Strony

środa, 27 czerwca 2018

Fabuła Nathaniela I

Szedł dobrze sobie znaną ulicą, rozglądając się w poszukiwaniu następnego wyznaczonego mu przez Górę celu. Opisał go jako wysokiego młodzieńca o czarnych jak noc włosach i czerwonych oczach, w których zawsze szaleje płomień. Podobno ten chłopak był najlepszym wojownikiem wroga Góry, Nathaniel musiał mieć się na baczności.
Szukał go już bardzo długo i już zaczął się obawiać, że go nie znajdzie, jednak jak na zawołanie chłopak pojawił się przed jego oczami.
On również czegoś szukał, a może raczej kogoś. Nathaniel dostrzegł to w jego oczach. U boku chłopaka szedł ogromny pies, chyba doberman. Nie znał się na rasach, znał tylko kilka charakterystycznych. Wiedział, że jest niebezpieczny, Góra ostrzegał go, że pies słucha właściciela jak żaden inny pupil i jest doskonale wprawiony w zabijaniu, zupełnie jak jego pan.
Podążał za nim, przedzierając się przez tłum. Nie mógł go zlikwidować teraz, nie przy tych wszystkich ludziach.
W końcu znaleźli się w pustej uliczce. Nathaniel zobaczył, jak pies co chwilę odwraca łeb w jego stronę, jednak nie wydawał z siebie żądnego odgłosu.
-Myślisz, że nie wiem, że za mną leziesz? - chłopak zatrzymał się i odwrócił, by na niego spojrzeć.
Nathaniel zatrzymał się i spojrzał na niego, pełen pewności siebie. Sięgnął po pistolet ukryty za garniturem, po czym wycelował. Pies warknął głośno. Sytuacja była trudna, jeśli zajmie się z psem, chłopak zaatakuje, a na pewno posiadał też broń palną. Jeśli natomiast zajmie się chłopakiem, pies rzuci się na niego. Nie wiedział, jak szybcy są i nie wiedział, czy uda mu się zmienić cel z odpowiednią prędkością.
Pies pobiegł w jego stronę, Nathaniel strzelił w jego tylną łapę. Pies dostał, jednak się nie zatrzymał. Skoczył na niego i ugryzł go w rękę, w której trzymał broń. Młodzieniec chwycił go za kark i ścisnął, a pies zaskomlał i puścił. Nathaniel znów wycelował, tym razem trafił w bok psa.
-Zeff! Odpuść! Wycofaj się! Leżeć! - krzyczał chłopak, wyraźnie zmartwiony stanem swojego przyjaciela.
Doberman położył się pod ścianą jednego z budynków, chociaż Nathaniel widział chęć walki i pomocy swojemu panu w jego oczach.
Czerwonooki chłopiec rzucił się na niego z niebywałą szybkością, machając przy tym swoją białą bronią. Był niesamowicie zwinny, jednak Nathaniel zbyt długo się uczył, by teraz przegrać. Chwycił ostrze jedną dłonią, a jego własna krew spłynęła po jego ręce. Przeciwnik machnął drugim mieczem, wykonał skuteczny unik, po czym wycelował i strzelił. Trafił w ramię.
Nathaniel przyglądał się jeszcze przez chwilę rannemu chłopcu i nie wiedzieć czemu zawahał się, zanim nacisnął na spust. Minęło kilka chwil, zanim zdał sobie sprawę z tego, do kogo celuje.
To przecież jego brat, Nightray.
-No dalej! - wrzasnął. -Zabij mnie!
Jego dłoń zaczęła się trząść. Patrzył z niedowierzaniem na to, co zrobił własnemu bratu. Nie wiedzieć czemu, nie mógł wykonać żadnego ruchu.
Nagle stracił panowanie nad własnym ciałem, jego palec mimowolnie zaczął napierać na spust.
Nie, nie, nie. Nie!
Nightray upadł na ziemię. Nathaniel podbiegł do niego i upadł na kolana, wziął swojego brata w ramiona i spojrzał na niego. Teraz wyglądał inaczej. Spoglądały na niego oczy przywodzące na myśl płynne srebro. Białe włosy chłopaka ubrudzone były czerwoną posoką.
-Zabiłeś mnie, bo jestem chory? - zapytał sennym głosem.
-Eren...? - zapytał ze zdziwieniem. Jak to się mogło stać?
-Bratobójca! - usłyszał i odwrócił się, by zobaczyć Nicolasa całego we łzach. -Nienawidzę cię! Nienawidzę! Zabiłeś moich braci, nienawidzę cię!
-Zamilcz! - zawołał, a chwilę później zdał sobie sprawę z tego, że zaciska palce na szyi nieżywego już Nicolasa.
Puścił go, a ciało z hukiem upadło na ziemię. Cofał się, aż nie natrafił na ścianę wąskiej uliczki. Przed nimi leżały ciała jego ukochanych braci.

Otworzył oczy, by zobaczyć sufit swojego pokoju. Odetchnął, gdy zdał sobie sprawę z tego, że to tylko sen, jednak nadal czuł niepokój. Nie wiedział, co by zrobił, gdyby naprawdę przyszło mu zmierzyć się z Nightray'em. Wziął głęboki oddech i nagle zaczął dziękować losowi, że wrzucił go do tego dziwnego świata, że nie musiał biegać z bronią za swoim bratem.
Z tą myślą położył się i tym razem śnił czarnym snem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz