oczywiście, mogliby nazywać ją Hen i nawet były osoby, które używały takiego skrótu. Jednak większość wolała coś wyjątkowego, więc wołali na nią Aparatka. Pierwsze co przychodzi do głowy po usłyszeniu tego słowa? Zapewne kreskówka z roku dwa tysiące pierwszego. Dobrze, nie ukrywajmy. Dziewczyna była wielką fanką tej bajki, ale to nie z jej powodu otrzymała taki pseudonim. Czynniki były dwa. Po pierwsze Henrietta nosiła, i nosi do dzisiaj, aparat do zębów, a po drugie ma duże zamiłowanie do fotografii. Niektórzy czasem mówili na nią Kłębuszek. Co do tego przydomku wystarczy jedno zdanie wyjaśnienia – spójrzcie na jej włosy.
Płeć: Kobieta
Wiek: 17 lat
Orientacja: Heteroseksualna
Wygląd: Może najpierw zacznijmy od jej fryzury. Dzięki temu wyjaśnię, dlaczego akurat Kłębuszek.
Włosy Henrietty sięgają do połowy pleców i układają się w delikatne fale. Grzywka ułożona jest na prosto, opadając jej na oczy. Ich kolor można określić jako truskawkowy blond, przechodzący w odcień rudego. Jej czupryna zawsze jest napuszona, a pojedyncze kosmyki włosów wystają z głowy pod różnymi kątami. Nim zapytacie, tak, stosowała wiele odżywek, domowych sposobów oraz szczotek, żeby w jakiś sposób je ujarzmić, ale one żyją własnym życiem. Nigdy nie są jej posłuszne. Gdy była młodsza, przejmowała się ich wyglądem i mogłaby się popłakać, kiedy te nie ułożyły się po jej myśli. Teraz ma to gdzieś. Jeśli jest gdzieś spóźniona, to nawet ich nie czesze. No bo nawet gdyby je poczesała, to i tak po kilku minutach wyglądałyby tak, jakby nie robiła tego od tygodnia.
Twarz dziewczyny jest okrągła. Jej oczy są duże, w kolorze dorodnego kasztanu. Na środku buzi znajduje się mały, zaradny nosek. Poniżej wąskie usta, a w nich druciana tortura, jaką jest aparat na zęby. Nosi go od dziewiątego roku życia i na szczęście jej krzywe wcześniej uzębienie jest coraz bliżej do całkowitego wyprostowania. Całe lico jest pokryte wieloma ciemnymi piegami. Gdyby tego było mało, jest właścicielką tak zwanych chomiczych policzków. Zawsze jest ktoś, kto je ciągnie i rozczula się nad nimi, doprowadzając ją do białej gorączki. Na nich posiada naturalne zaczerwienienia. Jej uszy nieco odstają, jednak nie rzuca się to jakoś specjalnie w oczy. Po każdej stronie posiada po jednym kolczyku. W przyszłości chce sobie zrobić więcej.
Ciało Henrietty jest szczupłe, zaokrąglone w odpowiednich miejscach. Jest dość niska, a dokładniej mierzy tylko metr pięćdziesiąt trzy. Jej wzrost jej nie przeszkadza, a nawet otwarcie może przyznać, że go lubi. Jakoś nigdy nie potrafiła sobie wyobrazić bycia wysoką. Kilogramy są proporcjonalne do jej centymetrów. Waży pięćdziesiąt jeden, chociaż chciałaby zrzucić trochę niepotrzebnego "tłuszczyku". Żeby nie było, nie głodzi się i nie uważa się za grubasa. Po prostu gdzieś przeczytała, że jej idealna waga to trzydzieści pięć tysięcy kalorii mniej i do tego celu chce dążyć. Jej skóra jest jasna, ale nie na tyle by można było ją nazwać alabastrową. Oczywiście, bez kremu z filtrami UV na słońce ani rusz! Mimo swojej miłości do krabów nie za bardzo lubi stawać się jednymi z nich. Przez swoją nieludzką niezdarność została kolekcjonerką blizn, siniaków oraz zadrapań. Czasem jak patrzy na siebie w lustrze, to nawet nie wie, jak połowę z nich zdobyła. Ale to cała Henrietta, z głową zawsze w chmurach! Jej kolana oraz łokcie, tak samo, jak policzki, są naturalnie zaczerwienione i pokryte piegami. Dłonie są szorstkie w dotyku, a paznokcie... no, powiedzmy, że zadbane. Co prawda, zapuszczanie ich sprawia jej trudność, ponieważ są strasznie łamliwe. Najczęściej maluje je bezbarwnym lub czarnym lakierem.
Jeśli chodzi o makijaż, to nie ukrywajmy, Aparatka lubi się pomalować. Nie uważałabym jej jednak za jakąś mistrzynię w tej dziedzinie. Nałoży na siebie tylko puder, który zmatowi zbyt świecącą się cerę, cienie do brwi – bez nich są ledwie widoczne – tusz do rzęs i jakąś szminkę, błyszczyk lub balsam na usta. Odświętnie nakłada jeszcze róż na policzki. Nic specjalnego, prawda? Ona również tak uważa. Raz w życiu zrobiła sobie pełny makijaż. Było to może z dwa albo trzy lata temu, na nocowaniu u jednej ze swoich koleżanek. Po tym, jak zobaczyła swój "nowy" wygląd w lustrze, miała ochotę od razu go zmyć z siebie. Była przerażona, że inne osoby malują się tak mocno, żeby nie móc siebie rozpoznać. Jednocześnie była tym faktem przygnębiona. Jak bardzo trzeba siebie nienawidzić, żeby ukrywać to pod toną makijażu?
Nie można dokładnie określić stylu ubioru Kłębuszka. Jej szafa jest istną mieszanką różnych typów ubrań. Czy to spodnie, czy sukienki, koszulki, swetry, bluzy – wszystko w jednym miejscu! Czasem można wygrzebać coś, co noszą osoby należące do poszczególnych subkultur. Jedyne czego nigdy w życiu nie włoży, to buty na wysokim obcasie. Przecież lubi być niska, a takie szpilki dodałyby jej parę zbędnych centymetrów. Z biżuterią bywa różnie – założy albo nie. Najczęściej jest to złoty łańcuszek z wisiorkiem kraba i kolczyki na wkrętki. Możliwe, że znajdziemy jeszcze jakieś bransoletki i pierścionki na jej rękach, ale to już jest rzadkość. Gdziekolwiek idzie, zakłada na plecy mały, czarny plecaczek. Tam trzyma wszystkie potrzebne dla niej rzeczy. Nigdzie się bez niego nie rusza.
Charakter: Co tu powiedzieć o Henrieccie? Nie różni się jakoś specjalnie od innych osób ze swojego otoczenia. Jest spokojną nastolatką, która swoim przyjacielskim i miłym nastawieniem mogłaby zarazić cały świat. Mimo trudnych sytuacji życiowych stara się być optymistką i się nie załamywać. Otwarta na każdą nową znajomość, chociaż na początku może wydawać się nieśmiała. Łatwo ją zawstydzić lub zirytować. Zawsze chętnie wyciąga pomocną dłoń, możecie liczyć na nią w każdej sytuacji. Zdarza jej się zachowywać dziecinnie, dobrym przykładem może być jej upartość oraz niecierpliwość. Bywa ironiczna, sarkastyczna, a czasem nawet wredna, ale spokojnie – Jak na Kanadyjkę przystało, szybko was za to przeprosi. Lepiej wtedy przyjmijcie jej przeprosiny, chyba że chcecie doprowadzić ją do większego poczucia winy oraz łez. Jej delikatność i wrażliwość, doprowadziła do tego, że nie spotkacie się z żadną agresją z jej strony, więc nie musicie się obawiać, że wam się od niej za coś oberwie. Zatrzymajmy się jeszcze przy wrażliwości. Aparatka jest baaaardzo wrażliwa, a kiedy mówię "baaaardzo" to, to mam też na myśli. Dobrym przykładem w tej sprawie mogą być filmy. Obojętnie co by oglądała – czy horror, dramat, romans, a nawet komedie (!), to zawsze znajdzie się tam dla niej coś smutnego, co doprowadzi ją do łez. Najlepiej wtedy ją przytulić i dać się jej wypłakać oraz nie wypominać jej tego w przyszłości. Przygotujcie się na to, że zdarza jej się znikać. Co mam na myśli? Często ma głowę w chmurach, ignorując, że ktoś próbuje się z nią skontaktować. Stara się być silna oraz niezależna. Nie traktujcie jej więc jak porcelanową lalkę, która nie radzi sobie z życiem, bo możecie być pewni, że się na was za to obrazi. Ogólnie to nie gniewa się jakoś super długo, ale lepiej nie doprowadzać jej do takiego "stanu". Uwielbia mieć bliski kontakt z ludźmi, których lubi, więc przygotujcie się na to, że często będzie się chciała z wami widywać oraz na uściski. Kiedy jest szczęśliwa, nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. Musi robić. Co robić? Cokolwiek! Byle tylko nic monotonnego. Rzadko kiedy dopada ją zmęczenie. Woli działać niż spać. Nie cierpi jednak na bezsenność, o to się nie martwcie. Po prostu twierdzi, że życie jest zbyt krótkie na sen! Psst, powiedzcie jej, to gdy będzie się kładła spać. Zdziwienie i czerwone policzki na jej twarzy gwarantowane! Może powiedzmy coś o inteligencji dziewczyny? W szkole była wzorową uczennicą, z kaprysu matki. Nie miała problemów z nauką, zawsze zdobywając dobre stopnie. Jednak... według niej świetne oceny nie są wyznacznikiem inteligencji, a mądrości.
"Może i jestem mądra, ale jeśli chodzi o inteligencję, to pewna nie jestem" – jej autentyczne słowa. Czy przypadkiem przyznanie się do tego, że nie wie, czy jest się osobą inteligencją, nie jest oznaką wysokiej inteligencji? Odpowiedź na to pytanie zostawiam wam.
Tak na zakończenie jej charakteru, muszę dodać, że Hen uważa, że każdy człowiek jest dobry. Dla niej nawet ten, który wyrządził najwięcej krzywdy ludziom, ma w sobie jakieś ziarenko dobra. Jest to coś, czego nauczyła ją jej babcia. Tylko czy jest to prawda? Ona wierzy, że tak. A wy? Co wy myślicie na ten temat?
Gdybym musiała streścić jej charakter, to tylko jedno zdanie nasuwa mi się na język – zwykła dziewczyna o gołębim sercu.
Cóż więcej mogę dodać?
Historia: Swój pierwszy oddech wydała dwudziestego siódmego lipca o godzinie piętnastej dwadzieścia dwa. Jej wczesne dzieciństwo było przepełnione zabawą, rozrabianiem oraz ewentualnym karaniem za psoty. Wszystko zostało zmienione, kiedy skończyła pięć lat, a rodzice wysłali ją do przedszkola. Nie chodzi o to, że nie dogadywała się z rówieśnikami. Było wręcz przeciwnie! W jej grupie nie było nikogo, kto by powiedział, że jej nie lubi. To życie w domu uległo zmianie. Nelly zaczęła wcielać plan w życie. Plan, dotyczący dalszej ścieżki życia Henrietty. Dziewczynka została zapisana na lekcje śpiewu. Trzy razy w tygodniu uczestniczyła na zajęcia pani Brandon. Kobieta była sympatyczna, cierpliwa i młoda oraz z przyjemnością przekazywała jej tajniki pięknego, melodyjnego głosu. Oprócz tego uczyła się grać na gitarze. Rozpoczęcie szkoły równało się z rozpoczęciem kolejnych dodatkowych lekcji! Tym razem matematyka i język angielski oraz francuski. Można by powiedzieć, że w tamtym momencie jej dzieciństwo się skończyło, a zaczęła ciężka praca. To było dość męczące dla sześcioletniej dziewczynki, ale nie potrafiła się sprzeciwić swojej mamie. Przecież ona wiedziała, co dla niej najlepsze, prawda? Następne lata mijały, a Kłębuszek miał coraz więcej na głowie. Jej rodzice zaczęli się częściej kłócić o dobrobyt swoich dzieci. Scott był przeciwny traktowaniu ich jak roboty. Nelly jednak twierdziła, że jeśli chcą w życiu osiągnąć, to muszą się poświęcić. Henrietta i Philippe tylko potulnie kiwali głowami na jej słowa, mówiąc tacie, że to dla nich żaden problem.
"To dla naszego dobra" – zawsze wychodziło z ich ust.
Tylko czy aby na pewno?
Czternaste urodziny dziewczyny nachodziły coraz bliżej, a z tym jej pierwszy poważny konkurs śpiewu. Z tej okazji decyzją ojca był wyjazd na pobliskie jezioro. Jazda samochodem była bardzo napięta. Jej rodzice całą jazdę kłócili się, mając gdzieś uczucia swoich dzieci. Aparatka próbowała zignorować ich, pisząc ze swoimi znajomymi, a jej brat grał na przenośnej konsoli.
Aż nagle...
Krzyk Nelly.
Pisk opon.
I ból całego ciała.
Nie pamiętała z tamtej sytuacji nic, z wyjątkiem jasnych, błyskających świateł i niewyraźnych głosów.
W końcu zemdlała.
W szpitalu obudziła się dwa tygodnie po wypadku. Złamała obojczyk i prawą nogę. Z gorszych obrażeń odniosła poważny wstrząs mózgu. Niestety, reszta rodziny... nie miała takiego szczęścia.
Przepłakała cały pogrzeb, nawet nie podchodząc do trzech trumien. Wolała sobie oszczędzić tego widoku. Pod swoje skrzydła przygarnęła ją babcia. Kobieta dość dziwna i specyficzna, ale bardzo szybko złapały wspólny język. Dziewczyna powoli zaczęła wracać do swojej dawnej jaźni, po tych wszystkich traumatycznych przeżyciach. Kontynuowała naukę śpiewu i miała nadzieję, że uda jej się zostać piosenkarką, tak jak chciała tego Nelly.
Ale i to musiało się spieprzyć.
Dziewiętnastego października, obudziła się jak zwykle o siódmej, żeby przygotować się do szkoły. Ubrała się, umyła zęby. Zeszła do kuchni, żeby przywitać się z babcią, jednak zamiast słów z jej ust wyszło nic. Próbowała powiedzieć cokolwiek, ale za każdym razem wynik był ten sam. Pojechały do lekarza, Cornelia wyjaśniła sytuację.
Wystarczyła tylko tomografia.
Diagnoza?
Na skutek wypadku część mózgu odpowiadająca za mowę została uszkodzona.
Henrietta już nigdy nie mogła nic powiedzieć.
Została niemową.
Zainteresowania i umiejętności: Jak już nam wiadomo, uwielbia fotografię. Ba, sama się nią zajmuje! Stara się nosić ze sobą wszędzie swój brązowy Instax Mini 90 Neo Classic i robić zdjęcia wszystkiemu, co ją otacza.
Nie jest szczególnie zainteresowana uprawianiem sportu, a nawet nie lubi niepotrzebnego wysiłku fizycznego. Nie można jej jednak zarzucić, że jest leniwą kluską i nie robi nic dla swojego zdrowia. Jazda na wrotkach jest jej bliska, odkąd na swoje dziesiąte urodziny dostała swoją pierwszą parę od babci. Od tamtej pory starała się codziennie wychodzić do parku, żeby móc na nich pojeździć. Teraz, stare różowe buty z czterema kołami są schowane w pudełku, gdzieś na strychu i przynoszą jej nostalgiczne wspomnienia, związane z tamtym okresem dzieciństwa. Zastąpiły je nowe, większe i ładniejsze Rookie o kolorze niebieskiej gumy balonowej.
W deszczowe wieczory nie pogardzi schowaniem się pod kocem, piciem ciepłej herbaty i czytaniem jakiejś książki. Fantasty, horror, kryminał, romans – jest jej to naprawdę obojętne! Byle tylko fabuła była dla niej ciekawa.
Dzięki swoim zwinnym palcom i wręcz niebiańskiej cierpliwości z łatwością odnalazła się w robieniu na drutach oraz haftem! Tego typu rozrywką zaraziła ją jej babcia. Kiedy nie ma nic nowego do przeczytania albo po prostu nie ma ochoty na nic innego, bierze się właśnie za jedną z tych czynności. Co prawda, w hafcie zdarzają jej się drobne wypadki, w których igła ma bliższy kontakt ze skórą, ale to nie zraża Henrietty do zaprzestania swojej pracy.
Czas ze swoim młodszym bratem spędzała na grach komputerowych. Oczywiście, jej mama nie pochwalała takich form rozrywki, ale nie mogła zabronić im tego, jeśli wykonali wszystkie swoje dzienne obowiązki. Trudno było się do tego przyznać, ale dziewczyna polubiła je i od czasu do czasu podkrada się do pokoju Philippa, pożyczając od niego jakieś gierki.
W przeszłości zajmowała się śpiewem, a jej mama wiązała z tym jej przyszłość, ale cóż... Nie wszystko można idealnie zaplanować.
Z gitarą nadal ma styczność, jednak nie gra na niej już tak często.
Jeśli już jesteśmy przy muzyce, to muszę napomknąć, że jej ulubionym gatunkiem muzycznym jest muzyka klasyczna. Lubi też posłuchać oper, czy też operetek. No i nie pogardzi piosenkami Disneya.
Rodzina: Aparatka nie miała zbyt dużego kontaktu ze swoimi ciotkami, wujkami, czy też kuzynami. Oczywiście, były imprezy, na których miała z nimi do czynienia, jednak nie były to jakieś bliskie spotkania. Opowiem wam więc o jej bliższej rodzinie.
Pierwszą osobą, którą trzeba tutaj wymienić, jest jej mama Nelly. Kobieta o silnym charakterze. Perfekcjonistka jakich mało. Można to uznać za śmieszne, ale w wieku ośmiu lat całkowicie zaplanowała swoją przyszłość – jakie będzie mieć oceny z poszczególnych przedmiotów, do jakiej szkoły średniej pójdzie, na jaki uniwersytet, gdzie będzie pracować. Co śmieszniejsze, udało jej się to. Wszystko doszło do skutku. Nie zaprzestała na swoich planach, ułożyła je nawet dla swoich dzieci jeszcze przed urodzeniem! Jedynie czego nie planowała to ich płci, ale gdyby było to w jakiś sposób możliwe, to zapewne zrobiłaby i to. Była surowa i stanowcza. Na pewno nie można było w niej znaleźć matczynej postaci jak już to tylko i wyłącznie szefa.
Scott był wrażliwszy i przymykał oczy na pewne sprawy w przeciwieństwie do swojej żony. Nastolatka zawsze mogła zwrócić się do niego po pomoc, wiedząc, że bezproblemowo ją otrzyma. Można by powiedzieć, że mężczyzna jest tatą, jakiego większość chciałaby mieć. Robił wszystko, co w swojej mocy, żeby jego rodzinie żyło się jak najlepiej. W pewnym momencie przestały mu się podobać zamiary jego Nelly. Zaczęli się częściej kłócić, a mężczyzna nawet poważnie zastanawiał się nad rozwodem. W ostateczności miał nadzieję, że jego ukochana się opanuje i zrozumie, że w taki sposób tylko krzywdzi swoje pociechy.
Młodszego o rok Philippa można nazwać bratem jakich mało. Większość osób narzeka na swoje młodsze rodzeństwo, twierdząc, że chciałoby się go pozbyć. U Kłębuszka było odwrotnie. Nigdy w życiu nie chciałaby zmienić swojego brata na nikogo innego. Owszem, kłócili się często, jak to brat z siostrą, ale można było dostrzec między nimi pewną więź, którą trudno rozerwać. Jeśli któremuś z nich coś się stało, drugi był gotowy do pocieszenia i ochrony. Nelly była zajęta planowaniem, a Scott pracą, więc nikt nie wszczepił w nich szacunku do siebie nawzajem. Nauczyli się tego od siebie i nieźle sobie z tym radzili. Gdyby Hen mogłaby wskrzesić tylko jedną osobę z całej trójki, wybrałaby właśnie swojego brata.
Jej babcia, Cornelia w miasteczku, w którym mieszkały, była wyzywana od wiedźm. Co się dziwić, skoro praktykowała pogaństwo? W domu zawsze pachniało świeżymi ziołami oraz kadzidełkami. Kobieta przez pewną część osób nazywana była wróżbitką, ponieważ potrafiła wykładać tarota oraz wróżyć z dłoni. Silnie uzależniona od tytoniu, przeważnie widywano ją z papierosem w ustach. Strasznie dużo przeklinała. Mimo to nie przeszkadzało do Henrieccie. Widziała w niej matczyne oparcie, którego nie otrzymała od Nelly. Zawsze pomagała jej w domu, czasem aż za bardzo. Mimo przeciwnych charakterów świetnie się ze sobą dogadywały, a nastolatka nawet żałowała, że nie poznała jej wcześniej.
Urodziny: Urodziła się w najcieplejszym miesiącu w całym roku. Była niesamowitym zaskoczeniem dla jej rodziców, ponieważ miała urodzić się dopiero w sierpniu, jednak postanowiła przyjść na świat trzy tygodnie wcześniej. Dzięki temu to właśnie dwudziesty siódmy lipca stał się jej dniem narodzin, a nie siedemnasty sierpnia. Przynajmniej znak zodiaku nie uległ zmianie. W obu przypadkach byłaby Lwem.
Nigdy nie lubiła swojej daty urodzin. Wolałaby je mieć w zimniejszej porze roku.
Ciekawostki:
- Jest uczulona na pszczeli jad, kurz, trawę, pyłki kwiatowe, sierść, gluten, laktozę, orzechy i truskawki.
- Przez wypadek okropnie boi się samochodów. Zdarza się, że może się popłakać po wejściu do takowego. Dlatego jedynym dopuszczalnym dla niej środkiem transportu jest jej beżowy rower miejski.
- Pamiętacie jej zamiłowanie do krabów? Jest właścicielką dwóch – Jacka i Lucka.
- Nie została wychowana w jakiejś konkretnej wierze i jakoś szczególnie do niej nie dąży. Chociaż wiara jej babci bardzo ją interesuje, nigdy nie miała potrzeby jej praktykować.
- Większość swojego życia spędziła w Ottawie, ale po wypadku zamieszkała z babcią w małym miasteczku niedaleko Toronto.
- Nie lubiła języka francuskiego. Obojętnie jak bardzo próbowała się go wyuczyć, to nie chciał jej wejść do głowy. W dodatku jej nauczycielka była wredna i często wyszydzała ją za błędy. Żeby nie było, Henrietta potrafi się nim posługiwać w stopniu... no, mniejszym niż dobrym.
- Jest uzależniona od frytek, gum do żucia, soku arbuzowego oraz bułeczek cynamonowych.
- Nie lubi miodu, kawy oraz marchewek.
- Jeśli chodzi o to, czego się boi, to możemy tutaj wymienić lęk wysokości, burze oraz wspomniany wcześniej strach przed jazdą samochodem. 
- Potrafi posługiwać się językiem migowym. Woli jednak prowadzić konwersacje poprzez notatnik, ponieważ nie każdy jej rozmówca zna NJM. 
Numer domku i pokoju: Domek 3, pokój 5
Właściciel: Daazia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz